20 lat temu, 31 grudnia 2002 r. zmarł aktor i reżyser Kazimierz Dejmek. „Aktorzy muszą się uczyć istotnie mówić, a publiczność istotnie słuchać” – zwykł mawiać reżyser, którego inscenizacja mickiewiczowskich „Dziadów” przyczyniła się w 1968 r. do wybuchu antyreżimowych rozruchów społecznych.
30 stycznia 1968 r. na scenie Teatru Narodowego w Warszawie, już po raz czternasty wystawiane były "Dziady" Adama Mickiewicza. Reżyserował Kazimierz Dejmek. Jak się później okazało, był to punkt zwrotny zarówno w jego karierze, jak i w polityczno-społecznej rzeczywistości PRL. "Dziady", których zdjęcie z afisza przez władze komunistyczne, było punktem zapalnym protestów w marcu 1968 r. przeszły do historii, a Dejmek stał się wówczas dla części społeczeństwa bohaterem. Trochę mimo woli - przedstawienie uznano bowiem za antyradzieckie, co nie było jednak intencją reżysera.
Co ciekawe premiera dejmkowskich "Dziadów" miała miejsce 25 listopada 1967 r. i była częścią szeroko rozumianych obchodów rewolucji październikowej. Nikomu wówczas nie przyszło do głowy, że dwa miesiące później, kiedy nadkomplet publiczności zacznie wyjątkowo żywiołowo reagować na wypowiadane przez aktorów kwestie – szczególnie w części rozgrywanej w Salonie Warszawskim i podczas Balu u Senatora. W czasie długich owacji, kiedy kurtyna opadła, przed Teatrem Narodowym trójka studentów PWST: Andrzej Seweryn, Ryszard Peryt i Małgorzata Dziewulska, zaprezentowali transparent o treści: "Żądamy więcej przedstawień Dziadów". Tak oto reżyserowane przed Dejmka przedstawienie, stało się punktem zapalnym rozruchów studenckich Marca’68 i późniejszej antysemickiej nagonki, na skutek której wielu obywateli polskich żydowskiego pochodzenia musiało emigrować z kraju.
Rodzina Dejmków pochodziła z Czech. Kazimierz urodził się jednak w Kowlu, 17 maja 1924 r. W czasie II wojny światowej działał w partyzantce wiążąc się ze szlakiem bojowym Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej. Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych został zdemobilizowany i wstąpił do Teatru Ziemi Rzeszowskiej. Rzeszów nie był miastem przypadkowym, bowiem jeszcze przed wojną młody Kazimierz uczęszczał do miejscowego gimnazjum. W tamtejszym teatrze 2 listopada 1944 r. zadebiutował rolą Jaśka we fragmentach "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego reżyserowanych przez Stanisława Konarskiego.
7 lipca 1945 r. Dejmek podjął naukę w Studium Dramatycznym Iwo Galla w Krakowie. Następnie trafił do Jeleniej Góry, gdzie przez rok występował w Teatrze Dolnośląskim. Pojawił się wówczas na scenie m.in. w sztukach Aleksandra Fredry "Zemście" (Papkin), czy "Nikt mnie nie zna" (Kacper). Był również Żywcem w "Cyruliku sewilskim" Pierre’a de Beaumarchais.
W 1946 r. Leon Schiller ściągnął go do Teatru Wojska Polskiego w Łodzi. Dejmek został wówczas studentem (jako wolny słuchacz) łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Zdał tam eksternistyczny egzamin aktorski. Trzy lata później wraz z kolegami m.in. Januszem Warmińskim stworzył warsztaty, w czasie których pracowano głównie nad metodą Stanisławskiego. Grupa uczestników warsztatów utworzyła Teatr Nowy w Łodzi, którego dyrektorem i kierownikiem został Dejmek. Jego zadaniem było w przystępny i nowoczesny sposób realizować ideę realizmu socjalistycznego. Teatr cieszył się poparciem władz i prezentował dość wysoki poziom artystyczny.
7 kwietnia 1951 r. Dejmek zadebiutował jako samodzielny reżyser "Poematem pedagogicznym" Antona Makarenki. Z czasem zaczął odchodzić od uprawiania teatru opartego na promocji idei socjalistycznych - w 1954 r. wystawił "Łaźnię" Włodzimierza Majakowskiego - przedstawienie, w którym dydaktyka społeczna była mocno zabarwiona groteską. 14 września 1956 r. natomiast wyreżyserował "Święto Winkelrieda" Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Zagórskiego. Sztuka ta była ironicznym komentarzem do PRL-owskiej rzeczywistości. W 1958 r. Dejmek po raz pierwszy zetknął się z dramatem staropolskim, do którego w późniejszych latach lubił wracać. Wystawił "Żywot Józefa" Mikołaja Reja.
W zespole teatralnym Dejmka panowała dobra atmosfera. "Myśmy przychodzili do tego teatru i niechętnie z niego wychodziliśmy. Nawet jak się nie grało, to w teatrze przebywało się z wielką przyjemnością" – wyznał przed laty w wywiadzie z Anną Retmaniak Zdzisław Mrożewski, aktor, który współpracował z Dejmkiem w późniejszych latach. Jednocześnie reżyser miał swoje żelazne zasady, których przestrzegania bezwzględnie wymagał. "Spóźnić się do dyrektora Dejmka to była sprawa wręcz tragiczna, nawet 2 minuty" – wspominał Jan Kobuszewski.
Krytyczka teatralna i historyczka Marta Fik zwracała uwagę, że "stopniowo – wraz z kolejnymi dyrekcjami i awanturami politycznymi – Dejmek przyjmował raczej strategię outsidera, który robi swoje. Miało to rozmaite konsekwencje: czasem nadmiernie przypisywano mu polityczne zaangażowanie (jak w przypadku Dziadów z 1967), czasem skutkiem była niechęć części środowiska i – co może istotniejsze – publiczności. Według Fik teatr Dejmka wyjątkowo często rozmijał się z gustem widzów, a za jego dyrekcji widownia Teatru Narodowego świeciła pustkami" – podaje Stanisław Godlewski w Pamiętniku Teatralnym.
Dejmek raczej stronił od dramatu współczesnego i zwracał swoją uwagę ku klasyce dramatu polskiego i literaturze antycznej. Kiedy w 1962 r. został dyrektorem i kierownikiem artystycznym Teatru Narodowego w Warszawie na afisz trafiały sztuki typu: "Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Barbara Radziwiłłówna" i "Żywot Józefa", a także "Słowo o Jakubie Szeli" Jasieńskiego, "Przygoda z Vaterlandem" Kruczkowskiego, "Elektra" Eurypidesa, "Żaby" Arystofanesa, "Niezwykła przygoda Pana Kleksa" Brzechwy, "Kordian" Słowackiego, i słynne "Dziady" Mickiewicza (prem. 25 listopada 1967) - podaje Encyklopedia Teatru Polskiego.
Wydarzenia związane z "Dziadami" doprowadziły do usunięcia Dejmka z Teatru Narodowego. Reżysera usunięto również z partii (PZPR), do której należał od 1951 r. Zdaniem Magdaleny Raszewskiej, autorki biografii artysty zatytułowanej "Dejmek", reżyser był "trzeźwym racjonalistą, człowiekiem twardo stąpającym po ziemi". Z drugiej jednak strony Godlewski w "Pamiętniku Teatralnym" wspomina, iż reżyser chodził do wróżki, zamawiał horoskopy i "najzupełniej poważnie opowiadał współpracownikom o wpływach Marsa, o koncentracji dobrej energii itd." – podaje Godlewski.
"Na kartach rzetelnie opowiedzianej biografii Dejmka jego osobowość jest pełna sprzeczności, których ilość, jak twierdził Johannes W. Goethe, decyduje o formacie twórcy. A Dejmek był równocześnie miłośnikiem polskiej kultury i jej bezwzględnym krytykiem z racji czeskiego pochodzenia, plebejuszem przemawiającym w imieniu chłopstwa i inteligentem realizującym wobec niego misję społeczną, reprezentantem pokolenia zarażonego śmiercią w trakcie daremnej walki o odbudowę niepodległego państwa i żarliwym stalinowcem torującym drogę jego sowietyzacji, konserwatystą zapatrzonym w narodową i chrześcijańską tradycję oraz politykiem o lewicowych przekonaniach, w młodości komunistą, po destalinizacji - marksistowskim rewizjonistą, dysydentem, a w końcu życia socjaldemokratą" – pisał teatrolog Rafał Węgrzyniak.
W latach 1969-73 Dejmek reżyserował za granicą, m.in. w Austrii, Niemczech, Norwegii, czy we Włoszech. Po powrocie do kraju podjął współpracę z Teatrem Wielkim w Łodzi i Dramatycznym w Warszawie. W 1974 wrócił do Teatru Nowego w Łodzi (kierując nim w latach 1975-79). W 1981 r. został dyrektorem artystycznym Teatru Polskiego w Warszawie. Pełnił tę funkcję do 1995 r. W czasie swojej dyrektury w Polskim "zrealizował m.in. utwory Mrożka: Ambasadora, Vatzlava, Kontrakt, Portret, Tango, Szczęśliwe wydarzenie, Fredry: Zemstę, Pana Jowialskiego, Damy i huzary, ponadto: Wyzwolenie i Wesele Wyspiańskiego, Romulusa Wielkiego Durrenmatta, Lorda Clavertona Eliota, Żywot Józefa, Zaczarowaną królewnę Oppmana, Drzewo Myśliwskiego, Ubu Królem Jarry'ego" – jak podaje ETP
W burzliwym czasie lat 80-tych Dejmek starał się dystansować od polityki. W stanie wojennym występował w obronie represjonowanych aktorów, ale nie poparł bojkotu Telewizji Polskiej. Był przez to krytykowany zarówno przez część władz, jak i przez część opozycji. Po przemianach w 1993 r. został posłem, następnie w latach 1993-96 pełnił funkcję ministra kultury i sztuki.
W 2001 r. powrócił do Teatru Nowego w Łodzi, gdzie zrealizował "Sen Pluskwy" Tadeusza Słobodzianka. Zmarł 31 grudnia 2002 r. w przerwie prób "Hamleta" w Teatrze Nowym w Łodzi, na kilka tygodni przed premierą.