- Obecny kryzys powiedział nam coś istotnego: bez żywej relacji z widzem sztuka operowa jest pozbawiona głębszego sensu. W wersji online może istnieć jako dopełnienie, rodzaj dokumentacji, ale ludzie mają wrodzoną potrzebę uczestniczenia w żywym widowisku - mówi Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie, w rozmowie z Jackiem Marczyńskim w Rzeczpospolitej.
Optymistyczny jest plan Opery Narodowej. Pierwszą premierą zapowiadacie już we wrześniu. - Zakładamy, że epidemia wyciszy się lub przynajmniej pomniejszy zasięg i pozwoli nam normalnie działać. Forma teatru operowego i wielkość naszej sceny sprawiają, że w wielu spektaklach w orkiestronie, na scenie i wokół sceny, w stosunkowo niewielkiej przestrzeni, pracuje intensywnie około 300 osób. Jesteśmy więc odważni, ale chciałbym, żeby nasza odwaga stała się zaraźliwa. Odrabiamy to, co zabrał nam mroczny czas pandemii. Premiera baletu "Korsarz" była szykowana na marzec, fenomenalną wystawę rzeźb Barbary Falender w Galerii Opera już zrobiliśmy, ale widzowie nie mogli jej zobaczyć. Teraz myślimy pozytywnie, choć życie może wszystko skorygować. Macie jednak plan rezerwowy? - Musimy wypracować plan alternatywny, zakładający uwzględnienie kameralnego repertuaru lub zaczniemy działać później. Nowojorska Metropolitan odwołała wszystkie spektak