EN

20.09.2021, 12:05 Wersja do druku

W życiu nie dzieje się wiele nadzwyczajnych rzeczy

„Mów o sobie, tylko o sobie” wg Tadeusza Różewicza w reż. Darii Kopiec we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Natalia Kabanow

Zawsze gdy czytam „spektakl opartym na motywach” lub „inspirowany”, towarzyszy mi lęk. Nosem wyczuwam fałsz. Wciąż mam w głowie myśl, że ktoś będzie starał się mnie oszukać. Weźmie na warsztat coś co kocham, lubię i szanuję. Zaczerpnie tylko zdanie lub dwa, motyw przewodni a będzie mógł w jednej linii z wielkim autorem umieścić swoje nazwisko. Plakaty piękne, nobliści na nich wabią, a efekt mizerny. Na szczęście najnowszy spektakl Darii Kopiec „Mów o sobie, tylko o sobie” nie tylko zaczerpnął z treści opowiadania „Grzech” Tadeusza Różewicza tytuł, ale stanowi piękne jego dopełnienie, rozwinięcie, wariację ściśle z nim powiązaną. To trudna sztuka mierzyć się z mistrzem. Niespełna czterostronicowy utwór zyskał twarz aktorów Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego. I to posunięcie świadczy o inteligencji jego twórców i okazuje się zwycięskie. 

Sekwencje obrazów, które oglądamy w surowym wnętrzu Centrum Sztuk Performatywnych „Piekarnia” we Wrocławiu składają się na stopklatki codziennych, prozaicznych czynności (choreografia Anna Godowska). Mycie podłogi, odkurzanie, zmiatanie czegoś, co się potłukło, mycie okien, wieszanie zasłon, zasiadanie do stołu, jedzenie, rozczesywanie włosów przy toaletce, piłowanie paznokci. Sens życia wyznaczany jest przez te działania. Jakby zaraz po wejściu do domu z pracy, ze szkoły, skądkolwiek, nic innego na nas nie czekało. Nic innego się nie liczyło. Jakby coś chciało nam powiedzieć nie czekaj człowieku fajerwerków, niespodzianek i zaskoczeń. Uczyń sobie otoczenie poddanym i skaż się sam na poddanie. Po co to wszystko? Te odtwórcze zajęcia, przykre obowiązki. Mają one uczynić naszą egzystencję milszą? Przyjemniejszą? Bardziej uporządkowaną? Mają stanowić ramy? Utrwalać granice? 

Na twarzach aktorów nie dostrzegamy szczególnej przyjemności z powodu ich wykonywania. Ubrani w pomarańczowo-seledynowe kombinezony, różniące się jedynie drobnymi detalami, uzmysławiają nam, że ten proceder dotyka każdego. I trudno odmówić temu racji. Bywa tak, że noc zastaje nas na sprzątaniu. Nadchodzi kolejny dzień i obowiązki z tego samego katalogu prac. Jakby nic innego nie było w menu dnia. Jeden dzień do drugiego podobny. Nawet nie wiemy kiedy wrastamy w ten domowy krajobraz. Upodabniamy się do tego, co i gdzie robimy. Bądź odwrotnie. To miejsca stroją się w nasze szaty. Podkreśla to scenografia (Matylda Kotlińska) utrzymana w tej samej kolorystyce co kostiumy (Patrycja Fitzet). 

fot. Natalia Kabanow

W przestrzeni czterech ścian można wchodzić z kimś w relację, jeśli akurat ją z kimś dzielimy. Wtedy jest jakby trochę ciekawiej. Sprawy się komplikują. Można walczyć o swoje miejsce, kawałek podłogi, ciszę, spokój, odosobnienie. Można sobie przeszkadzać. Można się na siebie gniewać i wzajemnie się irytować. Ktoś otwiera okno, wchodzi następna osoba, odczuwa chłód i ze wściekłą ostentacją je zamyka. Jak bardzo potrafimy się w relacjach oddalać od siebie, będąc pod jednym dachem, pokazuje wspaniała scena rozkładania stołu, tej jego dodatkowej, ukrytej części. Prostymi, perfekcyjnymi ruchami aktorzy się od siebie odsuwają. Dystans jest nie tylko emocjonalny, ale i fizyczny. Coraz dalej im do siebie. Każdy ma swoje tajemnice. Matka popala dyskretnie w oknie. Ojciec wpada w furię, uderza pięścią w stół. Obrazy płynnie przechodzą w inne, tworząc ciąg znaczeń, nakładając kolejne warstwy odniesień. 

Fenomenalna jest muzyka śpiewana i grana na żywo przez Aleksandrę Gronowską, Patrycję Betley i Katarzynę Kapelę. Dźwięki rozmaitych instrumentów, o których istnieniu nie miałem pojęcia, wyznaczają najmniejszy ruch. Są z nim ściśle powiązane i jemu dedykowane. To niebywałe! Naśladują czynności, które są przez aktorów wykonywane, od oddechu przy dotykaniu swoich włosów, aż po dźwięk wydawany przez otwierane i zamykane szuflady. Jest gęsto od wszystkiego. W tym teatrze bez słowa wykorzystane zostały z największą precyzją liczne formy jego ubogacenia, nie dając poczucia przesytu i nie przytłaczając wspaniałej aktorskiej gry. To nie tylko interesujące przedstawienie. To także niezwykła muzyczna uczta. Niebywale uzdolnione artystki wprost hipnotyzują. 

Spektakle Darii Kopiec mają niezwykły klimat. Zamykają świat w danym momencie, danej sytuacji i się mu bacznie przyglądają. Reżyserka stwarza laboratoryjne, ale nieoddalone od rzeczywistości warunki służące kontemplacji. Z pozoru prostym rzeczom nadaje wielkie znaczenie i wynosi je na piedestał. To, o czym mówi za pośrednictwem teatru otacza niezwykłą czułością. Obdarza całą swoją uwagą i zainteresowaniem. Oglądając jej przedstawienia każdorazowo mam poczucie uczestnictwa w święcie, spotkaniu z czymś ważnym. Byłem ciekaw jak Kopiec odnajdzie się w teatrze bez słów. Okazała się mistrzynią czytania świata z ruchu i gestów. Zrobiła to po swojemu. W pełni udowodniła, że nie musimy zawierzać tylko słowom. W tym Kopiec bliska jest Różewiczowi. Zwolennikowi milczenia, minimalistycznej poezji. Mimo uwielbienia do teatralnej ascezy uprawianej przez Kopiec, nie ukrywam, że chciałbym zobaczyć ją w wielkim repertuarze, z licznym aktorskim zespołem i opasłym tekstem. 

Wracając jednak do „Mów o sobie, tylko o sobie”, spektakl odbieram jako studium samego siebie. Przyglądania się sobie, uświadamiania jak funkcjonujemy, gdy jesteśmy sami, co czujemy, za czym tęsknimy i czego mamy dość, gdy jesteśmy w towarzystwie. Wydaje się, że i tak źle, i tak niedobrze. Świetne jest taneczne solo szału, w który wpada jedna z bohaterek. Widać prawdziwą radość z bycia samemu. Wolność i brak przymusu udawania. Ważne jest to pozwolenie sobie na odrobinę szaleństwa. Coś niezaplanowanego, pozbawionego rutyny i wychodzącego z trzewi. Ważne, żeby czasem coś pobroić, zmajstrować, zgrzeszyć. Niczym ośmioletni Różewicz, który dnia pewnego pociągnął za obrus, na którym stała najpiękniejsza i najbardziej bezużyteczna rzecz w jego domu – wazon. Jak napisał: „tylko ten jeden raz w życiu diabeł mnie skusił. Potem zawsze grzeszyłem na własne konto…”. 

„Mów o sobie, tylko o sobie” 

z inspiracji opowiadaniem Grzech Tadeusza Różewicza

reżyseria: Daria Kopiec

dramaturgia: Martyna Wawrzyniak

Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego, premiera: 17 września 2021 

występują: Agnieszka Dziewa, Sandra Kromer-Gorzelewska, Anna Nabiałkowska, Monika Rostecka, Artur Borkowski 

Sławomir Szczurek – mieszka w Katowicach, z wykształcenia filolog polski, wielki miłośnik teatru.

Źródło:

Materiał własny