EN

3.03.2022, 08:37 Wersja do druku

W zakamarkach

„Tak sobie w kosmosie pływam"  Doroty Abbe w reż. autorki w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Wiktoria Tabak, członkini Komisji Artystycznej 28. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. Marcin Baliński/mat. teatru

Jest coś poruszającego w przedstawieniach traktujących o doświadczeniach młodzieży i przez tę młodzież na jakimś etapie lub nawet w całości współtworzonych. Z rosnącym podziwem słuchałam tego, co miały do powiedzenia osoby występujące w Autokorekcie z TR Warszawa czy w To my jesteśmy przyszłością! z krakowskiego Teatru Nowego Proxima (oba projekty powstały przy współpracy reżyserskiej Jakuba Skrzywanka). A nawet trochę im zazdrościłam tej samoświadomości, dojrzałości emocjonalnej, narzędzi do nazywania stanów, które odczuwali, no i wreszcie – odwagi, by o tym wszystkim opowiadać publicznie. Zaangażowanie tak zwanych ekspertów od codzienności – by posłużyć się nazwą strategii spopularyzowanej w dużej mierze przez niemiecki kolektyw Rimini Protokoll – wprowadza w struktury przedsięwzięcia teatralnego swego rodzaju uczciwość. Uczciwość nie tylko w stosunku do publiczności, ale przede wszystkim wobec tych, o których dany spektakl próbuje opowiadać. Nic o nas bez nas – można dodać.

Podobne odczucia wzbudził we mnie projekt o tytule Tak sobie w kosmosie pływam będący koprodukcją Teatru Nowego w Poznaniu i prowadzonej przez Dorotę Abbe Fundacji NA MARGINESIE. I choć sam scenariusz został zainspirowany gotowymi tekstami Marcina Teodorczyka (Blackpink oraz K jak K), Janusza Schwertnera (Miłość w czasach zarazy), Kuby Kaprala (Pieśni topielców), to na jego finalny kształt istotny wpływ miały także ankiety przeprowadzone wśród nastolatek i nastolatków na temat ich kondycji psychicznej. I właśnie dzięki tym wywiadom udało się, jak sądzę, stworzyć teatralny język dopasowany do wrażliwości określonej grupy odbiorczej oraz dramaturgię przepełnioną czytelnymi dla niej kodami estetycznymi i kulturowymi.

Dlatego też, mimo że za ostateczną formę dramatu odpowiadała sama Dorota Abbe, a na scenie – inaczej niż we wspomnianych na początku realizacjach – znajdują się aktorki i aktorzy poznańskiego teatru, nie odniosłam wrażenia, że jest to przedstawienie, w którym starsi dorośli tłumaczą młodszym dorosłym, co powinni, a czego nie powinni czuć czy jak mają odbierać zewnętrzny świat i jak radzić sobie z wewnętrznym. Sprzyja temu również sceniczny minimalizm (scenografia i kostiumy: grupa MIXER). Stałym elementem jest tutaj właściwie tylko podest z barierkami i zawieszony w tyle ekran, na którym wyświetlane są wizualizacje stworzone przez Marcina Ratajczyka.

Historię nieheteronormatywnego Janka (Dariusz Pieróg), który z powodu swojej orientacji seksualnej był wyszydzany oraz bity przez rówieśników i w końcu zdecydował się popełnić samobójstwo, poznajemy zarówno dzięki narracji pogrążonej w żałobie matki (w tej roli Małgorzata Łodej-Stachowiak), jak i komentarzom samego Janka, a właściwie – jego ducha. Dzięki połączeniu tych dwóch perspektyw uzyskujemy wgląd w skomplikowaną relację między rodzicem a nastolatkiem, u podłoża której leżą niemoc, brak zrozumienia czy obustronne emocjonalne deficyty. Figura matki powraca zresztą w dwóch kolejnych sekwencjach traktujących o transpłciowym Wiktorze (Dawid Ptak), który także popełnił samobójstwo i o instagramowej blogerce K (Małgorzata Walenda) cierpiącej na zaburzenia osobowości typu borderline. Za każdym razem jest to matka z całych sił walcząca o swojego syna albo córkę z kolejnymi lekarzami, nietrafionymi diagnozami czy nieobecnymi ojcami.

fot. Marcin Baliński/mat. teatru

O tym, że życie Janka – i wielu innych nastolatków z podobnymi doświadczeniami – mogło potoczyć się zupełnie inaczej, sugeruje natomiast scena, w której aktorzy i aktorka przebrani za gwiazdy koreańskiego popu przedstawiają tę historię od nowa, tyle że tym razem bez wykluczeń, bez przemocy i bez homofobii. Janek chodzi do szkoły, wyróżnia się na tle reszty, ale nie boi się tego, ma przyjaciół, chodzi na siłownię, czasem, jak każdy, kłóci się z mamą, przede wszystkim jednak nadal żyje.

Jak wykazał raport National Survey on LGBTQ Youth Mental Health 2020 44 procent osób nieheteronormatywnych w wieku 13-17 lat w ciągu roku poprzedzającego badanie – przeszło nieudaną próbę samobójczą. „Chciałbym, żeby ludzie mówiący o tęczowej zarazie mieli świadomość, do czego mogą doprowadzić ich słowa” – pada w pewnym momencie spektaklu i trudno o trafniejszy komentarz do tej sytuacji. Ale celem Tak sobie w kosmosie pływam nie tyle jest uświadamianie czy edukowanie w zakresie zaburzeń psychicznych, ile stworzenie przestrzeni, gdzie można o tych – bardzo przecież różnych i niedających się zamknąć w jeden uniwersalny schemat – formach rozpadu bezpiecznie porozmawiać, przełamując tym samym samotność i bezradność tak często towarzyszące emocjonalnym kryzysom.
Wiktoria Tabak

TAK SOBIE W KOSMOSIE PŁYWAM na podstawie tekstów Blackpink i K jak K Marcina Teodorczyka, reportażu Miłość w czasach zarazy Janusza Schwertnera, Pieśni topielców Kuby Kaprala oraz materiałów prasowych i własnych. Reżyseria i dramaturgia: Dorota Abbe, scenografia: Grupa Mixer, muzyka: Grzegorz Mazoń, reżyseria światła: lukasz „Benek” Wieczorek, wizualizacje: Marcin Ratajczyk, chorografia: Paulina Wycichowska. Prapremiera w Teatrze Nowym w Poznaniu 18 września 2021.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne