„Opowieść wigilijna" Sally Beamish w choreogr. Davida Bintleya w Ooppera-Baletti w Helsinkach. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.
Święta, święta i po świętach. Magia owych zimowych dni nie tylko oczarowuje każdego z nas, ale również staje się inspiracją dla świata tańca. Oczywiście nieśmiertelnym baletem, który współgra z owymi najbardziej rodzinnymi, pełnymi tajemnic dniami pozostanie Dziadek do orzechów do muzyki Piotra Czajkowskiego. Jednak są i inne utwory, które przywrócono lub zagościły w tym roku na europejskich scenach. W Londynie Matthew Bourne ze swoją kompanią przypomniał Edwarda Nożycorękiego, będącego świetną, rodzinną rozrywką o uczuciu i wspólnocie, gdzie bal bożonarodzeniowy to perła tanecznego kunsztu. Pomysłowość brytyjskiego twórcy nie zna granic i choć jego układ nie należy do najtrudniejszych, to właśnie umiejętność zbudowania wzruszającej historii zachwyca. Jednak tym, co stało się objawieniem zwieńczenia 2023 roku, była premiera w Helsinkach. Stolica Finlandii znana z mroźnych zim, a sam kraj będący domem Świętego Mikołaja, to chyba idealne miejsce dla ukazania oryginalnej opowieści wplecionej w czas grudniowego święta. Zespół baletowy to kilkudziesięcioosobowa, międzynarodowa kompania, która buduje niezwykle ciekawy repertuar. Znakiem rozpoznawczym są prace narracyjne, w najlepszych choreografiach. Co ważne wielokrotnie przygotowywane w koprodukcjach, to właśnie tu mają swoje premiery. Obecnie na czele zespołu stoi pochodzący z Meksyku tancerz i choreograf Javier Torres Lopez, którego pomysłowość i oryginalność godna jest pozazdroszczenia. W tym sezonie zaprosił do współpracy jedną z najważniejszych postaci baletu naszych czasów – Davida Bintley’a. Wybitnego brytyjskiego choreografa, który przez dwadzieścia cztery lata stał na czele Birmingham Royal Ballet, a jego znakiem rozpoznawczym stała się perfekcyjna technika klasyczna w świetnych narracyjnych pracach pełnospektaklowych. I właśnie kolejna produkcja to ukłon świąteczny w tradycyjnej formie – Opowieść wigilijna inspirowana książką Charlesa Dickensa. Co ciekawe to nie pierwsze, w ostatnich latach, zmierzenie się na tanecznej scenie z metaforyczną nowelą tegoż autora. Również na polskich deskach Opery Wrocławskiej mogliśmy oglądać jej reinterpretację, niezwykle udaną do muzyki Piotra Czajkowskiego, z równoległą osią wywiedzioną z bajki Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna. Powstał z tego świetny kolaż opracowany przez Youri Vamosa. Wszystkie pokolenia świetnie bawiły się uwiedzione zarówno londyńską ulicą i postaciami Scrooge’a i Boba Cratchita, a także Klary i Księcia w świecie magii. I nie inaczej jest w Helsinkach, gdy magia nie opuszcza nas na krok, a trzy obrazy świąt: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości są pełne ciepła, ale i nurtujących znaków zapytania o człowieczeństwo i wartość życia.
Kluczem do owej pracy Bintley’a była muzyka. Londyńska kompozytorka Sally Beamish przygotowała utwór nieoczywisty, ale dźwięczny i wpadający w ucho. Jego odkrycie to wplecenie, czasem nawet niezauważalne kolęd i piosenek powiązanych z narodzeniem Pańskim. Wszak w oryginale to A Christmas Carol – czyli świąteczna kolęda. Efekt jest niezwykle pozytywny bowiem mamy również elementy wokalne wykonywane przez tancerzy. Tworzy się specyficzna więź i wspólnota, że postaci nie tylko są odtwarzane, ale jakby rzeczywiście przeżywały ten czas nieoczywistości. Drugi ważny wątek podkładu muzycznego to tańce szkockie i angielskie, które brzmią z jednej strony niezwykle ludycznie, ale i salonowo, dostojnie. To świetna praca i doskonałe wyczucie świata tańca, wszak to nie pierwsze spotkanie artystki ze sceną baletową. Orkiestrę prowadził Paul Murphy, a jej brzmienie pierwszorzędne, choć nie symfoniczne, to godne podkładu dla tego, co możemy zobaczyć na scenie.
Brytyjski choreograf jest doświadczonym twórcą, który precyzyjnie odtwarza dzieło Dickensa. Przywołuje główne wątki historii, ale przy owej dokładności wprowadza wiele elementów pantomimy. I może przeciągnięte elementy początkowe pogrzebu wspólnika Scrooge’a nie mają większego znaczenia dla rozwoju akcji, to niektóre sekwencje indywidualnych postaci, które mówią o sobie symboliką miny i gestu – zachwycają. To służąca, która jest zgryźliwą staruchą kpiącą ze swego pana, ale także walczącą o swoje dobro i powodzenie. I właśnie to jest taki wieczór przeciwieństw, różnych światów. W głównej mierze opowieści zespołowej, gdzie iskrzy się salon i ulica, ale z zarysowanymi postaciami, kontrastami egzystencji. Główny bohater, właściciel firmy, sknera i samolub, ale bogacz jest totalnym odludkiem dla radosnej ulicy uwiedzionej przez jego pracownika Cratchita. I choć boryka się on z problemami życia, nie tyle finansowymi, co losem jednego kalekiego swojego dziecka, to żyje pełnią życia, dla kogoś, dla czegoś. Identycznie jak Fred, siostrzeniec poszukujący radości w życiu wśród ciepła rodzinny. Te przeciwieństwa są świetnie zarysowane. Scrooge jest praktycznie nieruchomy, statyczny, a pozostali bohaterowie żywi i pełni radości. W tym prostym zabiegu widać ewolucję pierwszoplanowej postaci, której ruchy stają się coraz bardziej otwarte, żywe. Całość stanowią faktycznie trzy epizody, poprzedzone wizytą duchów, które zabierają nas do dzieciństwa i młodości bohatera, teraźniejszości i przyszłości. To co dawne jawi się jako kształtujące, szkoła i jej dryl, samotność zrodziła wyobcowanie. Wiek młodzieńczy i miłość do Belli została zabita aspiracjami kariery. To ukształtowało odludka skazanego dla samego siebie. Odmianą może być dzień bieżący i przebudzenie podczas wizyty i skromnej wieczerzy wigilijnej z radością przetkanej łzami u Cratchita, a przede wszystkim ferii u najbliższej, choć traktowanej obco rodziny. Świat przyszły to samotne pogrzeby, którym można zapobiec. Przewrotność baletu wywiedziona z Dickensowskiej noweli wiktoriańskiej jest znakomitym morałem dlaczego warto wierzyć w drugiego człowieka i dzielić się tym, co się posiada. Ta taneczna opowieść jest jak kolędy, które mają nuty smutku i radości, a przecież radość świąteczna jest powszechna i ona przyświeca w odmianie nieprzystępnego bogacza.
Wykonanie jest niezwykle sprawne, a historia płynie jak mgnienie oka. Dostojna, klasyczna choreografia oczarowuje. Wspaniałe są tańce w młodości Scrooge’a, które posiadają w wykonaniu inspiracje folklorem Szkocji i Irlandii, a riverdance nasuwa się samoistnie. Równie udanie wypada ulica, będąca kwintesencją codzienności. Osadzenie narracji w dziewiętnastym wieku wymagało skonstruowania świetnych dekoracji, które stale wędrują i się zmieniają, a także ponad setki różnorodnych kostiumów. Owa stylizacja Anny Fleischle jest zjawiskowa, a precyzję widać w każdym detalu. Wśród solistów na wyróżnienie zasługuje duet młodego Scrooge’a (Martin Nudo) i Belli (Abigail Sheppard), a także żywiołowość Boba Cratchita (Frans Falkama). Serca widzów podbija mały Tim Cratchit (Janne Kouhia), który mimo schorzenia kończyny jest pełen werwy i optymizmu. Bo wieczór w Helsinkach to czas nadziei i ukazania, że z najtrudniejszej sytuacji jest wyjście, a serca bicie można ocieplić prostym gestem i prawdziwym życiem. Bintley stworzył baletową, wielką, uroczystą i czasami podniosłą, z dobrym poczuciem humoru sagę, z której bije jedna ważna rzecz – człowiek żyje dla innych i tylko w owej wspólnocie można być szczęśliwym.
Święta Bożego Narodzenia to ciekawa inspiracja, którą utwierdza nieśmiertelna doroczna saga Listy do M. czy powtarzalny każdego roku w programie telewizyjnym Kevin sam w domu. W świecie tańca był Dziadek do orzechów, ale dziś dołączają inne perły i nowe produkcje. Do nich należy wydarzenie w Helsinkach, które jest jak najpiękniejszy prezent pod choinką, który nie tylko został ładnie opakowany, ale jeszcze posiada ważne przesłanie i udane wykonanie przy dźwiękach nieśmiertelnych przetworzonych, rozpoznawalnych kolęd.
Opowieść wigilijna, Sally Beamish, choreografia David Bintley, dyrygent Paul Murphy, Ooppera-Balletti w Helsinkach, premiera: grudzień 2023.