"Bowie w Warszawie" Doroty Masłowskiej w reż. Marcina Libera w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Adrian R. Chmielewski.
Z przestrzeni spowitej druzgocącą szarością wyłania się złota postać - mężczyzna. Jego, mieniący się w świetle reflektorów, kostium kontrastuje z otoczeniem. Pełznie powoli i niepewnie w stronę delikatnie oświetlonej szklanki z herbatą[1]. Twarz skrywa pod złotą siatką. Czy to niewyraźne wspomnienie? Czy przetworzona po wielokroć opowieść, której genezy nie jesteśmy w stanie odnaleźć, a której społeczeństwo nadało rangę mitu? Helo, helo, Helenko! Jakoz ci się pasie?[2]
Bowie w Warszawie to dramat autorstwa Doroty Masłowskiej napisany na zamówienie Teatru Studio, w którym odbyła się prapremiera sztuki w reżyserii Marcina Libera. Jest maj 1973 roku. David Bowie, znany również jako Ziggy Stardust - kosmita, który przybył na Ziemię, aby podbić ją swoją muzyką, przebywa w Warszawie. Jego, mający przerwę techniczną, pociąg Ost-West Express relacji Moskwa-Paryż zatrzymał się na dworcu Warszawa Gdańska najprawdopodobniej w czwartek 3 maja. Czasu miał niewiele, bo tylko 43 minuty. Wystarczyło na spacer po Żoliborzu i wejście do księgarni na placu Komuny Paryskiej (dziś Wilsona) i zakupienie płyty Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk. To wszystko, jak wskazuje legenda, zainspirowało go do stworzenia utworu pt. Warszawa, który umieścił na płycie Low. Niektórzy stwierdzą, że tytuł dramatu posiada clickbaitowy charakter tj. korzystając z nazwiska słynnego artysty wzmaga zainteresowanie prezentowaną opowieścią, która w zasadzie go nie dotyczy. To jednak w niczym nie przeszkadza, jest wręcz ciekawym aspektem przemyślanej dramaturgicznie konstrukcji. Należy zaznaczyć, że postać Bowiego (Bartosz Porczyk) jest punktem wyjścia do opowiedzenia zupełnie innej historii, w której główna bohaterka - Regina (Maja Pankiewicz) - musi odnaleźć się w patriarchalnym świecie Polski Ludowej. Tutaj dochodzimy do sedna gdyż to właśnie postać Reginy nadaje tempa całej narracji i jest przykładem uprzedmiotowienia kobiet traktowanych w polskiej kulturze, jak podpowiada Masłowska, niczym płeć służebna. Dowiadujemy się, że Regina niedawno została wydalona ze studium nauczycielskiego. Jej zawężone możliwości doprowadzają ją do absolutnej depresji. Matka (Marta Zięba) widząc, że córka sobie nie radzi, postanawia precyzyjnie zająć się przyszłością swojego dziecka. Jej zdaniem Regina powinna poślubić majętnego hodowcę pieczarek - Pana Kozełko (Rob Wasiewicz) i rozpocząć pracę w księgarni, której dyrektorem jest, niestroniący od wódki, niespełniony twórczo literat (Andrzej Szeremeta). Dziewczyna wchodzi w homoseksualną relację ze swoją kuzynką - Bogumiłą (Dominika Biernat) - posiadając niewielkie doświadczenie w tematyce lesbijskiej miłości, co i tak wówczas nastroić mogło przeróżnych komplikacji. Nigdy nie słuchająca jej matka nieustannie rozprawia o czasach wojny, którą przeżyła wraz z siostrą - znaną jako Ciocia Wacia (Ewelina Żak) - oraz o stoliku, który udało jej się ocalić z rodzinnego majątku, a który przywłaszczyła sobie jej, nader podobna pod względem charakteru, siostra. Z pozoru prosta opowieść skrywa w sobie mnogość kulturowych kodów ukazujących opresyjność męskiej dominacji w kraju pozbawionym zdroworozsądkowego myślenia. Dzieje się tak, ponieważ wszystko, co zostało zaprezentowane wzmaga poczucie bezradności w świecie, którego niedorzeczność krzywdzi każdą, pragnącą zmiany, osobę. Marcin Liber postanowił nieco bardziej wykorzystać postać Davida Bowiego i zaprosił go do historii Reginy jako obserwatora. Akompaniuje mu zresztą Zespół Błoto, którego z pewnością sam Bowie - gdyby żył - nie powstydziłby się na swoim koncercie. I tak artysta przygląda się wszystkiemu; raz pozostając zaciekawionym i przymierzając jeansowe sukienki, a innym razem tworząc muzykę adekwatną do prezentowanego przez postaci nastroju. Wszystko to dzieje się w zorganizowanej przez Mirka Kaczmarka przestrzeni składającej się z kilku geometrycznych surowych figur, które - dzięki umieszczeniu na scenie obrotowej - zmieniają swoje kształty często podkreślając dominację socmodernizmu. I choć, stworzona przez Masłowską, opowieść dzieje się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, to nie możemy uciec od myśli, że ukazana problematyka nie straciła na swojej aktualności. Zatem: Helo, helo, Helenko! Jakoz ci się pasie?
Nie bez przyczyny jedną z pierwszych omawianych w spektaklu kwestii jest przemoc wobec kobiet oraz rola policji (w tym przypadku milicji). Zanim poznamy historię Reginy objawia nam się postać Plutonowego (Marcin Pempuś), który stara się złapać tzw. Dusidamka - mężczyznę, który morduje swoje ofiary - kobiety - poprzez uduszenie. Caroline Criado Perez w książce pt. Niewidzialne kobiety wymienia trzy najważniejsze kwestie dotyczące, stosowanych wobec nich, przemocy. Po pierwsze; niewidoczność kobiecego ciała, a raczej jego absolutne uprzedmiotowienie. Po drugie; męska przemoc seksualna wobec kobiet. Po trzecie; nieodpłatna praca opiekuńcza[3]. Z całą mocą należy zaznaczyć, że dramat Masłowskiej prezentuje wszystkie trzy, powyżej wymienione, typy przemocy. Jako pierwsza z nich pojawia się opowieść o Dusidamku dotycząca męskiej przemocy seksualnej:
PLUTONOWY: Mówi się u nas między sobą: Dusidamek z Mokotowa. Są poszkodowane, są obdukcje, jest portret pamięciowy i ekspertyza fachowców z kryminalistyki. Sprawa się wlecze jakie dwa tygodnie. […] póki co w układance brakuje czegoś. Czego? A kogo raczej? A sprawcy[4].
Nieporadny Plutonowy nie potrafi poradzić sobie z rozwiązaniem zagadki Dusidamka. Kluczy niepewnie w sprawie, która najwyraźniej go przerasta nie posiadając żadnych predyspozycji do jej zakończenia. Masłowska prezentując postać nieuchwytnego zbrodniarza, niewątpliwie czerpiącego seksualną przyjemność z dokonywanych morderstw, zdaje się nam ukazywać bezapelacyjną kapitulację systemu wobec zbrodni, które nie dotyczą mężczyzn. Oczywiście odsyła nas to do teraźniejszości, w której: „ONZ szacuje […], że nawet połowa kobiet w krajach Unii Europejskiej doświadczyła molestowania seksualnego w pracy. W Chinach odsetek ten sięga nawet 80 procent. Według badania przeprowadzonego w Australii molestowania doświadczyło 60 procent pielęgniarek”[5]. Należy zaznaczyć, że napastowanie jest formą przemocy, która bardzo często przeradza się w fizyczną agresję. Nie musimy wcale poszukiwać tak radykalnych przykładów jak tajemniczy morderca. Wystarczy chociażby przyjrzeć się sytuacji kobiet zatrudnionych w służbie zdrowia:
»Podniósł ją i rzucił przez pokój, tłukł po twarzy, krew była wszędzie«”. „»Wtedy mnie chwycił i uderzył szklanką. Osunęłam się na ziemię, a on okładał mnie dalej […]. Broniłam się przez cały korytarz. Omal nie rozbił mi głowy o ścianę. Na ścianach była krew z moich łokci i twarzy«[6].
Nie piastujący już urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich - Adam Bodnar - zaznaczał, że zgodnie z badaniami unijnej Agencji Praw Podstawowych, co czwarta Polka doznała w swoim życiu przemocy, w tym przemocy domowej. To ponad 3 miliony kobiet. A przecież wiemy, że liczba ta może być zaniżona, bo wiele przypadków nie jest po prostu zgłaszanych[7]. Regina zmuszona jest mierzyć się z opresją wobec kobiet niemalże na każdym kroku. Podczas rozmowy o pracę udaje naiwną, skruszoną i bezbronną dziewczynę tylko po to, aby przypodobać się potencjalnemu pracodawcy jednocześnie krytykując jego literackiego wroga - Krempińskiego - na, którego punkcie Dyrektor ma wielkie kompleksy. Sama jednak nie wychodzi z tego spotkania bez szwanku:
DYREKTOR […] Wy, młodzi, to raczej nie za wiele teraz wiecie. Urodzeni z latawcem w jednej ręce i balonem w drugiej! Pokolenie balonów! Wystarczy przekuć i bam! Pusto! Nic! […] Za mąż wychodzić, dzieci rodzić, firany wieszać. Niech mąż zarabia pieniążki, a pani po co się do pracy pcha. Tylko się pani znudzi, zmęczy i napatrzy na ludzką niedorzeczność. Męża trzeba mieć. Mu na czas ugotować, rozłożyć nogi kiedy trzeba, i z głowy![8].
Tym samym prezentowany jest nam kolejny istotny temat, czyli nieodpłatna praca opiekuńcza. Zdaniem Dyrektora jest ona wręcz wybawieniem dla tak młodej dziewczyny jak Regina. Można by pomyśleć, że patriarchalny model rodziny, w którym kobieta pełni rolę służącej już dawno odszedł w niepamięć. Nic bardziej mylnego. Opieka nad dziećmi, seniorami czy organizacja domowych obowiązków to dalej są zajętości, w znacznej mierze, obciążające kobiety. Większa liczba przepracowanych godzin może kategorycznie odbić się na ich zdrowiu oraz podwyższyć poziom stresu, a także doprowadzić do obniżenia wydajności w pracy zarobkowej: „Nie ma kogoś takiego jak kobieta, która nie pracuje. Jest tylko kobieta, która za swoją pracę nie otrzymuje wynagrodzenia. W skali świata 75 procent nieodpłatnej pracy wykonują kobiety”[9]. W dodatku przyczynia się ona nie tylko do pogorszenia ich stanu zdrowia, ale również do powiększenia zarobkowych nierówności: „W Stanach luka płacowa między matkami a żonatymi ojcami jest trzykrotnie wyższa niż luka między mężczyznami a kobietami bezdzietnymi”[10]. Oczywiście nie oznacza to, że kobiety powinny masowo porzucić rodzinne życie na rzecz kariery zawodowej, ale to, że systemowa opresja wobec nich kwitnie w najlepsze i tylko jej kompletna widoczność pozwoli nam wykształcić narzędzia do skutecznego wyrównywania szans. To jednak nigdy nie nastąpi dopóki kobiety będą podlegać uprzedmiotowieniu. Matka Reginy wykonuje operacje na uczuciach swojej córki odbierając jej tym samym prawo głosu w kwestii wyboru przyszłego męża. Regina, również z racji swojej nieheteroseksualnej orientacji, nie czuje nic do Pana Kozełki. Niestety zostaje postawiona przed faktem dokonanym i musi znosić zaloty wyjątkowo odpychającego absztyfikanta. W tej scenie, ochoczo nadużywający żelu do włosów, Rob Wasiewicz wybitnie prezentuje postać majętnego głupka nie zdającego sobie sprawy z własnej groteskowości. Mimo to sytuacja - choć wyraźnie przerysowana - wzbudza smutek i współczucie dla Reginy nie mogącej w żaden sposób wydostać się ze świata, w którym przyszło jej żyć:
Angielski sędzia William Blackstone pisał w 1765 roku w swoim słynnym komentarzu na temat angielskiego, a później amerykańskiego prawa zwyczajowego: »W małżeństwie mąż i żona są jedną osobą w obliczu prawa: oznacza to, że w czasie małżeństwa sam byt, czy też prawne istnienie kobiety zostaje zawieszone czy też wcielone i scalone z istnieniem mężczyzny«. Na mocy tych zasad życie kobiety zależało od usposobienia męża, i choć zawsze istnieli zarówno mili, jak i nie mili mężowie, lepiej polegać na prawach niż na uprzejmości kogoś, kto ma nad tobą absolutną władzę. A wiele wody musiało jeszcze upłynąć do czasu, kiedy kobiety prawa te uzyskały[11].
Perspektywy Reginy są katastrofalne: posada w księgarni, w której szef nieustannie będzie zaznaczał swoją męską dominację, małżeństwo przysposabiające ją do nieodpłatnej pracy zarobkowej oraz życie pod dyktando, sympatyzującej z patriarchatem, matki. Aby być wolnym należy uzyskać status podmiotu. Emancypacja nie istnieje bez podmiotowości. Czy Reginie uda się wydostać z życia, które nie przynosi jej nic prócz przykrości, rozczarowań oraz przemocy? Sądzę, że kluczem do ocalenia Reginy jest jej tożsamość, na którą, rzecz jasna, składa się wiele czynników takich jak; płeć, orientacja seksualna oraz narodowość. Tutaj pojawia się nieoczywista postać, która - co prawda - nie figuruje w dramacie Masłowskiej, ani w jego teatralnej adaptacji, a którą pragnąłbym przywołać na potrzeby analizy zakończenia spektaklu oraz kontemplacji o ewentualnym ocaleniu, poturbowanej przez życie, Reginy. Na myśli mam Michaela Foucaulta. Jego sylwetkę, w tym przypadku, należy przywołać za pośrednictwem książki autorstwa Remigiusza Ryzińskiego pt. Foucault w Warszawie. Zatem, ponownie: Helo, helo, Helenko! Jakoz ci się pasie?
Wiemy już, że David Bowie zatrzymał swój wzrok na szklance herbaty. Pochyla się nad nią, trochę tak jakby pochylał się nad samą Polską. Dostrzega systemową opresyjność wobec obywatelek oraz schematyczną przemoc, której jest więcej niż - za przeproszeniem - herbacianych fusów. Jak podpowiada nam jeden z bohaterów książki Ryzińskiego:
[…] herbata nie była ot tak, na wyciągnięcie ręki, więc się kupowało na zapas, mało piło, kilka razy zalewało te same fusy, a resztę zsypywało do jednego pojemnika i robiło mieszankę […]. Jedna daje kolor, druga smak, więc mieszanka najlepsza. Mocna, nie zostawia śladów na szklance i ma dymny posmak. A może to kurz, nie wiadomo. Herbata […] powinna być podawana w szklance ze względu na widoczność jej koloru[12].
Zatem ta nietuzinkowa mieszanka o wątpliwych walorach smakowych nazywana przez nas ojczyzną nie daje poznać się z najlepszej strony. Niewątpliwie miał z nią również do czynienia Michael Foucault, który w latach 1958 - 1959 był dyrektorem Centrum Francuskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Ryziński w swojej książce szuka potencjalnego polskiego kochanka Foucaulta, który został wykorzystany przez SB w celu prowokacji dotyczącej homoseksualizmu francuskiego filozofa mającej doprowadzić do politycznego skandalu[13]. Jednocześnie, co istotne, Ryziński skrupulatnie opisuje nieheteroseksualne, warszawskie podziemie jako całą ukrytą we wnętrzach komunistycznej metropolii osobną kulturę. Kulturę, o której bohaterka dramatu Masłowskiej nie ma pojęcia, że istnieje. Michael Foucault przebywając w Warszawie kontynuował pracę nad swoim doktoratem w Polsce opublikowanym pod tytułem Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu. Jednym z kluczowych aspektów jego rozprawy jest opis społeczeństwa orientującego się, że istnieją osoby, które nie spełniają wyznaczonej społecznie normy. Pojawiają się pytania dotyczące ich bytności. Co z nimi zrobić? Wykluczyć na stałe? Czy może utworzyć miejsca alienacji, w których zostaną przysposobione pod wszelkie obowiązujące zasady? „We wstępie do pierwszego francuskiego wydania - który pominięto w wydaniu polskim - Foucault napisał, że praca nad doktoratem zaczęła się »w szwedzkiej nocy«, a zakończyła pod »upartym, jasnym słońcem polskiej wolności«”[14]. Być może właśnie alternatywny sposób życia polskich homoseksualistów był powodem do napisania tych słów. Świadectwem, że powszechnie nieakceptowani mają szansę na polityczną widzialność i równość w przyszłości. Jak zaznacza Guy Hocquenghem w Pragnieniu homoseksualnym[15]: „Można by odnieść wrażenie, że społeczeństwo odrzuca w mężczyźnie to samo, czego żąda od kobiety, że dominacja nad kobietą i wyparcie homoseksualne są jednym i tym samym”[16]. Wyobraźcie sobie podwójnie trudną sytuacje Reginy jako homoseksualnej kobiety w patriarchalnym świecie. Oczywiście wiemy jak trudno żyje się osobom LGBTQ+ w dzisiejszej Polsce, która - z prawnego punktu widzenia - nie sankcjonuje ich związków, dając tym samym świadectwo homofobii. To co druzgocące w dramacie Masłowskiej, to brak wiedzy Reginy dotyczący jej seksualności. Jeden z najważniejszych momentów w spektaklu, czyli scena zbliżenia dwóch kobiet; Reginy i Bogumiły, dzieje się pod płaszczem przysposobienia do uprawiania poddańczego seksu z mężczyzną:
BOGUMIŁA […] Gdyby żartował to się chichrzesz. Gdyby ci coś opowiadał, to słuchasz tak, że niby cię to strasznie interesuje, że on taki starszy i mądry. Oni to bardzo lubią. A jak będzie pijany i stanie się zły, ordynarny, będzie cię wyzywał i mocno chwytał, łapał, to wtedy już nic nie zrobisz, możesz mu dać się całować… (pokazuje) Usta rozewrzyj[17].
Przedstawiony świat jest światem absolutnej niedorzeczności, w którym, grająca Reginę, Maja Pankiewicz idealnie ukazała, paraliżujący młodą dziewczynę, strach przed zbliżeniem z mężczyzną oraz niepewność, która sprawiła, że nie wiedziała czy może objawić przyjemność z okazji stosunku z drugą kobietą. Jakby tego było mało Regina spotyka swoją pierwszą miłość - Judytę (Sonia Roszczuk), która - żyjąc już z partnerem - poddała się społecznej presji stworzenia heteronormatywnej rodziny. Judyta ledwie poznaje Reginę i zbywa ją zdawkowymi odpowiedziami nie mając ochoty na reaktywację dawnej znajomości. Ryziński nam podpowiada:
Nie może być wiedzy o tym, co wiedzy się wymyka. Szaleństwo jest brakiem wiedzy. Dlatego doktorat Foucaulta nie odnosi się do historii pojęć (bo ich nie było), ale do archeologii milczenia (o tym, o czym nie da się mówić). […] Kiedy pojawia się wiedza, pojawia się poczucie bezpieczeństwa[18].
Gdyby Regina miała świadomość tego co ją konstytuuje, gdyby posiadała narzędzia do walki z opresyjnym systemem, to - być może - mogłaby liczyć na zupełnie inne życie. Pozostawiona sama sobie zmuszona została do opierania się jedynie na przeczuciach, a tym, bez odpowiedniego wsparcia, trudno się rozwinąć w coś, co pomogłoby jej przetrwać bez ponoszenia tak wielkich strat. Skoro o potencjalnym wsparciu mowa, to oznacza, że powoli zmierzamy do końca opowieści.
David Bowie przechadza się po Żoliborzu i wchodzi do księgarni na placu Komuny Paryskiej. Nadawany w radiu komunikat o Dusidamku sprawia, że artystę biorą za poszukiwanego mordercę. Przerażona sprzątaczka chwyta pierwszą leżącą luzem płytę i stara się nią przepędzić niespodziewanego napastnika. Bowie mówi coś do niej w niezrozumiałym języku, ale kobieta go nie słucha. Przechwytuje więc od sprzątaczki płytę zespołu Pieśni i Tańca Śląsk, a następnie wychodzi nieco pospiesznym krokiem. Za nim wybiega Dyrektor księgarni, w końcu pojawia się także Plutonowy i cała plejada postaci, które biegną za Bowiem - każda ze swojego powodu. Przestraszony mężczyzna ucieka, wskakuje do pociągu i - można powiedzieć - zostawia niedorzeczną i toksyczną polskość za sobą. Zostaje przegnany z Polski - podobnie jak Michael Foucault. Niemniej jednak: „Foucault rozumiał, że wykluczenie zwraca się zawsze przeciwko wykluczającym. Być może to był kolejny powód tego, że w zniewolonej Polsce nie odczuwał lęku. Wiedział przecież, że w historii świata zło jeszcze nigdy nie wygrało”[19]. Tym tropem poszedł również Marcin Liber, który w ostatniej scenie spektaklu zorganizował koncert Bowiego w Warszawie. Rzucona na scenografię projekcja będąca relacją wydarzeń organizowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet sugeruje nam, że Bowie mógłby być kimś kto pełniłby funkcję sojusznika w walce przeciwko polskiemu patriarchatowi. Mówiąc dobitnie: gdyby żył i gdyby odwiedził Polskę, to z pewnością znalazłby się w tłumie wraz ze strajkującymi kobietami. Dorota Masłowska w wywiadzie dla Newsweeka stwierdza:
»Bowie w Warszawie« jest dla mnie fantazją o wolności. O tym, że mógłby zjawić się tu ktoś, kto odkupi nasze winy, wyzwoli nas z traum, tchnie w nas miłość. Żebyśmy zaczęli być szczęśliwi i wolni[20].
Powyższe słowa nastręczają jednak poważnych wątpliwości. Sytuacja kobiet w Polsce radykalnie się pogorszyła, kiedy tzw. Trybunał Konstytucyjny opublikował wyrok dotyczący prawa aborcyjnego, które - w zasadzie - nie dopuszcza już takiej możliwości nawet jeśli ciąża zagraża życiu kobiety. Ustawa z 1993 roku o planowaniu rodziny również nie sprzyjała kobietom, a wręcz je upokarzała nazywając kompromisem to, co zostało zatwierdzone na ich niekorzyść odbierając tym samym prawo do decydowania o własnym ciele. Dzisiejsze - i największe po 1989 roku - strajki, w których kobiety wyrażają absolutną solidarność z innymi kobietami, określaną również jako siostrzeństwo, świadczą nie tylko o braku samotności w walce o swoje prawa, ale także o odwadze, sile i determinacji. Ktoś taki jak Bowie nie ocali kobiet. Nie przybędzie z odsieczą niosąc powszechne zrozumienie i miłość. Ale jest w stanie stać się sojusznikiem w walce o ich prawa. Jednak to kobiety same wiedzą czego najbardziej potrzebują. Rolą ich potencjalnych sojuszników jest walka o widzialność i słyszalność kobiet, które - w odróżnieniu do pozostawionej samej sobie Reginy - posiadają kolektywną moc i świadomość brakujących im praw.
Marcin Liber dokonując adaptacji Bowiego w Warszawie sięgnąć musiał po cały arsenał przeróżnych niedoskonałości trapiących polskie społeczeństwo, a przede wszystkim kobiety. Powstają pytania; czy będziemy musieli wypić tę symboliczną polską herbatę, nad którą w pierwszej scenie pochyla się Bowie, czy może wylejemy ją do zlewu i zaparzymy coś, co będzie miało lepszy kolor oraz smak? Być może kiedyś będziemy opowiadać następnym pokoleniom o tym jakim smutnym, patriarchalnym i tłamszącym inność państwem była Polska, ale to było bardzo dawno temu i już nie wróci.
***
[1] Według mojej interpretacji pełzający David Bowie ukazuje sytuację polskich kobiet. Nawiązuje tym samym do performansu pt. W miasto autorstwa Anny Janczyszyn-Jaros, która w filmie trwającym dwadzieścia dwie minuty czołga się po ulicach Krakowa zaznaczając niski status kobiet w przestrzeni publicznej po uchwaleniu ustawy ograniczającej prawo do aborcji w 1993 roku. Film jest zresztą częścią wystawy Kto napisze historię łez, którą zobaczyć możemy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
[2] Te konkretne słowa pojawiają się w spektaklu kilkakrotnie i pochodzą z utworu pt. Helokanie znajdującym się na płycie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk zakupionej przez Bowiego, kiedy przebywał w stolicy Polski.
[3] Caroline Criado Perez, Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat stworzony pod mężczyzn, tłum. Anna Sak, Karakter, Kraków 2020, s. 384.
[4] Dorota Masłowska, Bowie w Warszawie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, s. 14.
[5] Niewidzialne kobiety, dz. cyt., s. 176.
[6] Tamże, s. 177.
[7] https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/adam-bodnar-bronmy-kobiet-komentarz/mxmxx58.amp, stan z dnia: 22.01.2022.
[8] Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 95.
[9] Niewidzialne kobiety, dz. cyt., s. 94.
[10] Tamże, s. 102.
[11] Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat, tłum. Anna Dzierzgowska, Karakter, Kraków 2017, s. 68.
[12] Remigiusz Ryziński, Foucault w Warszawie, Dowody na Istnienie Wydawnictwo, Warszawa 2017, s. 29.
[13] Kochankiem Foucaulta był młodzieniec, o którym wiadomo, że nazywał się Jurek Tadeusz S. Miał - ze względu na pochodzenie - trudności z dostaniem się na studia w Warszawie. Jego ojciec walczył w Armii Krajowej i brał udział w powstaniu warszawskiem w stopniu podoficera. Ryziński zaznacza, że rodzic chłopaka mógł faktycznie być solą w oczach komunizmu. SB zaproponowało mu układ na mocy, którego miał szpiegować Foucaulta w zamian za dostanie się na listę studentów UW. Mając 25 lat Jurek pracował w Ośrodku Rozpowszechniania Wydawnictw Naukowych Biblioteki PAN w Pałacu Staszica (Ośrodek Kultury Francuskiej znajdował się nieopodal). Foucault pewnego dnia odwiedził bibliotekę i poznał tam uroczego młodego człowieka, który, jak wskazuje Daniel Defert - partner Foucaulta, przeglądał dzieła Marska i Engelsa. Kiedy Foucault zapytał się dlaczego ten to czyta, chłopak odpowiedział, że powód jest jeden; nikt inny tego nie robi. Ich relacja kwitła, a zaplanowana przez SB inwigilacja miała skończyć się dyplomatycznym skandalem, w którym Jurek S. oraz Foucault zostali przyłapani w intymnej sytuacji w pokoju hotelu Bristol. Homoseksualizm nie był, co prawda, nielegalny w Polsce Ludowej, ale nielegalna była prostytucja. Jakiekolwiek podejrzenia, że francuski filozof mógł zapłacić chłopakowi za seks zaowocowały natychmiastowym opuszczeniem Polski przez Foucaulta.
[14] Foucault w Warszawie, dz. cyt., s. 108.
[15] Napisana w 1972 roku rozprawa, uznana za wywrotową i wyjątkowo istotną w - rodzącej się wówczas - teorii literatury queer.
[16] Guy Hocquenghem, Pragnienie homoseksualne, tłum. Piotr Skalski, Ostrogi, Kraków 2021, 190.
[17] Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 74.
[18] Foucault w Warszawie, dz. cyt., s. 111.
[19] Tamże, s. 114.
[20] Jacek Tomczuk, Masłowska o polskich traumach. Mnie bez wojny nie ma, „Newsweek Polska”, 1/2022 3-9.01.22, s. 45.