"W stronę Schulza" - to kapitalny tytuł. Wyraża zamysł wystawy Leszka Mądzika, odpowiada także moim osobistym emocjom związanym z poznawaniem Schulza. Artysta z Drohobycza jest jak horyzont, oddala się, im bardziej się doń zbliżamy. To, co jest jego esencją, odsłania się i jednocześnie pozostaje poza naszym zasięgiem - o wystawie Leszka Mądzika na Majdanku i premierze "Nocy wielkiego sezonu" w Teatrze im. Osterwy w Lublinie pisze ks. Alfred Wierzbicki w Gazecie Wyborczej - Lublin.
Odwiedziłem wystawę Leszka Mądzika w Kielcach i od razu mnie poruszyła swą dramaturgią. Obawiam się, że w chłodnej refleksji nie potrafię już oddać rosnącego napięcia poznawczego i estetycznego, jakie towarzyszyło przeżywaniu tej wystawy. O przeżyciach trudno bowiem opowiadać, a Mądzikowi udało się urządzić seans. Zaczyna się dość konwencjonalnie. Przegląd wielorakiej obecności Schulza w malarstwie i grafice XX wieku. Co za nazwiska! Wielcy i samodzielni mistrzowie. Jedni czerpią tematy z schulzowskiej wyobraźni, inni nawiązują do jego postaci jako symbolu. Nauczyciel rysunku w drohobyckich gimnazjach, autor "Xięgi Bałwochwalczej", twórca "Sklepów cynamonowych", tragiczna postać polskiego Żyda, okazuje się jedną z największych inspiracji polskiej sztuki XX wieku. Materia pierwszej części wystawy jest tak bogata i gęsta, że wystarczyłoby jej na kompletną ekspozycję o wyrazistym przesłaniu. Leszek Mądzik jednak dokonał przypom