Zamiast prowadzić grę pozycyjną marszałek powinien zastosować klasyczną ucieczkę do przodu i odwołać dyrektora. Ten jak najszybciej prostuje swoją sytuację w KRS, a zarząd województwa ponownie powołuje go na szefa instytucji. Pozostaje tylko taki scenariusz wyjaśnić opinii publicznej. I liczyć, że jego najsłabsze ogniwo nie pęknie - pisze Tomasz Maleta w Kurierze Porannym.
Dynamika, z jaką marszałek Jarosław Dworzański stara się rozstrzygnąć sprawę Cezarego Cieślukowskiego jest odwrotnie proporcjonalna do statyki, jaką wykazuje w sprawie Roberto Skolmowskiego. A przecież oba przypadki mają wspólny mianownik: wniosek Centralnego Biura Antykorupcyjnego o odwołanie zarówno członka zarządu województwa, jak i dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej. Ten pierwszy miał naruszyć ustawę o pracownikach samorządowych, ten drugi tzw. ustawę antykorupcyjną. Dysproporcja marszałka w podejściu do obu spraw nie dziwi. Z jednej strony od co najmniej roku Jarosław Dworzański i Cezary Cieślukowski nie darzą się - delikatnie pisząc - sympatią. Publicznie co rusz dają okazję do wzajemnych uszczypliwości. Pikanterii konfliktowi dodaje fakt, że obaj mają rekomendację Platformy Obywatelskiej do zasiadania w zarządzie województwa. Nic dziwnego, że marszałek uzbrojony w arsenał jakim jest wniosek CBA, próbuje po raz kolejny strzelać