Przeczytałem jeszcze raz cały wywiad i nie znalazłem tam żadnej uwagi na temat mojej oceny książki Elżbiety Baniewicz (przypomnę też, że sam w rozmowie nie uczestniczyłem). Paweł Płoski jedynie przypomina, że upominałem się o biografie wielkich naszych twórców przy okazji jednej z konferencji organizowanych przez Instytut - pisze Wojciech Majcherek na swoim blogu.
Do serii adresów z cyklu: "Przy tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy", skierowanych do dyrektora Instytutu Teatralnego, dołączyła także Elżbieta Baniewicz. Jej wypowiedź opublikowana w e-teatrze jest tyleż płomienną pochwałą dyr. Nowaka ("wielkie, kolorowe ptaszysko"), co stanowczą odprawą, jaką daje krytykom, czyli kolegom z redakcji "Teatru" i mojej skromnej osobie (którą nota bene wymienia tylko z nazwiska, imię pomijając). Nie potrafię odpowiedzieć pani Baniewicz z równą elegancją. Bo co musiałbym napisać, by zrównoważyć jej jakże finezyjny epitet o "małym, prowincjonalnym zawistniku" i "czterech kauzyperdach"? Nie mam aż tak polemicznego temperamentu, a również, co być może panią Baniewicz zaskoczy, przeszkadza mi szacunek, jakim darzę jej pisarstwo krytyczno-teatralne. Mogę mieć tylko nadzieję, że jej tekst jest chwilową oznaką słabości i nie ma w jej przypadku zastosowanie sławne powiedzenie: styl to człowiek. Zmuszo