„Very funny” w reż. Patrycji Kowańskiej i Dominiki Knapik na 44. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
VERY FUNNY Grubej, czyli Patrycji Kowańskiej, i Głupiej, czyli Dominiki Knapik, to spektakl teatru minimalistycznego, wybitnie autorskiego, o zaskakującej formie, nieprzewidywalnym scenariuszu. Interdyscyplinarny teatralnie korzysta ze swobody improwizacji, jest performatywny, bazuje na osobistym, intymnym materiale: własnych historiach aktorek, ich osobowościach, charakterach, wiedzy, talentach, doświadczeniu, tożsamościach, ciałach. STATEK GŁUPCÓW Hieronima Boscha, cytaty pochodzące z dramatów Szekspira, inne teksty są jedynie analogią, odrębnym kostiumem, staromodnym kontekstem dla wypowiadanych treści, pozwalających wniknąć głęboko w sferę prywatną odtwarzanego procesu twórczego, który doprowadził do realizacji tego projektu. Spektakl rozsadza skostniały stereotyp tradycyjnej sztuki; zakłóca linearną historię, rezygnuje z grzecznego grania, bo uruchamia nonszalanckie aktorstwo(grajta jak chceta), proponuje jakby niczym nie wymuszoną metaforyczną akcję oraz tworzy charakterystyki bohaterek bezpośrednio z życia wzięte. Jest patchworkiem złożonym z wsobnych mikro narracji z pauzami koniecznymi do przygotowania kolejnych scen a później ich nonszalanckim przebiegiem(my wam pokażemy). Celem jest spontaniczność, kreatywność, autentyczność, wiarygodność, szczerość poszukiwań. A tak naprawdę wpisana w życie, również to twórcze, frustracja. Rozczarowanie teatralnym światem, który nie jest tak doskonały, jak się niektórym wydaje. Stąd eksperymentowanie, próby stworzenia czegoś wyłącznie swojego: o sobie najpierw dla siebie, później ewentualnie dla widza(bierzta co chceta). Czyż nie tym jest prawdziwa sztuka? Grą po nic(sztuka dla sztuki) lub o wszystko(to, co już było ale w nowej formie, kontekście, znaczeniu i oczywiście grać, grać, przetwarzać, tworzyć, tworzyć). Konstruktem eksplorującym siebie, publiczną projekcją, bolesną wiwisekcją, kreacją świata indywidualnego, który ma ambicję stać się autonomicznym uniwersum, przepracowaniem tego co uwiera i boli w kompozycji bezpretensjonalnej, bezkompromisowej, odważnej, ryzykownej. Kontrowersyjnej. Ekshibicjonistycznej. Co wypełnia warunek pełnej wolności ekspresji twórczej. Obnażającej sfrustrowanego ducha i pozbawionej wszelkiej broi ciało( tyle że w butach=trza iść w butach na scenę) w choreograficznych układach gimnastycznych(brawo!). Gdzie dom zredukowany jest do możliwego wszędzie i zawsze -to rozkładanego, to do raz, dwa, trzy zwijanego- namiotu. Nie ma ostoi, nie ma stroju, w którym można by się ukryć.
Wcześniej GRUBA gra Falstafa, a GŁUPIA błaznów i te linki do klasyki mają sens, może gruby i głupi ale jednak. Ksywy są prowokacją rzuconą w twarz malkontentom. Przewrotną charakteryzacją i kostiumem, które nie ukrywają ale demonstrują dezynwolturę, pokazuje nam postaci, które mamy zobaczyć: niepoważne, zwariowane, pokręcone, wulgaryzujące i bekające dezynwolturą. Tymczasem sceniczne osoby nie mają nic do ukrycia, wychodzą z niebytu, cienia, czasu hibernacji, bo wkraczają w sferę publiczną, bo do cna się odsłaniają, zrzucając wszystkie warstwy ochronne, maskujące. Gruba i Głupia jednych zawstydzają, innych zaskakują nieskrępowaną obscenicznością. Są i tacy, którzy nic z tego coming outu z kanonu teatru nie rozumieją. A tutaj aktorki grają siebie. Mają wszystko na sprzedaż. Na pokaz. Ich ciało jest kostiumem, znakiem, komunikatem. Moderatorem myśli i emocji. Patrycja Kowańska zDominiką Knapik odsłaniają cały proces twórczy z najbardziej krwistymi bebechami, nic nie owijając w bawełnę. Zachodzi podejrzenie, że manipulują. Nie sądzę. Chcą się z nami, widzami, komunikować. Opowiedzieć o kruchości ludzkiego losu, o procesie twórczym, inspiracjach. Jest to i boleśnie desperackie i w naturalny sposób szczere. Bo dające wiarę, że prawdziwe. A że chropowate w formie, a że niewygodne, bo niejasne(intencje, powód, sens, znaczenie), uwierające estetycznie(wow golizna)-trudno. Sztuka ma wzbudzać emocje, prowokować do myślenia, nieść tajemnicę, zadawać pytania, formułować zadanie do wykonania, drażnić-ta naprawdę daje. Bardzo szybko pozwala opowiedzieć się widzom, czy akceptują taki teatr, bo budzi ich zainteresowanie czy uznają go za absurdalny, bo czują zażenowanie, niesmak, konsternację, a nawet złość. Może o to autorkom chodziło, by nie był ładny, łatwy i przyjemny. Jednoznaczny. Trzeba obejrzeć ten spektakl, by stwierdzić, czy było warto. Jeśli interesuje nas przekraczanie granic w teatrze, burzenie i tworzenie, sięganie w głąb może to spotkanie być niebanalnym doświadczeniem. Cóż, dziś jednak przeważnie oczekuje się, by sztuka tworzyła strefę komfortu, pocieszenia, przyjemności. Dawała poczucie bezpieczeństwa, była czytelna, bezbolesna. Very funny.