„Co gryzie Gilberta Grape'a” wg Petera Hedgesa w reż. Karolina Kowalczyk w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Zuzanna Liszewska-Soloch w „Teatrologii.info”.
Karolina Kowalczyk wzięła na warsztat powieść Petera Hedgesa Co gryzie Gilberta Grape’a, zekranizowaną przez Lassego Hallströma w 1993 roku z pamiętnymi rolami Johnny’ego Deppa jako Gilberta i Leonarda DiCaprio jako Arniego.
W Co gryzie Gilberta Grape’a na deskach Teatru Powszechnego matkę gra aktor Michał Jarmicki i ta matka – wieloryb, spoglądająca na wszystkich z góry, z antresoli, staje się trochę matko-ojcem, kimś pozbawionym określonej płci, a zarazem wspomnieniem ojca, może trochę nawet Bogiem.
Życie rodzinne koncentruje się wokół niej, przeskalowanego, plastikowego i sztucznego rodzinnego stołu oraz jedzenia, W filmie i matka, i ojciec umierają, ojciec śmiercią samobójczą. W inscenizacji Karoliny Kowalczyk rodzeństwo wydaje się przychodzić i zwierzać ze swoich problemów na grób ojca. Gilbert łowi z nieobecnym ojcem ryby. Rodzeństwo naprawia też zniszczoną podłogę. Matka, uwięziona przed telewizorem w górnej kondygnacji mieszkania, gdzie pod ciężarem jej kroków zapada się podłoga, w końcu podnosi się z fotela, by zainterweniować w sprawie aresztowanego najmłodszego syna i ta scena mocno zapada w pamięć. Rolę Arniego gra aktor z zespołem Downa z Teatru 21 – Daniel Krajewski. Jest wiarygodny i autentyczny, porusza.
Dobrze czuje się na scenie i widać ogrom współpracy między nim a jego scenicznymi partnerami. Więcej niż z filmu dowiadujemy się o siostrach dźwigających ciężar codzienności – dbającej o cały dom, zmęczonej Amy (świetna Aleksandra Bożek) i rozedrganej, emocjonalnej Ellen (Natalia Lange).
W przeciwieństwie do filmowej bohaterki nie ćwiczy ona na trąbce, lecz szyje, hałasując maszyną do szycia, kostiumy na urodzinowe przyjęcie Arniego, który wkrótce kończy osiemnaście lat. Andrzej Kłak, będący dojrzałym mężczyzną, wcielił się w rolę Gilberta. To on wydaje się najbliżej Arniego, a jednak coś w nim pęka. Gilbert, chociaż chce być dobrym człowiekiem, w pewnej chwili nie wytrzymuje i bije ukochanego brata, którego dotąd zawsze bronił przed okrucieństwem, szyderstwami i w ogóle światem.
W spektaklu nie ma wątku romantycznego z Becky, która pomaga Gilbertowi.
W adaptacji i przedstawieniu Kowalczyk bohaterowie są bardzo osamotnieni w swojej sytuacji, przeciążeni cieniem śmierci ojca, koniecznością opieki nad Arniem i przytłaczającym poczuciem odpowiedzialności, szarą egzystencją, a także problemem otyłości matki, która stała się już kalectwem oraz zmartwieniami z powodu z jej depresji.
Łączą ich trudne relacje, miłość przeplata się z pretensjami, lękiem, własnym osobistym niespełnieniem, poczuciem uwięzienia w domu. Ellen obawia się, że będzie tak samo otyła jak matka. Amy przeraża myśl, że jest w ciąży, a dziecko może się okazać niepełnosprawne. To spektakl o empatii i cierpliwości wystawianej na próbę, o pamięci, tęsknocie, o rodzinnych sekretach, o trudnościach w znalezieniu równowagi w poczuciu związku z domem rodzinnym i dorosłością. To przedstawienie umowne i ciekawe, które kończy się optymistycznie – nadzieją. Największą siłą Co gryzie Gilberta Grape’a jest gra aktorska, na którą położony jest główny nacisk twórców.