Zbiór wspomnień Urszuli Bielskiej idzie w poprzek oficjalnej, utrwalonej narracji na temat Jerzego Grotowskiego.
Zarazem jednak, jak zwiastuje tytuł publikacji, narracja autorki nie ogranicza się do wspomnień z opolskiego okresu twórczości reżysera i tworzonego przez niego zespołu. Bielska – zwana przez przyjaciół "Wojtkiem" ze względu na zajmowanie mieszkania przy ul. św. Wojciecha w Opolu – w latach 1962–1965 była kierowniczką administracyjną Teatru 13 Rzędów. Na trzystu niewielkich stronach wydanych przez krakowskie Wydawnictwo Żywosłowie opisuje całe swoje życie: od dzieciństwa w czasach drugiej wojny światowej, przeprowadzki ze wsi Dobra Szlachecka do Sanoka, przez młodość i pierwsze romantyczne relacje po pracę w opolskiej milicji, a następnie okres teatralny, kiedy to jej dom – jak pisze – "stał się sypialnią, jadalnią, łaźnią, pralnią i klubem całego niemal zespołu Teatru 13 Rzędów".
Czytaj więcej
Jej pozbawiony literackiego filtra styl (można by go określić jako formę parezji, czyli akt swobodnego i odważnego mówienia prawdy) sprawia, że lektura tej książki jest angażująca niczym wysłuchiwanie barwnej gawędy osoby o dużym doświadczeniu życiowym. Bielska pisze potoczyście, szczodrze dzieląc się detalami, które osadzają jej opowieść w materialnym wymiarze życia: kąpiel całej rodziny kolejno po sobie w tej samej wodzie, placki pieczone na płycie kuchennej, suszenie ubrań po brodzeniu w ulewie, sześć kilogramów karpia w galarecie, jedwabne majtki w prezencie, podżyrowanie pożyczki na futro z nutrii, sny o krokietach i brokułach… Hojności w opisywaniu detali towarzyszy szczerość emocjonalna – dramatyczne losy autorki (dzieciństwo w czasach wojny, przedwczesna utrata rodziców, samobójcza śmierć dzieci) przedstawione są za pomocą prostego, bezpretensjonalnego języka. Jest to ten rodzaj prostoty, która – kiedy opisuje wstrząsające wydarzenia – głęboko dotyka swoją ostrością.
Książka Bielskiej nie jest suplementem do biografii Grotowskiego, ale odrębnym nurtem; alternatywną drogą wyznaczoną przez inną optykę, inne motywacje i inne narzędzia. Bielska nie była pracownicą artystyczną, ale administracyjną – a jej odbiór sztuki miał wymiar "nieprofesjonalny", co sama zresztą kilkukrotnie podkreśla ("Nie jestem fachowcem, raczej zwykłym widzem podatnym na >>atmosferę przedstawienia<<"; "[Grotowski] uważał, że moja percepcja teatru jest czysta i bezpośrednia"). W książce zawarte zostały jej refleksje na temat spektakli Grotowskiego oraz zapis doświadczenia lektury opasłego tomu "Tekstów zebranych"wydanego w 2012 roku.
Publikacja tej książki to gest oddania głosu kobiecie i osobie niebędącej ani artystką, ani badaczką czy krytyczką teatru. Dlatego też wspomnienia Bielskiej usytuować można w gronie narracji przeciw-historycznych – takich, które kontestują oficjalnie przyjmowane porządki, wyprowadzając opowieści alternatywne wobec ustanowionej i stabilnej wiedzy. We wstępie zatytułowanym "Zupełnie inna historia" Dariusz Kosiński, redaktor tego zbioru, pisze, że zwycięzcom, przez których (i dla których) pisana jest historia nikt już dziś nie wierzy. Książka Bielskiej jest symptomem kryzysu historii pisanej wielką literą. W prześwitach powstałych w zwycięskiej historii pojawia się herstoria – głos kobiecy, dotąd skrzętnie pomijany i lekceważony. W kontekście Grotowskiego ten wymiar herstoryczny ma zresztą szczególne znaczenie. Bielska pisze między innymi, że Grotowski "zawsze uważał, że rola kobiet jest poślednia", a jej działania powinny ograniczyć się do pracy reprodukcyjnej: wspierania i "oporządzania" mężczyzn, którzy bez zakłóceń sprawami przyziemnymi zajmowaliby się w tym czasie pracą twórczą.
Czytaj więcej
Sposób prowadzenia narracji przez Bielską ujawnia mechanizm pracy pamięci. Ujawnia także różnicę i napięcie między pamięcią (jako sferą selektywną, nieciągłą, osobistą, pełną luk) i historią (oficjalną, spójną, o logicznej i powszechnie niedyskutowalnej strukturze). Będąc czytelnikami tej książki, stajemy się zarazem świadkiniami czegoś, co nazwałabym "spektaklem pamięci" – przedstawieniem o nielinearnej konstrukcji, w ramach którego umysł z niejasnych przyczyn podrzuca nagle zamierzchłe, marginalne szczegóły; wydobywa znaczenia, które podmiotka pamięta w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Autorka gdzieniegdzie wprost odsłania mechanizm pracy pamięci: "Dziwne rzeczy z tego czasu pamiętam – jakby oderwane fragmenty, co ciekawe – związane z jedzeniem"; "Pewne zdarzenia, sytuacje czy osoby pamiętam doskonale, inne, czasem ważniejsze, umknęły mi zupełnie". Odsłania także kulisy praktyki pisania i swoją relację z tym procesem: "Chwilami wydaje mi się, że już nie będę pisać, a później okazuje się, że to uzależnienie".
Prostota i szczodrość języka Bielskiej buduje obraz Grotowskiego, który daleki jest od obrazu artysty-maga, "wybitnej jednostki". Autorka momentami bezwzględnie rozprawia się z narosłym wokół reżysera mitem. "Jej" Grotowski to w dużej mierze manipulant żywiący się skłócaniem małżeństw, jątrzyciel eksperymentujący na żywych organizmach, obsesyjnie kontrolujący tyran zakazujący stosunków seksualnych czy wymuszający całodniowe posty. Wspominając pierwsze przypadkowe spotkania z nim przyznaje, że wydawał się jej "figurą dziwną, by nie powiedzieć groteskową". "Do tego grubas, żarłok i łakomczuch", dodaje Bielska z właściwą swojemu stylowi swobodą. Zarysowuje ewolucję, jaką przeszedł w kontekście relacji z zespołem: od dowcipnego kolegi przez wymagającego absolutnego posłuszeństwa Bossa (jak sam siebie nazywał) do nieprzystępnego, bezwzględnego prowokatora karmiącego się tworzonymi przez siebie konfliktami. Bielska niejednokrotnie oddziela jednak sferę artystyczną od codziennej, społecznej sfery funkcjonowania Grotowskiego. Przyznaje, że jako twórca i myśliciel zdołał ją zaczarować, choć jego poczynania "w zakresie czysto ludzkim" oceniała bardzo surowo. Ta sroga i jednoznaczna ocena pojawia się w książce wielokrotnie. Bielska pisze, między innymi, że pomimo uznania dla wkładu reżysera w światową kulturę, jego metody były i są dla niej niewybaczalne. Za przykład podaje Ryszarda Cieślaka, którego życie – jej zdaniem – "rzucone zostało na stos". "W moim głębokim przekonaniu człowiek zawsze powinien stać na pierwszym miejscu, nawet przed pięknymi ideami, które wymagają ofiar", pisze Bielska. Zaprzecza także mitowi o wspólnotowym charakterze działań zespołu ("w Teatrze nie było wtedy jakiejś wspólnoty. Bardzo często Grot kogoś atakował albo obmawiał").
Symptomatyczne jest to, że kolejny głos destabilizujący mit Grotowskiego należy do kobiety. O ciemnych stronach współpracy i znajomości z reżyserem opowiadała również Teresa Nawrot (w rozmowie z Remigiuszem Grzelą wydanej w zbiorze "Wolne" mówiła, że oprócz nieba przeżyła z Grotowskim także piekło). Do wyznań Nawrot Bielska nawiązuje w rozdziale "Siostrzane głosy", w którym nadaje tak konfesyjnym, pochodzącym "ze środka" opowieściom szczególną wartość:
Potomni będą sięgali do tego, co zostawi po sobie Teresa Nawrot, a nie po niezmienne opinie panów profesorów, że wielkość i talent równa się świętość.
Po lekturze książki Bielskiej słowa autorki zaaplikować można także do niej samej. Bardzo prawdopodobne, że potomni będą sięgali do tego, co zostawi po sobie Urszula Bielska.
Urszula Bielska, "Wojtek: Nie samym Grotowskim żyłam", redakcja i opracowanie Dariusz Kosiński, Kraków 2021, Wydawnictwo Żywosłowie
https://culture.pl/pl/dzielo/urszula-bielska-wojtek-nie-samym-grotowskim-zylam-wspomnienia-i-refleksje