„Faust" Milko Lazara w choreogr. Edwarda Cluga z OperyBalet u w Mariborze (Słowenia), pokazy w Lublanie. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.
Dla świata muzyki i tańca Faust Johanna Wolfganga von Goethego pozostanie jako nieustanne źródło inspiracji. Choć nierozerwalnie łączy się z operą Charlesa Gounoda, to jeden fragment tejże kompozycji wszedł również do repertuarów scen baletowych jako element autonomiczny. To Noc Walpurgii, która staje się motywem poszukiwań dla wielu choreografów, a ów sabat czarownic, złych duchów daje pole do szerokiej interpretacji oraz ukazania ciekawej formy układu tańca. Jednak niewiele powstało odrębnych opracowań do owego wiecznego mitu, który stanowi perłę literatury i niedoścignione zbiór myśli nie tylko o istocie człowieka, ale również wadzenia się z tym co pozaziemskie. Jedną z ostatnich prac przygotował Edward Clug, dyrektor baletu w Mariborze. Oryginalnie powstała ona dla zespołu w Zurichu w roku 2018, a obecnie powtórzona z macierzystą formacją Słowenii. To jedna z najciekawszych, oryginalnych grup w Europie, a wszystko za sprawą adoptowanego Rumuna, świetnego choreografa – Edwarda Cluga, z którym wywiad można przeczytać w najnowszym numerze „Magazynu Kulturalnego Chama”. Nie będę ukrywał, że należy on do mojego kalejdoskopu najlepszych twórców tańca, którego kreska ruchu jest zjawiskowa, nietuzinkowa, a koncept twórczy trzyma w napięciu od początku do końca przedstawienia. Co ważne, Clug tworzy nie tylko krótkie układy, ale jego specjalnością są właśnie wieczory pełnospektaklowe, balety narracyjne, które posiadają – co najmniej – jeszcze jeden walor: świetną dramaturgię. Nie są zlepkiem wejść i zejść, ale przemyślanym konceptem artystycznym budującym klarowny przekaz. Ostatnią pracę tegoż artysty podziwiałem w Lublanie. Stolica Słowenii nie tylko posiada stały zespół baletowy, ale również niezwykle często gości kompanie przyjezdne z całego świata. Owym miejscem prezentacji jest Cankarjew Dom. To powstałe na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku największe centrum kulturalno-kongresowe Słowenii. Posiada kilka sal widowiskowych, kawiarnie, sale wystawowe. Jest istnym miejscem spotkań ze sztuką, gdzie taniec odgrywa jakże ważną rolę. Instytucja jest również współproducentem wydarzeń, w ten sposób wzbogaca ofertę kulturalną całego kraju. Tak właśnie jest w przypadku Fausta, który wspólnie przygotowano z mariborską sceną. I co ważne, choć Słowenia to kraj kilkukrotnie mniejszy powierzchniowo i pod względem ludności od Polski, to balet cieszy się ogromnym powiedzeniem, a nazwisko Cluga jest magnesem przyciągającym widzów, a także jego osoba to marka, która rozsławia słoweńską scenę na całym świecie. Jego Faust jest pełen zaskoczeń, smutku, ciemnej barwy, ale przede wszystkim przepełniony świetnym układem tańca i jasnym przekazem.
Istotnym elementem widowiska jest, wykonywana na żywo, muzyka. Kompozytor Milko Lazar, jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy sceny muzycznej kraju dawnej Jugosławii i to co ciekawe zarówno tej elektronicznej jak i symfonicznej, to stały współpracownik choreografa. W jego podkładzie do ostatniej premiery przebijają dwa uzupełniające się motywy przewodnie. Z jednej strony, to inspiracje minimalistycznymi, powtarzalnymi utworami Philipa Glassa, a z drugiej posiadające źródła w muzyce baroku fragmenty na skrzypce i klawesyn. Brzmią one niepokojąco, są zrytmizowane i idealnie towarzyszą idei Edwarda Cluga. Mrok muzyki odczuwa się również na scenie. Większość scen skąpana jest w barwach ciemnych, onirycznych. Bowiem choreograf tworzy świat wywiedziony ze świata upadłych aniołów, czarnych uskrzydlonych postaci. Pierwsze fragmenty są pełne niepokoju i wprowadzają w świat niepewności. To postaci leżące na scenie i uderzające skrzydłami o jej powierzchnię. Owe drżenie to jak wyczekiwanie na ofiarę. W tej przestrzeni pojawia się Mefistofeles (Thomas Martino), który jak demiurg nie tylko stoi na czele owej hordy, ale również poszukuje ofiary. Nie ma wojny z aniołem, ta postać jest tylko delikatnie zarysowana, a bohater do uwiedzenia to właśnie Faust. Stary, niedołężny, popychający inwalidzki wózek jako czas wspomnień i doświadczeń przeszłości. Próba samobójcza zwieńczona niepowodzeniem staje się polem dla aktywności szatana. I zaczyna się ten romans, więzi i dominacji. Clug jest w swoje pracy nieprzewidywalny. Bowiem tym, co pobudza tytułowego bohatera do odmiany, jest figura czarnego pudla. Tu to dmuchana zabawka, z której clowni na ulicach wyczarowują różne zwierzęta. Owa fascynacja tą postacią pobudza do podpisania kontraktu na młode życie i nieuniknioną śmierć. Tworzy się nowy Adam niczym w rzeźniczym sklepie, zbudowany z nowych kości i ciała, który urzeka młodą Małgorzatę. Ulega ona naporom Fausta, a scena z uwiedzenia perłami jest majstersztykiem i ukazaniem jak można świetnie pokazać zauroczenie. Nie inaczej wygląda wspólny wypad za miasto, gdzie postaci są zmultiplikowane, a taniec niesamowicie pantomimiczny świetnie pokazujący więzy i powiązania. Związek młodych jest krótkotrwały, ale gwałtowny, którego owocem jest dziecko, które ginie w niesamowitej scenie z rąk własnej matki. Czarne anioły otaczają scenę, wprowadzają wózek, a inne kobiety wiadra z wodą. Małgorzata nalewa ją do dziecięcego miejsca wytchnienia, a inne imitują śmierć. Ciarki po plecach przechodzą, a sugestywność oczarowuje. Finał to ukazanie zbawienia Małgorzaty, a także Noc Walpurgii, niesamowitej uczty, gdzie króluje robactwo, mary i dziwy, które pożerają Fausta jak szczątki pochowane w grobie. Kolejne spotkanie z Mefistofelesem jest nieuniknione. To już koniec, czas odejść.
Co interesujące choreograf nie jest dosadny w owej opowieści. Z jednej strony są sceny niesłychanie wyciszone, subtelne, gdzie magia popisów solo i duetów oczarowuje. To szczególnie sekwencja Fausta i Mefistofelesa w minimalnym kubiku wypełnionym mgłą, którzy siłowo ukazują specyficzne więzy i relacje. Na drugim biegunie pozostają wykonania grupowe, świetnie ułożone i synchronicznie dopracowane. Życie Fausta oparte jest na kontrapunkcie. Mefistofeles pojawiający się w życiu, a z drugiej strony fascynacja śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. Samotność i sceny uczniów zauroczonych geniuszem mistrza. Owych grupowych popisów jest więcej to one napędzają oś widowiska, są jak sztylety i zbawienia dla osoby Fausta – umierającego i odradzającego się.
Ten wieczór jest wyprawą do świata pożądania, odmiany, wyrwania się schematom i uwiedzenia przez drugą osobę. Mefistofeles jest niesamowitym, pełnym pożądliwości mężczyzną z krwi i kości. Niby uczeń, a odmieniec w czerwonych trampkach, który wkrada się do odizolowanego świata bohatera. Jego ruch jest ostry, wyrazisty, ale olśniewający. Thomas Martino, na co dzień tancerz baletu Theater Basel jest świetnym wykonawcą roli. Jego demoniczność urzeka, a postać zagospodarowuje całą przestrzeń sceny. Przyćmiewa on inny związek Fausta (Davide Buffone) i Małgorzaty (Monja Obrul), którzy świetnie odnajdują się w swoich partiach, ale nie wykraczają dalej niż ramy wysokiej poprawności. Ale właśnie ten wieczór jest tak pomyślany, aby ukazać pokusę jako niebezpieczeństwo i zagrożenie dla nas w dniu dzisiejszym, a nie tylko znanych z kart Goethego.
Całość rozegrana jest w mrocznej przestrzeni, nie najlepiej rozświetlonej. Elementem wzbogacającym są tła poszczególnych sekwencji, które stanowią dopełnienie opowieści. Owa symbolika (scenografia: Marko Japelj) posiada magię, która pozostaje na długo pod powiekami. Czasem prostym znakiem można powiedzieć więcej niż rozbudowaną, barokową dekoracją.
Przedstawienie słoweńskie to magia świata, relacji międzyludzkich, poszukiwania, ale przede wszystkim zauroczenia. Nie ważne kto kogo i jak, ale zdobycz jest czymś nadrzędnym. To wieczór z mądrym przekazem i świetnym tańcem. Warto poznawać Cluga, który zapewne nie raz jeszcze zaskoczy.
Faust, Milko Lazar, choreografia Edward Clug, dyrygent Simon Krecic, Opera Balet Maribor, pokazy w Lublanie, styczeń 2024.