EN

3.01.2023, 11:51 Wersja do druku

Ugasić rodzinny pożar… dwusetny raz!

„Pomoc domowa” Marca Camolettiego w reż. Krystyny Jandy w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. Kasia Chmura

Francuski pisarz Marc Camoletti to specjalista w zakresie tworzenia dynamicznych komedii. „Pomoc domowa” to jedno z jego najpopularniejszych dzieł, a jeśli dołożyć do niego reżyserskie niuanse Krystyny Jandy oraz powalającą ekspresję aktorów (na czele ze wspomnianą szefową Ochu oraz Katarzyną Gniewkowską) – tytuł stołecznego teatru był skazany na sukces. Poniedziałkowy pokaz (02.01) wiązał się z okrągłym jubileuszem i nikogo z obecnych na widowni nie dziwi chyba fakt, że Krystynie Jandzie zupełnie nie nudzi się dwustukrotne gaszenie rodzinnych pożarów, bowiem „Pomoc domowa” śmieszy nie tylko publiczność, ale również samych wykonawców.

Fabuła tej porywającej farsy jest prosta. Ola (Katarzyna Gniewkowska) i Norbert (Krzysztof Dracz) są małżeństwem. Oboje zdradzają swoich partnerów. Oboje, tej samej nocy, sprowadzają do mieszkania kochanków (Barbara Wypych i Mirosław Kropielnicki). Plany pani i pana domu pozornie komplikuje fakt, że na zapowiedziany weekendowy urlop nie wyrusza jednak charakterna pomoc domowa (tylko nie sprzątaczka!), czyli wszędobylska i pozbawiona skrupułów, a nade wszystko szczera i zdystansowana Beata (Krystyna Janda). Piszę o pozornej komplikacji, ponieważ Beata staje się z czasem postacią kierującą biegiem akcji, a w zasadzie kierującą tym, co o wydarzeniach scenicznych myślą poszczególni bohaterowie dramatu. Gadatliwa, acz „niemówiąca wiele”, pomoc domowa być może nieumyślnie staje się strażniczką rodziny, dzięki której małżeństwo Oli i Norberta, po kuriozalnej nocy, wraca na dawne tory.

Trudno napisać coś odkrywczego o spektaklu tak wartkim i błyskotliwym w humorze. Warto może wspomnieć, że niektóre z kwestii bohaterów (z trzeciego rzędu) były niesłyszalne, ale to bynajmniej nie z powodu złej emisji aktorów, a raczej z uwagi na gromkie i nieustające salwy śmiechu widowni. Krystyna Janda podczas naszej rozmowy w trakcie Gorzowskich Spotkań Teatralnych wspomniała, że „Pomoc domowa” to „najprawdopodobniej jeden z najśmieszniejszych spektakli w Polsce” i reakcje publiczności podczas jubileuszowego pokazu były tego najlepszym dowodem.

W produkcji Och Teatru zachwyca nie tylko humor, ale również charyzma aktorów, którzy w swoje postaci wkładają ogrom witalności i fizyczności. W tym względzie szczególnie zachwyca Katarzyna Gniewkowska, która w każdym calu oddaje się nonszalanckiej postaci Oli. Na zupełnie innym biegunie zdaje się przebywać postać Krystyny Jandy, która mimo spożycia zdecydowanie zbyt dużej ilości whisky, nieustannie zachowuje trzeźwość umysłu i zdrowy dystans do następujących zdarzeń. Beata w związku ze swoją postawą doczekuje się nawet komplementu ze strony pani domu, z pełną powagą stwierdzającą: „Pani to jednak myśli”. Niektórych zadziwić może trafność spostrzeżenia Oli, ale może nawet tak niefrasobliwej osobie jak ona, pod wpływem nadmiaru alkoholu, przyjść mogą do głowy trafne wnioski. Proszę o wybaczenie tego sarkazmu, który jako forma ekspresji zdecydowanie bliższy jest tytułowej postaci przedstawienia Och Teatru. Prawda jest taka, że nieuważność, a przede wszystkim karykaturalność bohaterów pióra Camolettiego jest ich największą siłą.

201. pokaz „Pomocy domowej” już wyprzedany, ale warto rozejrzeć się za biletami na lutowe przedstawienia.

Tytuł oryginalny

Ugasić rodzinny pożar… dwusetny raz!

Źródło:

kpruszynski.blogspot.com
Link do źródła