„Na ziemię! Czyli szał niebieskich ciał” Szymona Jachimka i Rafała Szumskiego w reż. Rafała Szumskiego na Scenie Letniej Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.
UFO, dziki, snus, ZUS, tajne służby, czescy turyści i piosenki Maanamu. 28 czerwca Teatr Miejski w Gdyni zainaugurował sezon na Scenie Letniej w Orłowie prapremierą napisanej specjalnie na tę okazję sztuki Szymona Jachimka i Rafała Szumskiego „Na Ziemię, czyli szał niebieskich ciał”. Mocno osadzona w gdyńskich realiach komedia skrzy się od nawiązań do bieżącej polityki i popkultury.
Podczas gdy większość teatrów rozpoczyna wakacyjną przerwę, Teatr Miejski w Gdyni przenosi się na Scenę Letnią na plaży w Orłowie, przygotowując program z myślą o odpoczywających mieszkańcach i wakacyjnych podróżnych. To jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie spektakle wystawiane są na środku plaży, pod gołym niebem, a za scenografię służy widok na morze. Taka romantyczna sceneria wielokrotnie była tłem dla lirycznych spektakli muzycznych. Po sukcesie inspirowanego filmową „Hydrozagadką” „Na Waleta” (zrealizowanego również przez duet Jachimek–Szumowski), teatr powrócił z kolejną, bardzo gdyńską, komedią absurdów.
„Na Ziemię, czyli szał niebieskich ciał” w reżyserii Rafała Szumskiego, według tekstu Szymona Jachimka, to szalona, muzyczno-kabaretowa komedia, która łączy elementy science fiction, absurdalnego humoru i lokalnego kolorytu. Spektakl rozpoczyna się od pojawienia się na plaży obiektu przypominającego UFO — co stanowi nawiązanie do historii z 1959 roku, kiedy cała Polska żyła incydentem z rzekomym pojawieniem się UFO w gdyńskim porcie. Ten motyw to jednak jedynie pretekst do wariacji na temat chaosu codzienności, teorii spiskowych i ludzkich przywar.
Fabuła, choć pozornie prosta, szybko przeradza się w kalejdoskop absurdalnych wydarzeń, w których przeplatają się motywy kosmitów, tajnych służb, czeskich turystów i wszechobecnych gdyńskich dzików. Twórcy zgrabnie żonglują popkulturowymi odniesieniami — od „Harry’ego Pottera” po czarnoksiężnika Merlina, jest nawet ZUS i wciąganie snusa — co wywołuje salwy śmiechu wśród publiczności.
Rafał Szumski ponownie pokazuje, że ma talent do operowania humorem i budowania dynamicznych, angażujących widowisk. Jest to jednak jego najsłabsze, bo „najgrubszymi nićmi szyte”, przedstawienie zrealizowane w Teatrze Miejskim — dość nierówne (bardzo słaby początek, mocny środek, wymuszony finał), pozbawione błyskotliwych dialogów, oparte na nieuzasadnionych zwrotach akcji. Mimo to, spektakl ogląda się przyjemnie — o ile oczekujemy od teatru kabaretowej rozrywki.
Energii przedstawieniu dodaje choreografia autorstwa Aleksandra Kopańskiego, dobrze współgrająca z muzyką Kamila i Daniela Malcharów. Aranżacje znanych utworów, takich jak „Boska Gdynia” na melodię „Boskie Buenos” Maanamu, dodają spektaklowi lekkości i nostalgii, a zmienione teksty piosenek są prawdziwym majstersztykiem.
W zaproponowanej konwencji świetnie odnajdują się aktorzy Teatru Miejskiego. Błyszczy Tomasz Czajka, który po raz pierwszy dostał szansę pokazać, na co go stać. Z komediowymi wcieleniami, jak zawsze świetnie, radzą sobie Elżbieta Mrozińska, Szymon Sędrowski czy Maciej Wizner. Wokalnie zachwyca Weronika Nawieśniak.
Pod płaszczykiem absurdu twórcy komentują współczesne konflikty, chaos informacyjny i społeczne podziały, co nadaje przedstawieniu głębszego wymiaru. Nawiązania do lokalnych bolączek budują więź z publicznością, która z entuzjazmem reaguje na żarty związane z Trójmiastem.
Choć „Na Ziemię!” nie osiąga takiej brawury co „Na Waleta!”, pozostaje atrakcyjną, rozrywkową propozycją Sceny Letniej — idealną na wakacyjny wieczór pod gołym niebem.