EN

4.06.2024, 08:30 Wersja do druku

Uczynić dziecko widzialnym

„Teatr niewidzialnych dzieci” Marcina Szczygielskiego w reż. Przemysława Jaszczaka w Teatrze Pleciuga w Szczecinie. Pisze Piotr Hildt, członek Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. mat. teatru

Inne aktualności

Teatr Pleciuga sięgnął po solidny materiał literacki. Powieść Teatr niewidzialnych dzieci Marcina Szczygielskiego nagrodzona była przez Fundację „Cała Polska czyta dzieciom” pod patronatem Ministerstwa Kultury, Biblioteki Narodowej i Rzecznika Praw Dziecka. Sam spektakl zrealizowany został w ramach obchodów siedemdziesięciolecia szczecińskiego teatru, który w swoim dorobku ma prace najwybitniejszych polskich twórców lalkowych.

Reżyser Przemysław Jaszczak wraz z autorką scenografii Klaudią Laszczyk obrali szczególną formę estetyczną. Wszystkie postaci ucieleśnione są w lalkach hybrydowych, oddających w naturalnych rozmiarach wysokość dzieci. Lalkę stanowi tu tułów postaci przeznaczony do animacji, zaś nogi wtopione są w ciało aktora. Postaci działają na tle bogatej scenografii, choć to one same decydują o jej sile. Równie dobrze aktorzy mogliby poruszać się po pustej scenie. Przyjęta forma sprawdza się na wielu polach. Lalka hybrydowa nie jest często stosowana na polskich scenach, choć pamiętam ją z teatru europejskiego. Aktorzy i postaci tworzą tu podwójny czy dwupostaciowy plan gry. Ta strategia komunikacji bardzo silnie gra z iluzją teatralną, a szczególnej mocy nabiera tutaj figura teatru w teatrze. Nie tylko dlatego, że bohaterowie sztuki tworzą swoje własne przestawienie wewnątrz głównej fabuły. „Lalki ludzkie” wzmacniają efekt psychologiczny, animatorzy grają z nimi bezbłędnie.

Scenografia ukazuje wnętrze domu dziecka (głównie scenkę teatralną połączoną z salą do ćwiczeń) oraz jego otoczenie, czyli las. Panuje przyciemnione oświetlenie. Kolorystyka kostiumów utrzymana jest jedynie w szarościach z domieszką barwy pomarańczowej. Lalki współgrają z estetyką scenografii, a ona sama doskonale oddaje niewesoły – choć nie wyzbyty odrobiny nadziei – nastrój.

Opowieść prowadzona jest linearnie, mamy wyraźnie rozrysowaną i podążającą naprzód narrację. Konstrukcja dramatyczna jest dość złożona, choć spektakl przeznaczony jest dla dziecięcego odbiorcy. Główny bohater, Michał jest jednym z wychowanków domu dziecka „Dębowy Las”. Podopieczni przygotowują we własnym gronie, pod wodzą jednej z nieco starszych dziewcząt, przedstawienie teatralne. Swoją trupę nazwali „Teatr niewidzialnych dzieci”. Historia pracy nad spektaklem przecina się z osobistymi wątkami poszczególnych postaci – Michała, „reżyserki” Sylwii, pozostałych wychowanków i nauczycielki. Charaktery wszystkich osób działających są bardzo zróżnicowane, każda postać jest inna i na swój sposób nieoczywista. Najbardziej szczegółowo ukazane są sylwetki Michała zmagającego się ze swoją przeszłością rodzinną i Sylwii, dziewczyny z trudnym charakterem, która przechodzi wewnętrzną przemianę, znajduje w sobie, jako inicjatorka grupy teatralnej, otwartość dla rówieśników i umiejętność ich motywowania. Michała bardzo dobrze gra niedawny absolwent białostockiej szkoły teatralnej Aleks Joński. Pozostali aktorzy sprawnego zespołu Pleciugi dorównują mu z powodzeniem.

Większość bohaterów opowieści stanowią dzieci odrzucone, smutne, straumatyzowane. Specyficzny świat ich psychiki odmalowany jest w sztuce zarówno w sytuacjach codziennych, jak przy pracy nad swoim spektaklem. Wszelkie odniesienia do przeszłości historii generują wysokie napięcie, które dramatycznie odciska się w stosunkach między rówieśnikami. Już w powieści, będącej punktem wyjścia spektaklu, Marcin Szczygielski zgłębiał psychospołeczne okoliczności życia w domu dziecka, zwracając uwagę na kwestie samopoznania, przebaczenia i zrozumienia drugiej osoby, a także na szczególną rolę artystycznej ekspresji w przezwyciężaniu traumy. Praca przy wspólnym projekcie teatralnym, opowiadanie w nim własnych lub wymyślonych historii, staje się tu drogą do twórczej samorealizacji, a wreszcie do pogłębionego odkrywania samego siebie. Terapeutyczna funkcja sztuki zawarta jest w samej fabule, ale w szerszym sensie przenosi się także na widza – jej istotą jest wspomniana konwencja teatru w teatrze. Wieloznaczny jest tytuł sztuki. Jest nie tylko nazwą teatrzyku działającego w domu dziecka, ale uwypukla problemy niezauważanych mieszkańców takich domów: postacie z „teatrów niewidzialnych dzieci” widzimy w całym ich kontekście społecznym.

fot. mat. teatru

Dramaturgiczna układanka wzbogacona jest także przez określone historyczne tło. Umieszczenie akcji na początku lat osiemdziesiątych wprowadza widzów w realia Polski w czasie narodzin „Solidarności” i u progu wprowadzenia stanu wojennego. Epizodycznie na nagraniu z 13 grudnia 1981 pojawia się Wojciech Jaruzelski. Jest również mowa o Mirosławie Hermaszewskim – kosmonauta jest idolem głównego bohatera. Michał to mały pisarz i ambitny marzyciel, dlatego w scenografii umieszczono miniatury symbolizujące planety Układu Słonecznego – obok obecnego tam Trabanta. Przedstawienie ukazuje zatem odległy współczesnym dzieciom świat późnego PRL-u jako epokę historyczną oraz okres dla części rodzin ekonomicznie skromniejszy. Ulokowanie akcji przed kilkudziesięciu laty ma pewne walory edukacyjne, choć nie decydujące dla całości opowiedzianej historii. Jest ona uniwersalna, ponieważ z perspektywy psychologii dziecka zmieniło się niewiele, a tematyka jest tylko punktem wyjścia do przyjrzenia się emocjonalnym problemom dzieci i ich rodzin. Z drugiej strony cofnięcie zegara fabuły do 1981 roku w połączeniu z szarawą scenografią sprawiają, że przedstawienie jest siermiężne, przez co oddaje koloryt czasu i miejsca akcji z dużą dokładnością. Twarze lalek wszystkich dzieci są szare, smutne i mają puste oczy. Ten zamierzony i znaczący zabieg jest jednocześnie, moim zdaniem, mankamentem, gdyż w gruncie rzeczy redukuje ekspresję bohaterów tylko do rozpaczy.

Ogniwem łączącym powieść i spektakl jest adaptacja tekstu, której podjęła się Magdalena Miklasz – stając jednocześnie przed ciekawym, bardzo rzadkim dla siebie zadaniem. Nie przypominam sobie, aby ta mająca w swoim dorobku kilkanaście własnych spektakli twórczyni przygotowała kiedykolwiek adaptację dla innego reżysera. To tylko świadczy o jakości współpracy: autorka przygotowała dla szczecińskiego teatru udane tworzywo sceniczne, wierne założeniom powieści, atrakcyjne zarówno od strony treści, jak też języka. Magdalena Miklasz bardzo chętnie sięga zresztą w swoich projektach do teatru formy i teatru dziecięcego. Spektakl jest adresowany do dzieci bez wskazania na wiek, choć zapewne nie chodzi tu o dzieci najmniejsze.

Reżyserska praca Przemysława Jaszczaka poprowadzona jest dynamicznie i w pełnej zgodzie z zasadami dobrego warsztatu. To w mojej ocenie jedna z najlepszych propozycji dla dzieci zgłoszonych w tym roku do Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Dodajmy, że reżyser od czterech jest dyrektorem artystycznym Teatru Maska w Rzeszowie, który w ubiegłej edycji został nagrodzony za serię prapremier nowych sztuk dla dzieci i młodzieży oraz za konsekwencję i odwagę w promowaniu najnowszej polskiej dramaturgii.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Piotr Hildt

Wątki tematyczne