Mija 50 lat od wydarzeń Grudnia 1970. Spektakl „Cena władzy" pokazuje je z perspektywy władzy. Premiera w poniedziałek w Jedynce - pisze Małgorzata Piwowar w Rzeczpospolitej.
Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji była podwyżka cen mięsa i innych artykułów spożywczych uchwalona 30 listopada 1970 r. Według oficjalnych danych w zajściach z siłami wojska i milicji zginęło 45 osób. W spektaklu tragiczne wydarzenia są zaledwie przebitką w grach gabinetowych prowadzonych przez władze najwyższego szczebla.
Akcja rozpoczyna się 7 grudnia 1970 r. i trwa do 20 grudnia - telewizyjnego wystąpienia Edwarda Gierka (Zbigniew Stryj) debiutującego w roli I sekretarza KC PZPR. Przedstawione zostały zakulisowe wydarzenia, które przesądziły o upadku Gomułki (Wojciech Kalarus). Scenariusz został napisany w oparciu o wspomnienia wiceministra spraw wewnętrznych Franciszka Szlachcica (Jacek Król), ówczesnego szefa wydziału administracyjnego KC PZPR, Stanisława Kani (Jarosław Boberek), Mieczysława Rakowskiego. Wykorzystane zostały także stenogramy z posiedzeń Biura Politycznego, wywiady udzielane przez późniejszych prominentów, a obserwatorów wydarzeń grudnia 1970.
- Relacje naocznych świadków znacznie się od siebie różniły zarówno w szczegółach, jak i znaczących faktach - zauważa Sławomir Koper, historyk i współautor scenariusza. - Staraliśmy się znaleźć rozsądne wypośrodkowanie, budując własną, ale bardzo prawdopodobną wizję, jak to wszystko się toczyło. Niestety, nie znamy relacji ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza (Rafał Królikowski) ani Gomułki, ani Jaruzelskiego. Jest za to relacja Czesława Kiszczaka (Cezary Łukaszewicz), choć trudno ją traktować jako stuprocentową prawdę. Każdy na swój sposób chciał się wybielić.
Jedną z kluczowych postaci w „Cenie władzy" jest ówczesny minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski (Marcin Bosak), choć pozornie pozostaje w ich cieniu.
- Mało kto zdaje sobie sprawę z roli, jaką wtedy odegrał - zauważa Sławomir Koper. - Wygląda na to, że na zimno rozgrywał i w rezultacie wzmocnił swoją pozycję.
Przedstawienie pokazuje Edwarda Gierka jako człowieka, któremu nie zależy na władzy za wszelką cenę. - Na Śląsku było mu wygodnie, nie lubił się przepracowywać - uważa Sławomir Koper. - Oczywiście miał swoje ambicje i nie zmarnował szansy, chociaż dość długo krygował się, jednak bez wątpienia wiedział, że jest kandydatem.
Przedstawienie, które w poniedziałek o godz. 21 pokaże TVP 1, wyreżyserował Arkadiusz Biedrzycki.