"Jezioro" Zuzanny Bojdy w reż. Darii Kopiec w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Premiera „Jeziora” w reżyserii Darii Kopiec miała odbyć się w marcu, w ramach teatralnego cyklu corocznego Festiwalu Nowe Epifanie. Z przyczyn znanych wszystkim (pandemia) została przesunięta. Sam pomysł, iskra, która była początkiem narodzin spektaklu, pojawiała się jeszcze w 2019 roku, nad Wigrami, podczas warsztatów dramaturgicznych „Laboratorium Nowych Epifanii”. Hasłem i motywem przewodnim tej pierwszej edycji warsztatów stały się słowa Jezusa, skierowane do Marii Magdaleny – „Nie dotykaj mnie”, a także sama postać Marii Magdaleny, traktowana raczej symbolicznie, w kontekście bardzo kobiecym. Atmosfera samego miejsca, a także duch antropologii, etnologii i psychologii postaci silnie zakorzenionej w kulturze europejskiej, pomogły autorce „Jeziora”, dramatopisarce Zuzannie Bojdzie, stworzyć tekst intrygujący, z ciekawymi motywami, trudnymi do rozwiązania problemami, a jednocześnie bardzo prosty, skondensowany. Reżyserią zajęła się Daria Kopiec i tak powstała opowieść o trzech dziewczynach i żywiole, o przyjaźni, przekraczaniu własnych granic, walce ze stereotypami oraz poszukiwaniu sensu w niecodziennym doświadczeniu, jakim jest nurkowanie.
Autorki „Jeziora”, Zuzanna Bojda i Daria Kopiec, na miejsce akcji wybrały Lago di Garda we Włoszech, największe i najczystsze jezioro tego kraju. Tak naprawdę opisane wydarzenia mogłyby rozegrać się gdzieś indziej, nad jakimkolwiek głębokim i pięknym jeziorem. Jednak położone w północnej Italii Jezioro Garda to spełnienie marzeń. Jego głębokość dochodzi do 346 m, a woda słynie z niezwykłej przejrzystości. Z tego względu właśnie tutaj wielu nurków podejmuje próby bicia rekordów zanurzenia. I niestety, czasem przypłaca to życiem – w ostatnich latach zginęło tam kilku Polaków. Mirka, Teresa i Weronika, trzydziestoletnie bohaterki „Jeziora”, przybywają do ośrodka w pobliżu uroczego miasteczka Peschiera del Garda, by w czasie intensywnych treningów przygotować, a potem – taki mają plan – zdobyć tytuł „najgłębiej nurkującej kobiety świata”. Obecny rekord w nurkowaniu kobiet wynosi 221 metrów, a został ustanowiony w 2004 roku. Choć minęło 16 lat, nikt dotąd go nie pobił. Dziewczyny wierzą, że właśnie one mają szansę – Weronika musi dotrzeć na zaplanowaną głębokość i oficjalnie ustanowić nowe, najgłębsze kobiece zanurzenie. Czy to się uda? Czy nurkujące trio osiągnie zamierzony cel? A może coś innego jest najważniejsze w tej historii? Kiedy nie wszystko potoczy się zgodnie z planem, w imię przyjaźni bohaterki będą musiały zdecydować się na wielkie poświęcenie.
„Apostołki oddechu” – tak o sobie mówią Mirka (Helena Ganjalyan), Teresa (Agata Różycka) i Weronika (Lidia Pronobis) – mierzą się ze strachem, słabością, chcąc przeżyć coś niepowtarzalnego, ekscytującego, a także poznać inny wymiar rzeczywistości: tajemniczy, niemal mistyczny. Autorka scenariusza pokazuje jak kobiety, zdecydowanie i bez wahania, rzucają wyzwanie żywiołowi wody, ale też chcą go oswoić, okiełznać, nie bacząc na ogromne ryzyko i wysiłek na granicy ludzkich możliwości. Robią to, gdyż wierzą w siłę i moc marzeń – cudowny przywilej młodości oraz szczęście, które ich nie opuści. W ograniczonej, kameralnej przestrzeni Sceny Przodownik mocno wybrzmiewają szczere słowa – dziewczyny nie chcą słuchać o „słabych kobietach”, śmieją się w twarz zwątpieniu, niedowiarstwu innych, podążając za pasją, która pochłania do końca i daje poczucie wolności. Pragną uczestniczyć w doświadczeniu wartym każdej ceny. Szalona ambicja daje im siłę, a kiedy słuchamy ich wyjaśnień zaczynamy rozumieć, dlaczego to robią. Pod wodą dotykają nieskończoności, samotnie wkraczają w kompletną ciemność i muszą opanować strach, przezwyciężyć bezsilność. Oprócz tego kontrolują czas, każdą sekundę oraz ruch. Jednocześnie czują się po prostu szczęśliwe i bezgranicznie wolne, połączone z życiową siłą. Tutto bene! (wszystko w porządku) – powtarzają za włoskimi przyjaciółmi. Pod wodą słowa przestają mieć moc, ważne staje się myślenie oddechem, samoświadomość wyostrza się. Czyżby dlatego w spektaklu równie ważnym elementem jak słowo jest obraz? Daria Kopiec znakomicie uwypukliła symbolikę i metaforyczność dramatu. Czasem wizualność, animacje stają się ważniejsze niż monolog czy dialogi. Treść schodzi na dalszy plan, na scenie zaczyna dominować ruch. Pojawiają się niejasności, niedopowiedzenia. Takie podejście może przeszkadzać, zaburzać jasność przekazu i w rezultacie nie wszystkie motywy postępowania bohaterek są zrozumiałe. Zuzanna Bojda i Daria Kopiec dużą przestrzeń pozostawiają widzowi (w pewnych momentach zbyt obszerną) – by uruchomić skojarzenia, snuć osobiste refleksje i wypełnić luki.
Zuzanna Bojda dotyka wielu tematów, istotnych mniej lub bardziej, splecionych z kobiecością, bądź uniwersalnych. Drobne myśli, ulotne, nie są może odkrywcze, ale skłaniają do przemyśleń. W jednym z monologów Mirka mówi o wielości „ja”, którą nosimy w głębi swego jestestwa – mówi o „ja” technicznym i o „ja” romantycznym. I o tym, że trzeba je wszystkie pogodzić, „nakarmić”. Dziewczyny wspominają o tej cząstce, która na zawsze pozostaje w ciemnej toni jeziora – ważny „kawałek” ich kobiecej duszy, do końca życia niezapomniany. W kolejnym snuje rozważania na temat poczucia czasu – „czas trwa tyle, ile chcę, żeby trwał”. A czym jest pięć minut? Wiecznością albo chwilą… .
Daria Kopiec prowadzi swoje aktorki z delikatnością i wyczuciem. Każda z nich zostawia w postaci bohaterki ślad własnej osobowości. I każda jest inna. Szalona, zakochana w świecie Tereska Agaty Różyckiej, ambitna, pełna energii Weronika Lidii Pronobis i poukładana, precyzyjna Mirka Heleny Ganjalyan noszą w sobie kobiece tajemnice. Jak określić to, czym się zajmują i kim są (to pytanie zadaje Weronika, przewidując zainteresowanie dziennikarzy) – nurek czy nurkująca kobieta? Nurkowczyni, nurka, nurkini? Trudno nie uśmiechnąć się słysząc te nieco ironiczne rozważania. Dziewczyny z „Jeziora” są bardzo kobiece, chwilami romantyczne, a jednocześnie szalenie racjonalne. Trzeźwe, kontrolujące myślenie wcale nie kłóci się z ich nieokiełznaną wyobraźnią, marzycielstwem. Werka, Mirka, Tereska nie różnią się tak bardzo od zwyczajnych, młodych kobiet. Ich język bywa dosadny, mocny, ale i subtelny, wręcz wyrafinowany. Życie osobiste, uczucia nurkujących dziewczyn przeplatają się z codzienną koncentracją na ostrym treningu, z fizycznym i psychicznym wysiłkiem prowadzącym do celu. Lidia Pronobis, Agata Różycka, Helena Ganjalyan swobodnie wcielają się w postacie trzech bohaterek, razem z nimi wskakują do wody i liczą długie minuty, godziny dekompresji. Aktorki tworzą zgrany zespół, grają wspólnie, uważne i czujne, dzięki czemu oglądanie spektaklu, mimo pewnych niedociągnięć scenariusza, może sprawiać wielką przyjemność. Czasem (tu dominuje Helena Ganjalyan) „opowiadają” o swoich bohaterkach tańcem, wzbogacając w ten sposób różnorodność i plastykę ruchu scenicznego.
Choć sam tekst nie jest idealny, mimo to cieszę się kameralnością spektaklu, wsłuchuję w jego teatralność, liryczność, zmysłowość i nowoczesność. Doceniam solidny warsztat aktorski, szczerość w kreacjach postaci, precyzyjną reżyserię oraz bogatą, nieco filmową, a przez to intrygującą plastyczność obrazu.