Że istotą opery jest konwencja, teoretycznie wiedzą wszyscy. Ale jej obalenia, a wprowadzenia własnej, reżyserzy pragną dziś wszędzie. Jednak tu rzecz przedstawia się ostrzej niż w teatrze dramatycznym. Większy problem sprawia na przykład uwspółcześnienie dzieła Verdiego niż Szekspira. Dlaczego? Prosta sprawa: ponieważ jest w nim jeszcze muzyka - pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Operowy debiut Krystiana Lupy w Wiedniu nie powiódł się. To dobra ilustracja kłopotów, przed jakimi staje reżyser spoza świata opery. Lupa, ceniony dotąd w Austrii ogromnie, został zaproszony do bardzo prestiżowego wydarzenia: jego spektakl miał zainaugurować program jednego z czołowych wiedeńskich festiwali Wiener Festwochen. I to na dodatek w Theater an der Wien, zbudowanym przez librecistę "Czarodziejskiego fletu" i przyjaciela Mozarta - Emanuela Schikanedera (w tym roku wykonuje się na tej scenie tylko dzieła wielkiego Amadeusza). Ale "Czarodziejski flet" to chyba ostatnia opera, którą powinno się debiutować. To dzieło łatwe dla dzieci, a trudne dla dorosłych. Jeśli ma porwać, musi zostać wystawione z wizją. Krystian Lupa wizji nie miał - kilka oderwanych pomysłów i bardziej niż zwykle intensywna praca nad aktorskimi rolami śpiewaków nie wystarczyły na całość. Nie zwiększała atrakcyjności spektaklu nieprecyzyjna Mahler Chamber Orchestra (kam