"Klub" na podstawie książki Matildy Voss Gustavsson „Klubben” w reż. Weroniki Szczawińskiej, koprodukcja Teatru Collegium Nobilium w Warszawie i TR Warszawa. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Pod koniec 2017 roku w „The New York Times” ukazał się artykuł, w którym dwadzieścia dziewięć kobiet oskarżyło Harveya Weinsteina, jednego z najważniejszych amerykańskich producentów filmowych i telewizyjnych, o molestowanie i gwałty. Skandal seksualny z udziałem najpotężniejszego człowieka Hollywoodu zachęcił do głośnego mówienia o molestowaniu seksualnym i zapoczątkował ruch #Metoo. W tym samym czasie Matilda Gustavsson, szwedzka dziennikarka, napisała reportaż opisujący i ujawniający nadużycia w szwedzkim świecie kultury, związane z przestępstwami na tle seksualnym. Książka „Klubben” jest wnikliwym rozwinięciem reportażu, który ukazał się na łamach dziennika „Dagnes Nyheter” i wstrząsnął Szwedzką Akademią oraz międzynarodowym środowiskiem literackim. I właśnie ta książka poruszyła serca i umysły oraz zainspirowała młode aktorki – studentki IV roku warszawskiej Akademii Teatralnej – do stworzenia spektaklu o dyskryminacji i nadużyciach. Młode kobiety dostrzegają wypaczanie wizerunku kobiety na scenie i protestują przeciwko choremu przekonaniu o prawie do panowania nad cudzym ciałem i umysłem, wynikającemu z poczucia władzy bądź silnej pozycji społecznej (i nie chodzi jedynie o środowisko związane z teatrem). Julia Biesiada, Julia Borkowska, Maria Kozłowska, Katarzyna Lis, Adrianna Malecka, Magdalena Sildatk, Bernadetta Statkiewicz, Monika Szufladowicz, Helena Urbańska i Emilia Walusza zaprosiły wykładowczynię Akademii, Weronikę Szczawińską do współpracy i tak powstał „Klub” – z inicjatywy młodych dziewczyn, w ramach realizowanego przez AT programu „Zmiana – teraz!”. Chociaż akcja „Klubu” nie dzieje się w Polsce i nie dotyczy szkoły teatralnej, jednak mówi o sprawach, które dotykają wszystkich kobiet, nie tylko pracujących „w kulturze” i wcale nie wydaje się nam odległa.
Dziesięć dziewcząt ma do powiedzenia, a nawet wykrzyczenia rzeczy niezmiernie ważne. Pomagają im rzeczniczka praw studenckich i rzecz jasna autorka scenariusza, reżyserka Weronika Szczawińska, zaangażowana w program wdrażania polityki antydyskryminacyjnej w Akademii Teatralnej. W dusznym, gorącym pomieszczeniu, gdzie przegrzane ściany niemal parzą widzów, odbywa się wernisaż. Eleganckie, modnie i nietuzinkowo ubrane młode dziewczyny (brawo za kostiumy), bywalczynie klubu artystycznego Forum, komentują „dzieła sztuki”, np. zwykłe krzesła, kaloryfer i tym podobne obiekty (bardzo zabawny, ciekawy scenograficznie i dramaturgicznie pomysł), a przy okazji omawiają okoliczności zamknięcia klubu i oskarżenia wobec założyciela. Kulturprofilen, osobistość ze świata skandynawskiej kultury, z racji wysokiej pozycji ściąga do swego Forum wybitnych, znanych artystów. Wykorzystując swą pozycję, nie cofa się przed nadużyciami seksualnymi, molestowaniem. Czuje się bezkarny – przecież jego żona Katarina Frostenson jest poetką i członkinią prestiżowej Szwedzkiej Akademii, a Klub finansuje właśnie Akademia. Spektakl zaczyna się jeszcze w korytarzu, dziewczyny zagadują widzów, swobodnie nawiązują z nimi kontakt, wprowadzając w nastrój i klimat przedstawienia. Aktorki grają na zmianę – nie ma tu roli tytułowej, jest dziesięć kobiet i symboliczna osoba – dziewczyna, która przełamała zmowę milczenia i wniosła oskarżenie przeciwko wszechpotężnemu Kulturprofilen. Ten z kolei lekceważy kobiety, które oskarżały go o molestowanie i gwałty – nazywa je „histeryczkami”. Granica między tu i teraz zaciera się – dziewczyny raz kreują same siebie, potem wcielają się w inne role, związane ze skandalem w szwedzkim świecie kultury i sztuki. W ten sposób próbują wprowadzić element uniwersalności, przekazać coś więcej niż samą relację z wydarzeń, mówiąc o przemocy, oskarżaniu ofiar i szerzej – walce kobiet o własną podmiotowość. Czynią to mniej lub bardziej udanie. Gra czasem razi swą nachalnością, która – tak przypuszczam – wynika z silnego zaangażowania uczuciowego aktorek. Zbyt wiele pokazano, jeszcze więcej powiedziano i zabrakło okazji do refleksji. Dziewczyny są odważne, nie cofają się przed niczym, jednak brak im doświadczenia i gubią gdzieś myśl przewodnią – chcą za dużo na raz. Spektakl jest zdecydowanie za długi, momentami nuży, przez co wywiera mniejsze wrażenie, choć trzeba przyznać – wdziera się do umysłów oglądających. Weronika Szczawińska dała aktorkom sporo wolnej przestrzeni – by pokazały własne przemyślenia, emocje, koncepcje prezentacji i sposób widzenia ważnych społecznie spraw. Samodzielność czasem się mści, choć ma swoją wartość. Niuanse techniki aktorskiej, niedopowiedzenia o symbolicznym znaczeniu, umiejętność bezgłośnej rozmowy z widzem, opanowanie własnej emocjonalności wymagają wieloletniego obycia ze sceną i publicznością, którego jeszcze brakuje młodziutkim artystom. Indywidualna i zespołowa gra wymaga doszlifowania, ale z pewnością młode, zdolne, odważne artystki znajdą dla siebie miejsce w teatralnej przestrzeni, gdzie będą traktowane z szacunkiem i na równych prawach z mężczyznami – przecież o to zawalczyły i walczyć będę. Życzę im powodzenia!