Jednej aktorce zamawiał klakę pan X, drugiej fundował aplauz pan Y. Dyrekcja dostarczała etatowych braw metresie dyrektora, ministerstwo zamawiało okrzyki dla kochanki premiera... I wszyscy byli zadowoleni! Pisze Piotr Głuchowski w Gazecie Wyborczej - Ale Historia.
„Kiedy piękne oblicze panny Izabeli wyrażało najwyższy zachwyt, wtedy Wokulski pocierał sobie ręką wierzch głowy. A wówczas, jakby na komendę, z galerii [teatru] odzywały się gwałtowne oklaski i wrzaskliwe okrzyki: Brawo, brawo Rossi!
Do diabła (...) czyżby Wokulski dyrygował klakierami?".
Owszem – dyrygował. W latach 1878-79, gdy rozgrywa się akcja „Lalki", klakierski biznes przeżywał okres największej prosperity. W Warszawie działali i zawodowcy, i amatorzy – ci drudzy skupieni we frakcjach oklaskujących poszczególnych aktorów, aktorki czy reżyserów. Po 1880 r. do najsłynniejszych klakierskich rywalizacji należała ta pomiędzy zwolennikami Marii „Wisienki" Wisnowskiej (wisnowszczycy) i Jadwigi Czaki (czakiści). Czaka była uosobieniem niewinnej i rozszczebiotanej panny z dworku, Wisnowska – wcieleniem Skylli i Salome. Rywalizację wygrała szczebiotka, gdy femme fatale – w szczycie popularności – została zastrzelona przez jednego z licznych kochanków, korneta (podchorążego) grodzieńskiego pułku lejbgwardii Aleksandra Barteniewa.