EN

21.12.2022, 12:39 Wersja do druku

Trup pośrodku nas siedzi

„Ballady i romanse” według Adama Mickiewicza w reż. Magdaleny Drab w Teatrze „Maska” w Rzeszowie. Pisze Paweł Stangret, członek Komisji Artystycznej VIII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

fot. HaWa

Rzeszowskie przedstawienie Ballad i romansów próbuje przezwyciężyć ciążące nad nimi napięcie – chce uzyskać balans pomiędzy nudnym obowiązkiem lekturowym, a atrakcyjnym tekstem literackim, bliskim współczesności. Próba wydaje się udana.

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że inscenizacja w reżyserii Magdaleny Drab jest pełnoprawnym spektaklem. Odnotowuję to, w kontekście przeniesienia na scenę tekstu, który przecież nie stanowi jednolitości dramatycznej. Reżyserka będąca również autorką adaptacji utworów Mickiewicza, stworzyła tutaj ramę dramatyczną. Spektakl opowiada więc o grupie licealistów, którzy wraz ze swoją nauczycielką spędzają noc w lesie. Aby wypełnić wieczór w namiocie (marki Alpinus) zabawiają się w wywoływanie duchów (chociaż, jak sami stwierdzają, seanse spirytystyczne wyszły z mody „sto lat temu”). Oczywiście wywoływanymi duchami są postaci z Mickiewiczowskich ballad – ich bohaterowie nawiedzają sceniczną młodzież. Już tutaj widać, ze spektakl będzie oscylował między lekturowym obowiązkiem a dostrzeganiem współczesnych wartości w lekturze, balansowanie między tonem serio a ironią.

Dopisany przez Drab dramat ma dwie funkcje. Pozwala reżyserce stworzyć z Mickiewiczowskich wierszy spektakl, który wykracza poza zwykły montaż sceniczny. Dzięki temu grupa sześciorga aktorów staje się postaciami licealistów, które odgrywają poszczególnych bohaterów z różnych ballad Mickiewicza. Zarys dramatyczny pozwala uniknąć pułapki, w którą łatwo wpaść, a mianowicie funkcji konferansjerów zapowiadających poszczególne utwory. Tutaj poetyka galerii duchów tłumaczy się nieświadomym uruchomieniem nadprzyrodzonych sił i próbą ich racjonalizacji. W innym języku, w tekście funkcjonującym równolegle do klasycznego, Drab pokazuje, że licealiści powtarzają romantyczny gest, który zrodził zbiór poetycki otwierający tę epokę.

Dramat Magdaleny Drab oparty jest głównie na efektach językowych. Autorka próbuje nawiązać kontakt jednocześnie ze współczesnym językiem i dyskursem szkolnego Mickiewicza. To widać dobrze w przywołanym cytacie, o tym, że spirytyzm jest niemodny – odwołuje się do popularnego frazeologizmu, a jednocześnie nawiązuje do dziewiętnastowiecznej mitologii spirytyzmu, z którym też w popularnym skojarzeniu wiązany jest Adam Mickiewicz, zarówno jako twórca, jak i prywatnie.

W taki też sposób wprowadzona do spektaklu jest ballada To lubię. Kiedy licealiści uświadamiają sobie, że są sami w ciemnym lesie w nocy, jednemu z nich ironicznie wymyka się fraza wywołująca i ducha dziewczyny, i całą balladę. Widać, że adresatem spektaklu jest młodzież szkolna, która zna z lekcji te wiersze. Tutaj elementem nawiązującym porozumienie jest komizm wynikający z odwrócenia interpretacji Mickiewiczowskiego tekstu. Jednak ironia nie przekreśla zaklęcia wywołującego ducha dziewczyny. Ponownie ukazuje się motyw całego spektaklu – napięcie pomiędzy ironią wobec klasyki a jej aktualnością.

Takie podejście jest ważne dla głównego adresata, targetu spektaklu. Drab wypełnia nudny obowiązek lekturowy pokazując, że młody Mickiewicz podobnie jak dzisiejsi nastolatkowie, wahał się między wiarą a niewiarą w nadprzyrodzone, że nie zmienili się ani ludzie, ani świat. Dobrze widać to chociażby w imionach głównych bohaterów. Szkiełko, Zdygany, Mistrz odsyłają bezpośrednio do ballad Mickiewicza i zaczerpniętych z nich postaw. Natomiast Lula, Pszepani i Autostopowiczka (w domyśle widmo) to ewidentnie współczesne postaci. Innym przykładem tego, że wywoływane duchy przenikają do świata przedstawionego jest to, że po Świteziance chłopak, kłócąc się z dziewczyną, krzyczy, że kobietom nie można ufać, zaś ona odpowiada „właśnie, że nie można ufać mężczyznom! Taki był sens!” Ostatnią balladą w spektaklu są Lilie (wybór tekstów ograniczony jest do kanonu standardowo omawianych w szkole). Co oczywiste, to najbardziej dramatyczny tekst, odgrywany przez bohaterów na zasadzie szkolnego spektaklu, dlatego też jego inscenizacja, forma musicalowa jest tutaj najbardziej spektakularna.

Autorka w opisie przedstawienia sugeruje, że jego akcję osadza w latach 90. ubiegłego wieku, jak sama przyznaje, w kontekście duchologii zaproponowanej przez Olgę Drendę. Przez to pokazana w spektaklu wiara jest powtórzeniem napięcia w relacji racjonalne-nadprzyrodzone. Stąd imiona bohaterów a z drugiej strony w spektaklu pojawiają się różne popularne wówczas niesamowite legendy. Bohaterowie jednocześnie wierzą i nie wierzą w takie rzeczy jak suknia ślubna zabijająca trupim jadem czy czarna wołga (również w wersji czarnego BMW). Jednocześnie legenda o kotojeleniu pokazuje, że niesamowitości, niemożliwe z punktu widzenia „szkiełka i oka”, są jednocześnie odnoszone do Mickiewiczowskiej cudowności – jako wyraz romantycznej miłości (a może raczej jej szkolnego odczytania) przekraczającej nawet ograniczenia gatunkowe (co z kolei brzmi już bardzo współcześnie i może być łatwo zrozumiałe przez dzisiejszego licealistę). Podobnie brzmi niesamowita opowieść o zakopanym mieście, która jest de facto wynikiem wydarzeń opowiedzianych w Świtezi. Widać, że żart odnosi się do znajomości tego tekstu ze szkoły, a aluzja w spektaklu i transpozycja motywu daje efekt komiczny,

Ostatnia dekada dwudziestego wieku to również okres, w którym Maria Janion ogłosiła zmierzch paradygmatu romantycznego, który jednak nie nastąpił, co pokazała kultura późniejsza. Magdalena Drab swoim spektaklem pokazuje, że Ballady i romanse, jak i cały paradygmat romantyczny, są obecne w naszej kulturze bardzo głęboko. Wielokrotnie krytykowany pozostaje jednocześnie głównym naszym sposobem myślenia. Zestawienie go z elementami kultury popularnej (spektakl autorka definiuje jako musicalowy horror) widać w połączeniu motywów Mickiewiczowskich i popularnych horrorów.

Wchodząca na scenę Autostopowiczka (widmo) poddana jest testowi jedzenia czekolady. Jej niesamowita obecność wśród bohaterów jest jednocześnie zestawiona z Mickiewiczem. W finale spektaklu, „gospelowym prawie”, twórcy i aktorzy są przedstawiani niczym na koncercie. Jednym z nich jako, między innymi „miłośnik cudów” przedstawiany jest „Adam Mickiewicz, który możliwe, że jest tu z nami”, a inny bohater dodaje: „Duchem”. To charakterystyczne dla Drab operowanie polisemią. Żart jest jednocześnie stwierdzeniem aktualności Ballad i romansów.

Magdalena Drab, realizując spektakl w ramach ministerialnych programów promujących Ballady i romanse, automatycznie wpisuje się we współczesną dyskusję o aktualności romantyzmu. Paradoksalnie najlepszym dowodem jest właśnie ta debata, trwająca obecnie (a rozpoczęta tak naprawdę przez Stanisława Wyspiańskiego). Ironiczne pokazanie tego paradoksu, romantyzmu jako jednocześnie tego, z którym należy zerwać we współczesności, a który ciągle naszą współczesność współtworzy, dość dobrze ilustruje aktualność Mickiewiczowskich Ballad i romansów i pokazuje, że są one czymś znacznie atrakcyjniejszym niż tylko szkolną lekturą.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne