"Miarka za miarkę" w reż. Heleny Kaut-Howson w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.
Topór jest monstrualnie duży i długi. Można nim obciąć głowę skazańcowi, można też zarżnąć Szekspira. Chyba tylko do tego miał on posłużyć niemieckiej reżyserce Helenie Kaut-Howson, która na scenie Teatru im. J. Słowackiego upichciła spektakl "Miarka za miarkę". Mordercze zapędy autorki przedstawienia połączyły się na dodatek z dziwnym poczuciem humoru, które kazało jej rzeczony topór wręczyć aktorowi przebranemu za pirata. Po co, na co i dlaczego? - próżno zadawać banalne pytania. Odpowiedzi na scenie przez niemal trzy godziny i tak nie uzyskamy. Za to znajdziemy narkomanów wdychających klej, dziwki, transwestytów i odzianych w skóry alfonsów, którzy mówią do siebie tekstem Szekspira. Jest to o tyle zabawne, iż w ich ustach stwierdzenie, że Julia jest brzemienna, brzmi naprawdę śmiesznie. To znaczy, śmiać się mogą tylko ci, którzy na widowni dosłyszą tekst, bo akurat ten zagłuszany był rytmami techno. Zresztą publiczność