EN

7.06.2023, 11:28 Wersja do druku

To spektakl pełen szczegółów

„Zemsta” Aleksandra Fredry w reż. Pawła Aignera, w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Urszula Śleszyńska w „Kurierze Porannym”.

fot. mat. teatru

Genialny Michał Jarmoszuk w roli zakochanego w sobie, a przy tym wyjątkowo strachliwego Papkina i Ryszard Doliński, którego Cześnik zachwyca. To tylko niektóre z kreacji, jakie można oglądać na scenie Białostockiego Teatru Lalek w brawurowej „Zemście" wg Aleksandra Fredry w reżyserii Pawła Aignera.

To spektakl szczegółów! Czerpie pełnymi garściami nie tylko z klasyki, ale też ze współczesności. Można dopatrzeć się tu nawiązań do popkultury. Spadający żyrandol jako żywo przywodzi na myśl „Upiora w operze", a stojący na środku sceny Jarmoszuk z rozłożonymi rękami, szukający kogoś, kogo znaleźć nie może - podobny jest do Johna Travolty z memów. Że o kartonach nie wspomnę. Od chyba najbardziej znanego wypadku z polskiego serialu kojarzą się jednoznacznie - z Hanką Mostowiak. Ale nie brakuje też zabawy konwencją, zabawy teatrem. W tym reżyser, Paweł Aigner jest świetny. A zespół aktorski BTL w niczym mu nie ustępuje. Przeciwnie - aktorzy wytrzymują tempo, świetnie wcielają się w swoje role i potrafią rozbawić do łez.

Michał Jarmoszuk - najjaśniejsza gwiazda spektaklu
Jarmoszukowy Papkin jest momentami żałosny. Śmiejemy się z niego i dopiero po jakimś czasie dochodzimy do wniosku, że on, że ten Papkin, jest po trochu w każdym z nas. Jego obawy, jego chęć zaistnienia, pragnienie, by ktoś go pokochał. Z pozoru to błazen, śmieszek. Ale kiedy przyjrzymy mu się bliżej, rozłożymy tę postać na czynniki pierwsze - zauważymy smutną prawdę: „Z kogo się śmiejcie? Z samych siebie się śmiejecie".

Nie inaczej jest z Cześnikiem. W tę rolę brawurowo wcielił się Ryszard Doliński - aktor uznany, ze sporym dorobkiem. A wciąż widać, że mu się chce. Wszystkie te tiki, które dodał do postaci dodają jej prawdziwości. Momentami gnuśny, zapalczywy, grany z przesadną manierą. A jednak da się w to wszystko uwierzyć. W to, że tak właśnie wyglądałby Cześnik, gdyby faktycznie istniał.

W ogóle cały zespół wypada świetnie. Barbara Muszyńska-Piecka jako Podstolina zaskakuje, Mateusz Smaczny w roli Wacława mógłby skraść niejedno serce, a Krzysztof Bitdorf pokazuje, że nawet z roli mocno drugoplanowej da się zrobić majstersztyk.

Demolka totalna na scenie Białostockiego Teatru Lalek
Jest tu też świetna scenografia. Ale nie przyzwyczajajcie się do niej zbytnio, bo bardzo szybko zmienia swoje oblicze. Nagle z teatralnej „Zemsty" znajdujemy się w ułamku sekundy w filmie Quentina Tarantino. Tego nie da się opisać, tej demolki. To trzeba zobaczyć. A jeśli siedzi się w pierwszych rzędach - można nawet dosłownie jej doświadczyć. Kartony bowiem ścielą się gęsto.

Szermierka, performance i chór, który przypomina te antyczne
Na uwagę zasługuje też choreografia, która może na pierwszy rzut oka nie jest jakaś spektakularna, ale jednak trzyma wszystko w ryzach. To jak poruszają się postaci też nadaje spektaklowi to lekkości, to podkreśla ciężar konkretnej sceny. Świetnie wypadają też pojedynki szermierskie. Ale uwaga - zdarzają się też obcięte palce!

Dobrą robotę robi również chór, który niczym ten antyczny jest wyrazicielem pewnej idei, zbiorowej mądrości. Pieśni chóru wprowadzają do spektaklu pewien schemat, pomagają uporządkować i oddzielić od siebie poszczególne sceny.

To spektakl który zdecydowanie trzeba zobaczyć - dwie godziny z bardzo dobrym teatrem. Teatrem totalnym.

 

Tytuł oryginalny

Recenzja "Zemsty" w Białostockim Teatrze Lalek. To spektakl pełen szczegółów. Zabawny, aktualny i zmuszający do myślenia

Źródło:

„Kurier Poranny”

Link do źródła

Autor:

Urszula Śleszyńska

Data publikacji oryginału:

06.06.2023