EN

2.12.2021, 16:30 Wersja do druku

To się naprawdę (nie) wydarzyło

"Ciemna Woda" Amanity Muskarii w reż. Iwo Vedrala w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Anna Jazgarska w Teatrze.

fot. Magda Tramer/mat. teatru

Bohaterowie spektaklu Ciemna Woda pogrążeni są w samotności, a zarazem spętani w nierozerwalną zbiorowość – obojętną, megalomańską, czasem okrutną. Iwo Vedral buduje inscenizację, lawirując między miękkością sennej poetyki a brutalnością realnej rzeczywistości aktualnego świata.

Zza drzwi do teatralnej sali dobiega dyskotekowe dudnienie. Kiedy wchodzimy na widownię, przedstawienie Ciemna Woda w reżyserii Iwo Vedrala już trwa. Bohaterowie poruszają się na scenie w rytm tanich dźwięków, a ich taniec jest wspólny, ale i dojmująco osobny. Spoglądając na nich, odnosimy wrażenie, że ów pląs – pokraczny, zmęczony, pijany – jest zarówno rodzajem aktu finałowego, jak i czymś, co trwa i trwa bez ustanku, od zawsze i na zawsze. W te somnambuliczne ruchy wpisana jest zarówno krańcowość, jak i wieczystość.

W 2020 roku Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego rozpoczął program stypendialny „Dramatopisanie”. W pierwszej jego części nagrodzono dwie sztuki: Ciemną Wodę Amanity Muskarii oraz La Pasionarię Antoniny Grzegorzewskiej. Następnie wyłoniono reżyserów i teatry publiczne, którzy we współpracy z Instytutem przeniosą na scenę wspomniane teksty. Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku jest jednym z trzech teatrów w Polsce, obok Teatru Współczesnego w Szczecinie i Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie, realizujących sztuki powstałe w ramach „Dramatopisania”.

17 września słupska scena zaprezentowała adaptację Ciemnej Wody w reżyserii Iwo Vedrala. Przedstawienie szczególnie istotne dla zespołu Nowego Teatru, bo stanowiące rodzaj klamry spinającej pięcioletni cykl kształtowania się obecnego charakteru tej sceny. Nie bez znaczenia jest fakt, że ów cykl (rozpoczęty w 2016 roku wraz z objęciem dyrektorskiego stanowiska przez Dominika Nowaka) otworzyła rzecz w reżyserii Iwo Vedrala. Ulica z kwietnia 2016 roku, adaptacja świetnej prozy Daniela Odiji, to przedstawienie umocowane wyraźnie w czasoprzestrzeni lokalnej, ale też czytające nad wyraz intensywnie, drobiazgowo i krytycznie społeczny krajobraz polski. Przyglądając się mikrokosmosowi najnowszego przedstawienia słupskiej sceny, nie sposób nie przywołać Ulicy, zestawiając bowiem oba spektakle Vedrala, zauważamy, jak silnie te dwa światy, Ulicy i Ciemnej Wody, są ze sobą spokrewnione. Społeczność Ciemnej Wody zastajemy w momencie, w którym pożegnaliśmy zbiorowość Ulicy. Tamta, zamknięta w bańce hermetycznego, kumulatywnego świata, z rozdzierająco szczerą nadzieją oczekiwała na jakiś znak „spoza”, ale jednocześnie potencjalnych gości witała okrutnym pozdrowieniem: „Witaj w krainie, gdzie obcy ginie”. Mieszkańcom Ulicy ów mityczny Obcy nigdy się nie objawił, ponieważ zewnętrzny wobec ich społeczności świat nigdy się przed nimi nie otworzył. W takiej kondycji (i sytuacji) Vedral pozostawił wówczas swoich bohaterów. Samotnych, pogrążonych w mroku, osobnych, nieujętych w krajobrazie żadnej z mainstreamowych wersji współczesności. W takiej też kondycji zdają się być postaci, które tańczą w inicjalnych partiach Ciemnej Wody. Pogrążone w samotnej odrębności, a zarazem spętane wzajemnie w nierozerwalną zbiorowość.

Przestrzeń sceniczna Ciemnej Wody to udana kompozycja scenograficzna Pauli Grocholskiej: wnętrze peryferyjnego domu kultury z czasów (około)transformacyjnych, z elementami odnoszącymi się do najważniejszych „miejsc wspólnych” tytułowej wsi – kościelnego klęcznika czy rozklekotanej maszyny fryzjerskiej. Smętnej, przybrudzonej przestrzeni odpowiadają wizualnie pląsające na scenie postaci, w większości przypadków ubrane w niemodne, choć kolorowe akryle. Dogorywającą potańcówkę („śledzik”) przerywa charyzmatyczny Proboszcz (kolejna znakomita rola Wojciecha Marcinkowskiego), który wykorzystując odurzenie i zmęczenie biesiadników, angażuje ich do swojego „megakościelnego” projektu. Jego pasyjne widowisko ma zjednoczyć lokalną społeczność, umocnić fundamentalne dla niej tradycje, a nade wszystko – odbudować kościelną wspólnotę, która, z żalem zauważa Proboszcz, nie jest w ostatnich czasach najliczniejsza.

fot. Magdalena Tramer/mat. teatru

Ciemna Woda jest piątym tekstem w dorobku siostrzanego tandemu Amanita Muskaria. Piszące pod przewrotnym pseudonimem Monika i Gabriela Muskały i tym razem stworzyły tekst, którego konstrukcja opiera się na językowej precyzji, witalności i wiarygodności. Utwór nasączony ciemnym humorem, zaskakujący sytuacyjną przekorą. Autorki doskonale wyczuwają i oddają niuanse społecznych zjawisk, nastrojów, doświadczeń, świetnie przy tym kreśląc postaci manifestujące współczesne postawy. Najnowsza sztuka Amanity Muskarii konsekwentnie realizuje rozpoczęte w debiutanckim tekście duetu wątki rodzinne oraz porusza zagadnienia z obszaru zbiorowej i indywidualnej (nie)pamięci. Bohaterowie Ciemnej Wody to postaci z jednej strony zbudowane na szablonowych modelach „pana, wójta i plebana”, ale też silnie zindywidualizowane i psychologicznie wiarygodne. Wspomniany Proboszcz wraz z konformistycznym Burmistrzem (Igor Chmielnik) i zblazowanym Grabarzem (Krzysztof Kluzik) stanowią „grupę trzymającą władzę”, wokół której krążą mało liczące się w jawnie patriarchalnym świecie akolitki: Dyrektorka LO (Monika Janik), Katechetka (Monika Bubniak), Lekarka (Paulina Fonferek) czy Fryzjerka (Agnieszka Gawlińska). Wiejskie kresy zamieszkują ci najmniej znaczący, niby swoi, ale też nieco obcy – niepokorny Dawid (świetna rola Adama Borysowicza nagrodzonego w marcu tego roku laurem Outstanding Actor na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych w Brnie) i jego spracowana Matka (Bożena Borek).

Próby do pasyjnego przedstawienia ujawniają złożony, ambiwalentny charakter relacji łączących społeczność Ciemnej Wody. Związków opartych w znacznej mierze na opresyjnej (współ)zależności, na skostniałej strukturze uprzedzeń i lęków warunkujących bycie w tym świecie i funkcjonowanie we wspólnotach społecznych, narodowych oraz religijnych. Próby inicjują też niejako scenariusz archetypicznej opowieści o odwiecznym, krwiożerczym wręcz pragnieniu zbawienia. „Coś się zaraz zdarzy jak w horrorze” – zauważa podekscytowana społeczność, coraz intensywniej poszukująca niezbędnej do własnego rozgrzeszenia ofiary. Genetyczny wręcz wspólnotowy lęk podbija niespodziewane pojawienie się przemokniętych, „o wiele za ciemnych” uchodźców. Ale satysfakcjonujący Obcy to ten, który jest też trochę swój, dlatego społeczność, rozjuszona obecnością majaczących na horyzoncie „islamistów z laptopami”, zwraca się w kierunku Dawida, chłopaka o prowokacyjnym imieniu i nieznanej do końca (a przez to budzącej organiczny niepokój) proweniencji. To on zostanie wybrany na ofiarę, a scena, w której stoi z obnażonym torsem niczym pojmany Jezus Chrystus, należy do najbardziej poruszających momentów w przedstawieniu.

Iwo Vedral adaptuje tekst Amanity Muskarii, czerpiąc ze wszystkich jego dobrodziejstw – wielopłaszczyznowej i przekornej semantyki, biblijnej aluzji, ironii, dowcipu, niepowtarzalnej melodii języka i mozaikowej konstrukcji postaci. Jednocześnie buduje inscenizację utrzymaną w jego własnym stylu – lawirującą pomiędzy miękkością sennej poetyki a brutalnością realnej rzeczywistości aktualnego świata. Poszczególne partie przedstawienia same w sobie stanowią przykuwające uwagę mikrospektakle, jak choćby świetnie pomyślane sceny prób do Ostatniej Wieczerzy czy odprawianej przez Proboszcza mszy świętej. Tworzone przez reżysera sceniczne obrazy to momentami rzeczywistość boleśnie zamknięta, zdefiniowana do cna, bez szansy na transgresję bohaterów. To obrazy chocholego tańca, którego bezwolność znakomicie podbija ruch sceniczny w koncepcji Natalii Dinges. Z drugiej jednak strony – reżyser sięga z upodobaniem i z wprawą po niedomówienia, wpisuje w krajobraz scenicznego świata miejsca zaciemnione, migoczące wielością przeciwstawnych znaczeń, trudne do jednoznacznego nazwania. Z premedytacją rozbija przewidywalność i banalność mikrokosmosu tytułowej wsi.

Amanita Muskaria i Iwo Vedral boleśnie diagnozują polską rzeczywistość. Sportretowana w Ciemnej Wodzie społeczność nie jest, jak społeczność znakomitej Ulicy sprzed pięciu lat, wizją odgrodzonego od naszego tu i teraz rezerwatu. To mikroświat, który wykorzystał naszą obojętność, megalomanię i bezsilność, a teraz „czeka” na nas tuż obok, jak tańczący we wstępie przedstawienia bohaterowie i bohaterki Vedrala. „Zdrowy patriotyzm jest nam dziś potrzebny” – słyszymy, patrząc na wplecione w strukturę przedstawienia fragmenty filmu Pasja Andreasa Horvatha i Moniki Muskały, dokumentującego jawny i bezkarny antysemityzm w Polsce XXI wieku. Ten sam patriotyzm bez mrugnięcia powieką pozbawia praw umierających na polsko-białoruskiej granicy ludzi. Ciemna Woda donośnie i radykalnie pisze scenariusz istnienia szczutej obcością wspólnoty. Scenariusz, który właśnie realizuje się na naszych oczach w rzeczywistości pozateatralnej. Dzisiaj. Tutaj.

Tytuł oryginalny

To się naprawdę (nie) wydarzyło

Źródło:

Teatr nr 11 online