Jest Polką, ale poświęciła się japońskiej sztuce tańca butoh. O tym, jak to się stało i jak powstawał jej najnowszy spektakl, który w pierwszych dniach grudnia będzie można zobaczyć gościnnie na scenie Teatru Wybrzeże, opowiada To-En w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Przemysław Gulda: Na jakich emocjach i odniesieniach do jakich spraw zbudowałaś swój najnowszy spektakl? Czego symbolem ma być tytułowa róża pustyni? To-En: Spektakl będzie próbą flirtu tańca butoh z popkulturą. Flirtu z jej prostymi obrazami, symbolami, środkami i z ich przerysowaną intensywnością. Flirtu z tym, co zawłaszcza dziś naszą przestrzeń, wyobraźnię i zmysły. Będzie o ciele, w kontekście tych doznań i wreszcie o frywolnej biologii, która to wszystko okala - o pragnieniu uwodzenia, wabieniu i pytaniu, co za tym wszystkim stoi. Róża pustyni istnieje tylko dla siebie. Na pustyni nie ma kto jej podziwiać. Czaruje, wabi, ale nie ma kogo. I jest w tym trochę śmieszności, ale i pustki. Bo za tym całym powabem, kolorem, zapachem, smakiem, nic nie ma. Na ile twój teatr jest ortodoksyjny wobec tradycyjnego japońskiego butoh, a na ile jest tylko jego europejskim przekształceniem? - Staram się nie używać słowa teatr, tylko taniec. W pro