Z bardzo typową dziś manierą Strzępka jako buntowniczą nowość prezentuje stereotypy dominującej antykultury. A może zamiast uporczywie oddawać głos młodym, nie pytając, czy mają cokolwiek do powiedzenia, warto zadbać o ich wiedzę? - pisze Bronisław Wildstein w tygodniku "Sieci".
Zasłużonego dyrektora Teatru Dramatycznego, dramaturga Tadeusza Słobodzianka, po dziesięciu latach sprawowania tej funkcji zastąpiła reżyser Monika Strzępka. Oficjalnie sprawę rozstrzygnął konkurs, a więc wypracowania, które oceniała komisja. Kolejny raz pokazuje to absurd jakoby obiektywnych konkursów, które mają decydować o nominacjach na wysokie stanowiska. Ale skoro to „Koncepcja programowa” dała zwycięstwo nowej dyrektor, warto po nią sięgnąć. Zwłaszcza że dotychczasowy szef przedstawiał po prostu ciekawy program teatru.
„Jesteśmy dziś w miejscu, z którego widać koniec świata. Wyraźniej niż kiedykolwiek” - wieści Strzępka. Zgodziłbym się, że widać koniec naszej cywilizacji, a z pewnością koniec teatru, bo to można wyczytać z manifestu nowej dyrektor, ale nie uprzedzajmy faktów. Z „Koncepcji” wynika, że Strzępka (no, z pomocą przyjaciół) jest w stanie końcowi świata zapobiec. Bo „publiczne instytucje kultury są wehikułami wyprawy do ucieleśnionych utopii”. Alternatywa: albo zagłada, albo ucieleśniona utopia, nie brzmi zachęcająco, zwłaszcza że utopijne projekty zawsze okazywały się, gdyż musiały się okazać, katastrofą.