Toczyliśmy 3 lata temu boje z wizją teatru, proponowaną przez Jana Klatę. Dorabiano nam za to gębę oszołomów i wmawiano opinii publicznej, że stoimy za protestami, które w rzeczywistości obśmiewaliśmy. Było, minęło, nie ma co oglądać się za siebie - pisze Marek Kęskrawiec w Dzienniku Polskim.
Zwłaszcza że dyrekcja Klaty w Starym okrzepła, jego pomysł na teatr stał się czytelniejszy i zdołał zaznaczyć kilkoma nie tylko efektownymi, ale i mądrymi przedstawieniami. Za Klatą coraz częściej opowiadają się aktorzy, również ci, którzy początkowo rezygnowali z ról i sceptycznie patrzyli na nieudane dekonstrukcje dzieł klasyków oraz inne dziwaczne koncepcje angażowanych przez niego reżyserów. Ostatecznie Klacie udało się opanować chaos i namówić do pracy w Starym sporo kreatywnych osób, które zaczęły tworzyć interesujący tygiel. Miał on w przyszłości szansę zaskoczyć nas niejedną realizacją godną zjawisk zachodzących obecnie w Polsce. Teraz wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zrodzona w wielkich bólach energia zmarnuje się, a Stary zacznie grzęznąć w sporach, jakie zdemolowały Teatr Polski we Wrocławiu. Tak niestety bywa, gdy kulturą rządzą politycy. Oni raczej nie grzeszą empatią