O "Aktorach prowincjonalnych w reż. Agnieszki Holland i Anny Smolar z Teatru im. Kochanowskiego w Opolu prezentowanych podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Antoni Winch z Nowej Siły Krytycznej.
Publiczność prowadzona jest najpierw przez wąskie korytarze teatralnego zaplecza. Mija pokoje administracji, portiernię przy służbowym wejściu, elementy starych, nieużywanych już dekoracji. Gdy wreszcie dochodzi na widownię, okazuje się, że jest na scenie. Od przejścia przez te "teatralne bebechy" zaczynają się "Aktorzy prowincjonalni" w reżyserii Agnieszki Holland i Anny Smolar. Jest to tyleż ciekawy chwyt, ile znaczący. Spektakl bowiem traktuje o ludziach teatru, ich problemach, pokazuje artystów, by tak rzec, "od środka", zabiera publiczność za kurtynę, w miejsce, którego nie oświetlają reflektory, do którego docierają jedynie echa braw. To tutaj ci, co przed chwilą grali Konradów i Iwanowów wracają do samych siebie, na powrót stają się zwykłymi ludźmi. Problem tylko w tym, że nie za bardzo wiedzą, kim są. Przedstawiana przez Holland i Smolar historia rozgrywa się na dwóch poziomach. Pierwszy to dramat artysty. Czuje, że ma wielki talent i