EN

3.11.2017 Wersja do druku

Teatr za pięć hrywien

- Zazwyczaj to my jeździmy do Ukrainy z kulturowym desantem. Odwracamy ten trend już w samym tytule: Desant UA! Teraz to Ukraińcy dokonują desantu u nas - mówi Joanna Wichowska, współkuratorka pierwszego w Polsce przeglądu teatru z Ukrainy.

PAWEŁ SOSZYŃSKI: W 2012 roku, kiedy starałaś się zdiagnozować dla "Dwutygodnika" teatr w Ukrainie, pisałaś, że mamy do czynienia z "wrzątkiem bez herbaty", to znaczy, że jest potencjał, ale on się marnuje zepchnięty do głębokiego offu. Co się zmieniło po pięciu latach - dla Ukrainy bardzo przecież burzliwych. JOANNA WICHOWSKA: To określenie było cytatem z wypowiedzi Andrija Żołdaka, tak zwanego kontrowersyjnego reżysera, który twierdził, że przez swoje teatralne eksperymenty został właściwie z Ukrainy wypędzony. W tamtym tekście pisałam, że w Ukrainie teatr, szczególnie państwowy, jest zatopiony w postsowieckim sposobie myślenia i estetyce. Od wielu lat regularnie jeżdżę do Ukrainy i w 2012 roku obserwowałam właściwie tylko małe wysepki, które starały się temu przeciwstawić. Natomiast od dwóch mniej więcej lat obserwuję erupcję projektów, które próbują ten stracony czas nadrobić. Oczywiście, to jest związane z potwornym, bol

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr za pięć hrywien

Źródło:

Materiał własny

www.dwutygodnik.com nr 223

Autor:

Paweł Soszyński

Data:

03.11.2017