Pomysły miejscowych artystów rewolucjonistów to nic nowego. Sztuka bełkotu w teatrze istnieje w Europie od lat, ale tam pozostaje niszą dla fanatyków, których nikt nie traktuje poważnie - pisze Iga Nyc w tygodniku Wprost.
Spektakle puste fabularnie i nastawione na szokowanie widza formą - oto pieszczona przez krytyków awangarda dla intelektualistów. Pod płaszczykiem niezrozumiałego języka i absurdalnej formy przemycana jest zazwyczaj artystyczna miernota. Obyczajowa prowokacja okazuje się najprostszą drogą do zaistnienia w szerszej świadomości. Mistrzem beztreściowego obscenobulgotu jest Jan Klata, który właśnie pojawił się w Warszawie ze spektaklem "Weź, przestań" [na zdjęciu]. Klatę już dawno okrzyknięto przywódcą teatralnej rewolucji. Wystarczyła dawka językowo-wizualnej prowokacji w połączeniu z kreowanym wizerunkiem przedstawiciela pokolenia JPII. Stały bywalec stołecznego kościoła Wizytek w "Fantasy" (luźnej interpretacji "Fantazego" Juliusza Słowackiego) na przemian prezentował bluzgi z portretem papieża, zaś jego Hamlet nosił przy sobie komunijną książeczkę do nabożeństwa. "Fantasy" to w założeniu była próba przełamania patriotycznego tabu, a s�