Ostatni raz byłem w teatrze mniej więcej 20 lat temu. Później już nie, bo dyrektorem gdańskiego Teatru Wybrzeże został Maciej Nowak i zaczął tam robić rewolucję. Mam nadzieję, że Ministerstwo Kultury nie tylko dokona zmian personalnych w dyrekcjach trzech podległych mu placówek, lecz podniesie do rangi scen narodowych większość polskich teatrów. Tak, aby znowu stały się ośrodkami budowania wspólnoty, miejscem szacunku dla polszczyzny, świątynią myśli i rozrywki na najwyższym poziomie - pisze Wojciech Wencel w tygodniku wSieci.
Jan Klata dramat układa. Może najlepszy w swojej karierze, bo głęboko zakorzeniony w tradycji romantycznej, poważnej, arcypolskiej. Dotychczas słynny burzyciel sumień robił wszystko, by tę tradycję zdekonstruować, wyszydzić i podrzeć na strzępy. Ale teraz, gdy grozi mu odwołanie z funkcji dyrektora Starego Teatru w Krakowie, wyciąga z szafy płaszcz Konrada i mnoży wiekopomne gesty. Będzie męczennikiem za wolność artystyczną, to pewne. Polska racjonalna, nowoczesna, mniejszościowa oraz świecka weźmie na Klatę pociski zawistnego losu. I niesiona martyrologicznym mitem dotrwa do najbliższych wyborów parlamentarnych. Raz już Klata był bliski męczeństwa. W 2007 r. wspólnie ze Sławomirem Sierakowskim z "Krytyki Politycznej" przygotował "Szewców u bram" dla warszawskiego Teatru Rozmaitości. Spektakl luźno nawiązujący do dramatu Witkacego był kabaretową wariacją na temat IV RP, protestem jaśnie oświeconego błazna przeciw rodzącej się dyktaturze