Kto nie popiera Krzysztofa Mieszkowskiego, dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, ten jest jego wrogiem. Jednak miarki, żeby zmierzyć, czy dyrektor ma więcej wrogów, czy zwolenników, niestety nie mam - na list Piotra Rudzkiego, kierownika literackiego Teatru Polskiego we Wrocławiu, odpowiada Krzysztof Kucharski z Polski Gazety Wrocławskiej.
Choć miarki nie mam, to mam jednak pewnie podobne skłonności, jak ów bohater wielu ciemnych spisków zawiązywanych tylko po to, by go wykopać z fotela należnego mu z racji wspaniałych talentów menedżerskich i wybitnej przenikliwości artystycznej. Też zaokrąglam fakty, w końcu sztuki nie da się dokładnie zmierzyć ani zważyć. Bo co właściwie mówią takie sumy wyrwane ze statystycznych sprawozdań Teatru Polskiego? W roku 2002 miał przychody (to znaczy głównie dotacje) wysokości 7 378 867 zł, w tym na biletach i wynajmowaniu pomieszczeń zarobił 1932 367 zł. W roku 2005 dotacje wynosiły 8 609 022, a teatr sam zarobił 2 550 297. W ubiegłym roku do dyspozycji miał już 11606 800 zł, a sam wniósł do tej sumy 2 151OOO zł. Co z tego wynika? Wiedzą pewnie księgowi. Mógłbym wszystkich męczyć jeszcze takimi danymi, z których wynika, ile kosztuje jednorazowe pokazanie poszczególnych spektakli i ile złotówek za jego obejrzenie wpłacają do kasy widzo