EN

5.09.2012 Wersja do druku

Teatr nie folwark

Zdecydowałem się wziąć odpowiedzialność za coś więcej niż jeden projekt w sezonie. Chcę być liderem-inspiratorem grupy, która ma zmienić oblicze polskiego teatru - mówi JAN KLATA. Z reżyserem rozmawiają Arek Gruszczyński (fundacja Bęc Zmiana) i Witold Mrozek.

Gdy Jan Klata obejmuje dyrekcję Starego, prasa najczęściej opisuje go nadal jak osiem lat temu. Buntownik z irokezem... - Który to irokez przesuwa się niebezpiecznie w kierunku szyi. Bawi mnie to trochę. Trudno jest te wypowiedzi skonfrontować ze spektaklami. Każdy, kto widział "Fantazego" i "Utwór o matce i ojczyźnie", zauważy dużą różnicę. Funkcjonuję zupełnie inaczej jako reżyser i jako człowiek, który stara się interpretować rzeczywistość. Generałowie zawsze walczą w poprzedniej wojnie. W taki sposób opisują mnie ludzie, którzy nie mają rozeznania w życiu teatralnym, albo ci, którzy z całego serca starają się być mi nieżyczliwi, aby obraz tego, co się teraz wydarza, wypaczyć. Podobno jestem gówniarzem, który krzyczy do starszych kolegów: "Posuń się!". Co oznacza dla pana przymiotnik "narodowy" w nazwie Starego Teatru? - Bardzo się cieszę, że warszawski teatr nie ma monopolu na używanie tego słowa. To oznacza namysł nad wspólnot

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr nie folwark

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 36/03-09-12

Autor:

Arek Gruszczyński, Witold Mrozek

Data:

05.09.2012