- Uważam, że między komercyjnym sukcesem a artystyczną formą nie ma konfliktu. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spektakl rozrywkowy, choć nie jestem ekspertem w takich sprawach, był fantastyczny, dobry i mądry. Co więcej, jeżeli spojrzymy na historię teatru XX i XXI wieku, to zobaczymy, że czasami bardzo fajne komercyjne tematy urastały do rangi wielkich wydarzeń - mówi Bogdan Koca, zwycięzca konkursu na dyrektora Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze, w rozmowie z Sebastianem Krysiakiem z Nowej Siły Krytycznej.
Sebastian Krysiak: Mogę zapytać, co pan czyta? Bogdan Koca [na zdjęciu]: Nic takiego. Zostawmy to. Dlaczego w 1980 roku wyjechał pan akurat do Australii? - Wyjeżdżałem w momencie, w którym odnosiłem wiele sukcesów. Pracowałem z Grzegorzewskim. Odchodził z Teatru Polskiego krótko przed moim wyjazdem, pamiętam, jakby to było wczoraj. Staliśmy wszyscy przed Teatrem Polskim i żegnaliśmy się. Wiedziałem już, że wyjadę z Polski, ale nikomu o tym nie mówiłem. Chciałem być w takim miejscu, w którym nie będę obcym, tylko częścią społeczeństwa. Gdybym wyjechał do Europy, byłbym emigrantem, Polakiem mieszkającym gdzieś w Europie. Stany Zjednoczone nigdy mi się nie podobały, byłem tam jakiś czas, kiedy grałem w filmie Sylwestra Chęcińskiego "Kochaj albo rzuć". Pomyślałem sobie, może to było naiwne, ale jak się później okazało, nie aż tak, że chcę pojechać do takiego miejsca, do takiego kraju, który będzie w dalszym ciągu w fazie kreo