Kiedy prezydent Jełeniej Góry ogłosił konkurs na dyrektora Teatru im. Norwida, Koca wysmarował swoją ofertę na kilkudziesięciu stronach, gdzie szczegółowo opisał, jaki teatr chciałby robić. Czytałem uważnie to wypracowanie i wiem, że to bardzo ciekawa i konkretna, budząca optymizm wizja jeleniogórskiej sceny - pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Nie będę ukrywał, bo po moich siwych włosach widać, że pamiętam Bogdana Kocę [na zdjęciu] ubranego w battledress w "Ślubie" reżyserowanym przez Jerzego Grzegorzewskiego, czy całego gołego w "Equsie", którego z kolei na scenie wrocławskiego Teatru Polskiego wypieścił smakowicie Henryk Tomaszewski. Widziałem wszystkie przedstawienia, w których grał Koca, jak i te awangardowe przedsięwzięcia reżyserowane przez niego w Teatrze Instrumentalnym; ba, oglądałem nawet niektóre jego australijskie premiery nagrane na płycie. Koca przez dwadzieścia lat pracował w Australii; dwa lata temu wrócił do swojego teatru przy ul. Zapolskiej. Nawet nie zdążył nic zagrać, bo uwikłał się w konflikt z panną Pęcikiewiczówną, która zaorywała wtedy Czechowa. Tak przybył jeden bezrobotny aktor i reżyser. Kiedy prezydent Jeleniej Góry ogłosił konkurs na dyrektora teatru im. Norwida, Koca wysmarował swoją ofertę na kilkudziesięciu stronach, gdzie szczegó�