- Zaproszenie miasta do współprowadzenia teatru podlegającego władzom wojewódzkim to dla sceny zwykle degradacja - twierdzi Jadwiga Oleradzka, była dyrektor Teatru Horzycy w Toruniu, w rozmowie z Mirosławą Kruczkiewicz z Nowości.
Pomysł marszałka województwa, by zaprosić samorząd miejski do współprowadzenia Teatru im. Wilama Horzycy był Pani zdaniem dobry? - To była, jak sądzę, przede wszystkim próba ucieczki przed wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zaproszenie miasta do współprowadzenia teatru podlegającego władzom wojewódzkim to dla sceny zwykle degradacja. Pan marszałek powoływał się na przykłady takich współprowadzonych teatrów. Jednak dwa z nich wywodzą się z nurtu off, trzeci, legnicki, był wcześniej teatrem miejskim i dzięki współprowadzeniu przez województwo awansował finansowo i prestiżowo. W czwartym chodziło o sprawy personalne. A przykład Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego jest chybiony dlatego, że to teatr w istocie impresaryjny, festiwalowy. Gdyby "Horzyca" stał się instytucją wojewódzko-miejską, to być może artykuł 16 ustęp 1 i 2 Ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, którego złamanie sąd zarzucił panu marsz