Kiedy w połowie roku 1991 w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze nastała nowa dyrekcja : reżyser Waldemar Matuszewski (dyrektor naczelny i artystyczny) i aktor Jan Tomaszewicz (zastępca-menadżer), w budynku znajdowały się dwie sceny – mała (kameralna) z widownią dla stu widzów i duża z widownią licząca ponad 300 foteli.
Ale już 2 września 1991 - w dniu otwarcia nowego sezonu (po pracowitym okresie wakacyjnym nowej dyrekcji w budynku teatru), jedno z wydarzeń inauguracyjnych („Songi” Brechta/Weilla w reż. Tomasza A. Dutkiewicza) grane była na… nowo utworzonej Scenie Kabaretowej (po dawnym bufecie teatralnym). Widzowie siedzieli przy stolikach, bardzo blisko małej estrady, maksymalnie zmniejszył się dystans (aktorzy śpiewają adresując songi do konkretnych widzów, przysiadają się do stolików, aktorka siada widzowi na kolanach – wchodzą z widzem w dystans intymny).
Zanim obydwaj entuzjaści teatru znajdą w samym budynku Teatru kolejne miejsce do grania spektakli, w orbicie ich zainteresowań znalazło się najbliższe jego otoczenie. Jeszcze na początku pierwszego sezonu, w niecałe dwa tygodnie po jego otwarciu – 14 września 1991 roku - na scence wzniesionej na zielonogórskim deptaku tuż przy siedzibie Teatru Lubuskiego, odbywa się premiera zatytułowana „Faceci i facecje” (scenariusz i reżyseria: Andrzej Możdżonek). Jest to początek nowej tradycji Teatru wychodzenia ze spektaklami w przestrzeń miasta – zainicjowanie miejskiej sceny letniej. Było to kolejne doświadczenie z przestrzenią oswojoną dla teatru.
Na kolejne Winobranie, we wrześniu 1992 roku, przygotowana zostaje kolejna premiera, tym razem lakowa, z myślą o prezentacji spektaklu na deptaku, tuż przy teatralnym budynku. Była to „Komedia Puncha”, staroangielskie widowisko uliczne w reżyserii Luby Zarembińskiej. Ponieważ w zielonogórskim teatrze były dwa zespoły – dramatyczny i lalkowy a ich spektakle były grane na zmianę na obydwu istniejących scenach, istniała naturalna potrzeba wygospodarowania (i zaaranżowania przestrzeni wedle wymagań dziecięcej widowni) osobnej sali dla spektakli lalkowych, chociażby dla tych z mniejszą obsadą.
Okazało się, że w tym ogromnym budynku jest niewykorzystana salka, służąca sporadycznie jako sala bankietowa (po premierze). Pierwszym tytułem w tej nowej przestrzeni, nazwanej od tej chwili Sceną Lalkową, był „Kopciuszek” (premiera 11 kwietnia 1992 roku) - spektakl na czwórkę aktorów w reżyserii Ewy Marcinkówny. Dzieci miały aktorów i formy lalkowe, w których grali dosłownie na wyciagnięcie ręki. Ważne było również to, że widownia była obliczona na maksimum 50 dzieci, były to więc spotkania bardzo kameralne i taki rodzaj kontaktu ze sceną.
W niecały rok od nastania nowej dyrekcji Teatr Lubuski zyskał więc dwie sceny w samym budynku i jedną letnią - przed nim, ale to wcale nie był koniec takich poszukiwań. To doświadczenie było kuszące, bo nowa przestrzeń sceniczna to inny rodzaj kontaktu z widzem, nowe możliwości inscenizacyjne i nowe możliwości repertuarowe dla Teatru.
Jako potencjalnie kolejne miejsce do grania w orbicie zainteresowania nowej dyrekcji znalazło się teatralne podwórze – dość rozległa, choć obskurna przestrzeń na zapleczu Teatru. Oprócz budynku warsztatów teatralnych, parkingu i śmietnika znajdowała się tam także stara zrujnowana transformatorownia (już bez dachu, z paroletnimi brzózkami rosnącymi wewnątrz), miejsce brzydkie i malownicze zarazem.
Tutaj została wystawiona „Antygona” (premiera 8 maja 1993, reżyseria: Waldemar Matuszewski). Miejsce zyskało miano Sceny Letniej (albo potocznie: scena w ruinach). Miejsce to polubiła zielonogórska widownia. Wychodząc naprzeciw jej upodobaniom i naszej własnej ciekawości w doświadczeniach z przestrzenią, proponowaliśmy widzom (oczywiście latem) spektakle w teatralnych ruinach, które w dniu premiery wcale nie były pomyślane na prezentację w takim miejscu.
Tak było z „Zemstą” (premiera 31 XII 1994 r., reż. W. Matuszewski) oraz ze „Snem nocy letniej” (premiera 12 lutego 1995 r., reż. Anna Proszkowska). Latem były one teraz tutaj grane zawsze wieczorem, o tej magicznej porze, kiedy kończy się dzień i zaczyna się już wieczór – „robił się nastrój”, wygłaszane teksty literackich arcydzieł zaczynały mienić się dodatkowymi znaczeniami, zasłuchanym widzom usadowionym w tym tak nie teatralnym miejscu nie przeszkadzały stłumione odgłosy miasta.
Aktorzy Teatru Lubuskiego z tamtego okresu, w którym połowę z dwustu granych w każdym sezonie przestawień grali w objeździe w najróżniejszych salach i salkach, na scenach i scenkach (oraz niezliczonych plenerach) Województwa Lubuskiego, albo podczas prestiżowych wyjazdów zagranicznych, nabyli tak wielkiej sprawności w odnajdowaniu się wśród zmieniających się wciąż scenicznych okoliczności, że granie na kolejno otwieranych scenach w budynku stanowiącym ich własną siedzibę, czy w teatralnym obejściu, traktowali z całkowitym spokojem. To jednak nie był koniec z poszukiwaniem przez dyrekcję Matuszewski i Tomaszewicz nowych teatralnych przestrzeni w ogromnym budynku położonym przy Alei Niepodległości w Zielonej Górze.
Tuż obok dyrekcyjnego gabinetu znajdowała się dość spora sala prób, doskonale nadająca się do prezentacji form teatralnych o charakterze studyjnym. 18 czerwca 1994 odbyła się tutaj premiera „Pięknego dziecka” - opartego na tekście opowiadania Trumana Capote (reż. W. Matuszewski). Tu będzie następnie grany monodram w wykonaniu Tatiany Kołodziejskiej pt. „Modrzejewska”, a kolejna dyrekcja Teatru nada tej sali imię Haliny Lubicz (1902-1991), założycielki Sceny Lalkowej przy Teatrze Lubuskim.
3 czerwca 1995 roku na afiszu Teatru Lubuskiego pojawia się kolejna prapremiera tekstu Bernarda-Marie Koltèsa - „Transakcja, czyli w samotności pól bawełnianych” w tłumaczeniu i reżyserii Mariana Mahora, sztuka dla dwóch aktorów (Dealer – Tomasz Karasiński, Klient – Jacek Wojciechowski). Reżyser „Transakcji” znając wcześniejsze poczynania dyrekcji Teatru w zakresie poszukiwania nowych przestrzeni teatralnych, zapragnął również wpisać swój spektakl w przestrzeń teatralnego podwórka, ale już nie w ruinie transformatorowi lecz w sąsiedztwie… śmietnika i rosnącego tam potężnego drzewa. Reżyser pamiętał oczywiście, że zimą gramy pod dachem, więc scenograf spektaklu pani Ewa Strebejko przygotowała również projekt scenograficzny do kameralnej Sali im. Stanisława Hebanowskiego.
I znowu w letnie wieczory o magicznej porze na podwórzu zielonogórskiego teatru rozgrywał się kolejny dramat, który był nowym rozdziałem artystycznych doświadczeń z kolejną przestrzenią zawłaszczoną dla teatru.