Na jaką ulicę zasłużył Bruno Jasieński? - zastanawia się w felietonie pisanym dla e-teatru Igor Stokfiszewski
Groteskowa historyjka apelu o zdjęcie patronatu Bruno Jasieńskiego z jednej z ulic w jego rodzinnym Kilmontowie, nie przejdzie zapewne do historii szczególnie donośnych wydarzeń polskiej kultury. Pozostanie, jak sądzę, jeszcze jedną anegdotą, której polityka historyczna naszych narodowych konkwistadorów jest pełna po brzegi. Przy tej okazji jednak, zastanowiło mnie, czy Bruno Jasieński - poeta zaangażowany, twórca szczególnie wyczulony na rytm tętnicy własnej współczesności, dziś może odpowiedzieć nam na pytania, dotyczące nie tylko poezji i polityki, lecz także teatru i zgromadzenia? Czy - mówiąc inaczej - może nas jakkolwiek zainspirować byt zwany teatrem Brunona Jasieńskiego? Bodaj najbardziej znanym manifestem, który świadczyć miał o teatralnych intuicjach futurysty z Klimontowa, są fragmenty "Prologu" do "Pieśni o głodzie". Jasieński, wyrażający zachwyt nad bezwzględnością miejskiej dżungli i szpaltami gazet, które zwie "prawdziw�