Chociaż Elfriede Jelinek pisze dla teatru od końca lat 70., to jednak na polskich scenach jest kompletnie nieznana. Dlaczego dramaty Jelinek, które regularnie wystawiają teatry w Berlinie, Hamburgu i Wiedniu, z takimi oporami przyjmują się w Polsce? Jednym z powodów jest z pewnością ich rozliczeniowa tematyka - o dramatach tegorocznej laureatki Nagrody Nobla pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Kiedy w 1995 roku na "Kontakcie" w Toruniu pojawił się głośny spektakl z Hamburga "Wolken. Heim" ("Chmury. Dom rodzinny"), nazwisko Jelinek [na zdjęciu] kojarzyła garstka widzów, głównie z krajów niemieckojęzycznych. Sukces przedstawienia, które zdobyło wtedy główną nagrodę, zwrócił uwagę na twórczość Austriaczki. W Zielonej Górze odbyła się nawet polska prapremiera sztuki "Clara S.", ale za nią nie poszły następne. Dopiero w 2001 r. w Księgarni Akademickiej w Krakowie ukazał się zbiór trzech dramatów: "Nora", "Clara S." i "Zajazd", a dwa lata później "Zajazd" doczekał się prezentacji na krakowskim festiwalu Reminiscencje. Skandujący aktorzy Dlaczego dramaty Jelinek, które regularnie wystawiają teatry w Berlinie, Hamburgu i Wiedniu, z takimi oporami przyjmują się w Polsce? Jednym z powodów jest z pewnością ich rozliczeniowa tematyka. "Chmury. Dom rodzinny" opowiada o niemieckiej ksenofobii, nacjonalizmie i kulcie przemocy, a składa