Martwimy się o teatr. Używam słowa my, bo o przyszłości Teatru Jaracza w Olsztynie rozmawiamy w redakcji i na spotkaniach z innymi dziennikarzami. I nie chodzi nawet o to, że jedni są po stronie dyrekcji, a inni po tej drugiej stronie. To w tej chwili dla nas czyli publiczności nie ma znaczenia - pisze Ewa Mazgal w Gazecie Olsztyńskiej.
Po prostu boimy się, że w dzisiejszych czasach nasz teatr, który lubimy i cenimy, może stać się politycznym łupem i zmienić na gorsze. Oczywiście teatry zawsze były miejscem walki politycznej, miejscem ścierania się artystycznych idei, ale też zupełnie nieartystycznych ambicji. Ze sceny można było trafić do pałacu, ale też do więzienia, a na końcu życiowej drogi do mogiły w niepoświęconej ziemi. Bo z jednej strony artyści byli uwielbiani, ale jednocześnie byli to ludzie jakby gorszego sortu. Niemniej teatr zawsze wart był mszy. Gustav Mahler (1860-1911), austriacki kompozytor, ochrzcił się w katolickim kościele w Hamburgu, żeby dostać pracę dyrygenta, a potem zostać dyrektorem Opery Wiedeńskiej. W tamtych czasach była to kariera olśniewająca.