Był ongiś czas, kiedy wszystkie niemal dzieła Ryszarda Wagnera - z wyjątkiem tylko "Rienziego", "Złota Renu" oraz młodzieńczych prób operowych - znajdowały się w repertuarze Opery Warszawskiej, a niektóre z nich wystawione były tak świetnie, że z zagranicy pono przyjeżdżali je podziwiać znawcy opery i miłośnicy Wagnerowskiej muzy. Była to jednak zarazem w Operze tej, kwitnącej pod rządami niezapomnianego Emila Młynarskiego, prawdziwa złota era wielkich śpiewaków - i to śpiewaków o wagnerowskich właśnie predyspozycjach: Helena Zboińska-Ruszkowska, Ignacy Dygas i Adam Ostrowski - cudowna trójka protagonistów w "Tristanie i Izoldzie", dalej Matylda Polińska-Lewicka, Wanda Wermińska, Stanisław Gruszczyński, Eugeniusz Mossakowski, Aleksander Michałowski, a wcześniej jeszcze Janina Korolewicz-Waydowa, Karolina Pietraszewska i Adam Didur (niezrównany Wotan w "Walkirii') - wszystko to byli artyści o wspaniałych, wielkich głosach, którzy także jako o
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny, nr 7