EN

18.05.2007 Wersja do druku

Tam gdzie jest opera, tam jest wszystko

- Myślenie postkomunistyczne, polegające na tym, że w teatrach rządzi związek zawodowy, musi odejść. Nie dlatego że związki same w sobie są niepotrzebne czy złe, bo mają one określoną rolę do odegrania. Ale nie może to rzutować na kwestie artystyczne - mówi Marek Weiss-Grzesiński, reżyser, kandydat na stanowisko dyrektora Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

Z MARKIEM WEISS-GRZESIŃSKIM [na zdjęciu], reżyserującym w Operze Bałtyckiej "Rigoletto" Verdiego, kandydatem na stanowisko dyrektora Opery Bałtyckiej w Gdańsku rozmawia Jarosław Zalesiński: Kto "Rigoletto" kojarzy tylko z arią "La donna e mobile", ten nie wie, jaka to mroczna historia. - Nie wie też, że Książę w pierwszej części śpiewa arię o tym, że stałość i wierność są żałosne i nudne. Dla niego ważne jest ciągłe zmienianie partnerek. A za chwilę śpiewa, że to kobieta jest zmienna. Oto cała obłuda męska i cały paradoks czepiania się kobiet, że są lekkie i zdradliwe. Wynika z tego bowiem, że to faceci od początku oszukują i kobiety, i samych siebie, i cały świat, ponieważ tak naprawdę to od nich wszystko się zaczyna. Słucham z zainteresowaniem. Brzmi bardzo współcześnie. - Uwspółcześnianie jest w teatrze niezbędne, w operze również, ale polegać musi na tym, żeby treści, emocje oraz katharsis, niezbędne na koni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Tam gdzie jest opera, tam jest wszystko

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Bałtycki nr 114/17.05.

Autor:

Jarosław Zalesiński

Data:

18.05.2007

Realizacje repertuarowe