- Ten spektakl będzie o wiele staranniej przygotowany i lepiej finansowany. Dyrekcja Opery Bałtyckiej podjęła przy tej okazji duży wysiłek, by stawić czoła dość powszechnemu obecnie w Trójmieście, jak mi się wydaje, przekonaniu, że ta instytucja jest już passé, że to muzeum trącące myszką - mówi przed premierą "Rigoletta" reżyser MAREK WEISS-GRZESIŃSKI.
Przemysław Gulda: Czym gdański "Rigoletto" będzie się różnił od innych inscenizacji tej opery? Marek Weiss-Grzesiński [na zdjęciu]: Myślę, że mogę nieco nieskromnie określić tę realizację jako dość nowatorską. Mam wrażenie, że wystawiając dziś tę operę, można inaczej niż dawniej rozmieścić akcenty. I taki mam właśnie zamiar. Jakie kwestie chce Pan więc wysunąć na plan pierwszy? - Wydaje mi się, że dziś można w bardziej otwarty sposób mówić o emocjach kierujących głównymi bohaterami, dotąd nieco skrywanych. Akcja tej opery toczy się wokół klubu libertynów, wyuzdanych seksualnie i robiących wszystko, by dać upust swoim chuciom. Dziś można to powiedzieć wprost, nie trzeba ukrywać się za aluzjami i niedopowiedzeniami. O wiele mocniej brzmi też główne przesłanie tej opery: że nie można okłamywać ludzi i wmawiać im, że świat jest piękniejszy niż w rzeczywistości. Tak właśnie robi tytułowy bohater - skrajny hip