W Starym Teatrze w Krakowie zdumiało mnie żądanie przez protestujących "takiego teatru, jaki robił Swinarski". W końcu to reżyser, który pokalał egzemplarz świętych "Dziadów" notatkami po niemiecku - pisze Joanna Targoń w Dwutygodniku Stronie Kultury.
Nie byłam na czwartkowym "Do Damaszku" w Starym Teatrze, ale zdziwiłam się, gdy się dowiedziałam, że ten akurat spektakl wybrali sobie Stanisław Markowski i jego znajomi, żeby wyrazić "spontaniczny protest" przeciwko ohydzie, która rozpełzła się w Starym Teatrze. To przedstawienie Klatowego półsezonu jest akurat dość poczciwe, a o kalanie wzniosłego (bo każdy tekst klasyka uznawany jest automatycznie za wzniosły) dzieła Strindberga może Klatę posądzić jedynie ktoś, kto owego Strindberga nie czytał. Zabawne, że nikt spontanicznie nie protestował przeciwko Dzierżyńskiemu jako jednemu z bohaterów "Bitwy warszawskiej" Strzępki i Demirskiego ani Hansowi Frankowi w "Poczcie królów polskich" Garbaczewskiego. Cóż, tych przedstawień akurat nie grano po 11 listopada, w czasie gdy tak płomiennie wezbrały uczucia patriotyczne. Nie mam zamiaru dociekać, czego hańbiącego i skandalicznego doszukali się protestujący w scenie gimnastycznego i doprawdy ma�