EN

31.01.2022, 11:05 Wersja do druku

Świra dostać można

 „Dzień świra” Marka Koterskiego w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. Ewa Kunicka / mat. teatru

Paweł Szkotak znany gorzowskiej publiczności ze świetnej realizacji „Przedstawienia Hamleta we wsi Głucha Dolna” Ivo Brešana sprzed niemal czterech lat, powraca do Teatru Osterwy z kolejną ciekawą propozycją. Były dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu tym razem sięgnął po „Dzień świra” Marka Koterskiego i zrealizował bardzo udany spektakl.

Tekst, znany z kultowej realizacji filmowej z Markiem Kondratem w roli głównej, to historia polskiego inteligenta, polonisty, nadwrażliwca, zrzędy Adasia Miauczyńskiego – czterdziestokilkuletniego rozwodnika pogrążonego w nudzie, bezsensie i nieustającym natręctwie życia. W programie spektaklu czytamy, że dla bohatera „każdy dzień i kontakt z drugim człowiekiem jest piekłem i ogromnym wyzwaniem. Nie udało mu się małżeństwo, nie udało mu się życie zawodowe, nie udało mu się nic, a swoją frustrację przelewa na otaczający go świat”.

- Koterski, który napisał to dwadzieścia dwa lata temu, zrealizował coś, co jest odbiciem otaczającej nas rzeczywistości. Ten tekst cały czas pojawia się w różnych miejscach: w supermarkecie, w komunikacji miejskiej, wszędzie. Każdy z dorosłych widzów powinien przyjść na ten spektakl, żeby spojrzeć w lustro – mówił przed premierą przedstawienia dyrektor gorzowskiego Osterwy Jan Tomaszewicz.

Rzeczywiście zarówno tekst Koterskiego, jak i realizacja Szkotaka, w przyjemnej, słodko-gorzkiej formie, obnażają wciąż aktualne przywary i frustracje współczesnych ludzi. Szczęście, że zawistne modlitwy „braci Polaków” i wciąż powtarzane na linii wychowania kolejnych pokoleń błędy, przyćmione zostały popremierową „licytacją” prawa do występu dwójki widzów gorzowskiego teatru w lutowym secie przedstawienia. Wszystko to z okazji jubileuszowego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, pozwalającej wierzyć, że nasza kondycja nie jest ostatecznie tak zła, jak zdaje się sugerować autor "Dnia świra".

Wracając jednak do spektaklu. Wysoko należy ocenić formę oraz ruch sceniczny czerpiące pełnymi garściami z teatru pantomimy. Obawiałem się pomysłu związanego z ogromną maską przywdziewaną przez głównego bohatera na przestrzeni niemal całego spektaklu, ale ostatecznie zabieg ten okazuje się być niezwykle ciekawy i ożywczy. Świetnie wypadają również wizualizacje Damiana Styrny, tworzące jasną geografię przestrzeni. I last but not least, czyli zespół aktorski, o którym w tym przypadku można mówić w pełni jako o kolektywie. Jan Mierzyński w głównej roli zdaje się przeżywać drugą młodość. Pozostałe postaci podporządkowane są w pełni jego historii, ale bez tego tła cała opowieść nie miałaby prawa bytu. Zespołowa praca pozwala wyeksponować nie tylko głównego bohatera, ale również samo przedstawienie jako w pełni przemyślane dzieło. Trudno tu o pochwały dla konkretnych aktorek i aktorów, bowiem każdy wypracował oryginalną charakterystykę swoich postaci, wyróżniającą się na tle całkiem sporego tłumku bohaterów. Dobre tempo utrzymują przepełnione groteską sceny zbiorowe, jak chociażby fragmenty z pociągu czy masowego spaceru mieszkańców blokowiska ze swoimi psimi pupilami.

Morał z tej historii jest jasny i podany w bezpośredni sposób w samej końcówce przedstawienia, kiedy zrezygnowany Adaś podkreśla, że „ocalić mnie [nas] może tylko miłość”.

Tytuł oryginalny

Świra dostać można (PREMIERA 2022)

Źródło:

kpruszynski.blogspot.com
Link do źródła