"Enter Full Screen" Wojtka Ziemilskiego z Nowego Teatru w Warszawie na XXV MFT Kontakt w Toruniu. Pisze Tomasz Domagała w oficjalnym dzienniku festiwalowym DOMAGAŁAsięKONTAKTU2021.
25 maja 2021, popołudnie
Spektakl Wojtka Ziemilskiego rozpoczyna się od prologu, który dla większości widzów będzie tylko i wyłącznie instrukcją obsługi Zooma, aczkolwiek nie możemy zapomnieć, że Zoom w tym przypadku zamienia się w internetowy teatr, a to, co zobaczymy na ekranikach, to przecież pełnoprawny spektakl. Warto też napisać od razu, że tematem przedstawienia jest sytuacja osób LGBT w Polsce oraz jej odbiór w Europie. Dla porządku, sytuacja określona jest – zgodnie z prawdą – jako tragiczna, reakcja Europy zaś jako empatyczna i pełna troski. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej strukturze tego spektaklu, sprawy się komplikują: już sama platforma internetowa jako miejsce użalania się nad losem ofiar wygląda nader ironicznie. Śmialiśmy się przecież do rozpuku z pewnej posłanki partii rządzącej, która przed kamerami pomagała syryjskim dzieciom, ale „tam, na miejscu”, a potem okazało się, że w rzeczywistości nie była nawet w stanie tym dzieciom wysłać plecaków, zakupionych z pieniędzy na ten cel zebranych, tylko butwiały one na jakimś zapomnianym przez (najważniejszego dla posłanki) Boga strychu. Podobnie jest z tą empatią Europejczyków: łatwo jest na Zoomie użalać się nad biednymi ofiarami LGBT, ale przecież jest to takie „pomaganie na miejscu” (tym razem rozumiane jako wsparcie udzielane z zacisza własnego domu), nic niewnoszące poza potokami szlachetnych słów i emotikonkami z serduszkiem. Tymczasem rzeczywistości w Kraśniku czy Kobyłce (rozgrywa się tam znaczna część akcji) to nie zmieni.
Wróćmy zatem do prologu, zwłaszcza że tytuł spektaklu wprost zaprasza nas do przyjrzenia się bliżej instrukcji obsługi tego zoomowego teatru. Młody mężczyzna, przedstawiający się jako Wojtek (podobnie jak reżyser przedstawienia, a więc autor całej wypowiedzi), członek ekpipy realizatorów, a także aktor, instruuje nas, jak obsłużyć Zooma. Mówi, że spektakl będzie po angielsku, ale można włączyć polskie napisy. Niby niewiele znacząca informacja, a jednak. Językiem bazowym będzie angielski, tłumaczony na polski. A przecież – jeśli mówimy o sytuacji w Polsce – to chyba powinno być odwrotnie, prawda? Ironią wydaje się tu dyskretna aluzja, że do Europy należy mówić po angielsku, nie po polsku, bo Europa może nie zrozumieć; czy zatem zdjęcia pobitych, zakrwawionych ofiar LGBT są częścią „języka” polskiego czy angielskiego?
Potem słyszymy, że Wojtek jest tu po to, żebyśmy mogli oglądać spektakl w sposób najpełniejszy, bo jak wiadomo obsługa Zooma (czyli teatru) jest skomplikowana. Czyli w skrócie: poznajcie narzędzie, mechanizmy, które macie do dyspozycji, a sprawy, o których mówimy, ukażą wam się w pełnym świetle, niezamazane i niezniekształcone. Wydaje mi się, że w przypadku sytuacji LGBT w Polsce jest to niezwykle ważne, bo wylewa się dziecko z kąpielą: manipuluje się informacjami, przeznaczonymi dla Europejczyków, licząc na żebrolajki i tanią fejsbukową empatię. Gdy się ją już dostanie, zwalnia się owych Europejczyków z chęci pomocy, bo przecież pomogli „tam, na miejscu”. Dali „wsparcie” i ruszyli na miasto. A w sprawie nic się nie zmieniło. Oczywiście można też założyć, że część Europejczyków na skutek zmiękczonego komunikatu w ogóle nie wierzy, że sytuacja LGBT w Polsce jest tragiczna, a części ludzi po prostu w ogóle to nie obchodzi. Wojtek Ziemilski komentuje to zresztą brutalnie: zagraniczni aktorzy, odgrywający zaangażowanych Europejczyków, przybierają śmieszne maski kotków i króliczków, jakby chcieli zamanifestować, że rozmowa o złej sytuacji LGBT to jakaś gra komputerowa, rodzaj heheszkowego virala. Zoom akurat obnaża jeszcze bardziej hipokryzję tego europejskiego współczucia. Janek (Jan Sobolewski) chodzi po Kobyłce, ogłoszonej strefą wolną od LGBT, a inni jego współtowarzysze internetowi siedzą w swoich bezpiecznych, europejskich, wielkomiejskich domkach. Warto też zwrócić uwagę na motyw kościoła, do którego idzie Janek – zamkniętego na cztery spusty, mówiącego do niego tylko poprzez jakieś męczeńsko-ofiarnicze polichromie. Prawdziwy i brutalny to obraz polskiego tła, na którym odbywa się dramat osób LGBT, doświadczających co rusz przemocy na polskich ulicach.
Polecam uważne prześledzenie prologu, tam bowiem znajduje się klucz do tego spektaklu i jego treści. Na jego końcu Wojtek-aktor (i poprzez niego Wojtek-reżyser) apeluje: pozostańcie w trybie full screen. Poświęćcie godzinę spektaklowi i temu tematowi, zagłębcie się w sytuację tych ludzi naprawdę, to są poważne sprawy. Czy to możliwe, gdy nie jesteś członkiem społeczności LGBT? Nie wiem; żeby się przekonać, należy na pewno wcisnąć Enter full screen.