„Straszny dwór” Macieja Podstawnego na podst. libretta Jana Chęcińskiego w reż. Anny Obszańskiej w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Podobny spektakl jest już od pewnego czasu na afiszu Starego – to „Kwadrat” w reż. Ewy Kaim, z którym to „Kwadratem” „Straszny Dwór” łączy nie tylko Łukasz Szczepanowski grający w obu przedstawieniach, temat – w uproszczeniu mówiąc - wojny, ale i - nieobecność tekstu dramatycznego.
W „Kwadracie” mamy dwóch chłopaków, z których jeden idzie na wojnę, i ich historię opowiadaną gestami, ciałem, ruchem, a komentarzem są piosenki m.in. Lao Che czy Maanamu.
W „Strasznym Dworze” ten szlachecki dom jest także pełen gestów. Wracające doń okaleczone ciała, stają się eksponatami w stworzonym przez Klucznika muzeum traumy narodowej, którą to traumę do dziś dziedziczymy w genach.
Tam - mamy pytania o przyjaźń i bliskość w obliczu ostateczności, tu – o cierpienie i śmierć, na których patriotyzm wciąż się opiera, patriotyzm zwykle mocno fasadowy, zaczynający się i kończący na tatuowaniu rozmaitych symboli czy - tromtadracji.
Czy zatem da się w ogóle wyjść z tego domu pełnego trupów? – pada pytanie w „Strasznym Dworze”. A - czy da się żyć bez kogoś, kogo się kochało – w „Kwadracie”. Nie mam wątpliwości, oba te spektakle jakoś się wzajemnie uzupełniają.
Poruszający finał i ciekawa scenografia „Strasznego Dworu” są w pełni widoczne, gdy - w miarę możliwości – wybierzmy miejsce w pierwszym rzędzie, bo z drugiego – widać gorzej. Zwłaszcza, gdy usiądzie przed nami dryblas.