W drugiej połowie września odbywało się wiele festiwali: Opolskie Konfrontacje, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych i Kaliskie Spotkania Teatralne. Jakby wszyscy chcieli podsumować wydarzenia ostatnich dwóch lat, kiedy pandemia pokrzyżowała teatralne i filmowe plany, i… zdążyć przed następną falą.
Krajowy festiwal sztuki aktorskiej, na którym byłam jurorem, gościł aż czternaście przedstawień. Przez osiem dni rywalizowało ze sobą blisko siedemdziesięciu wykonawców, posługujących się różnymi scenicznymi językami, grających w rozmaitych konwencjach. Obok Sonaty jesiennej Bergmana w interpretacji Grzegorza Wiśniewskiego, kaliszanie obejrzeli Długw reżyserii Jana Klaty, a łódzki Teatr Komedii Impro pokazał przedstawienie konstruowane na żywo, według pomysłów widowni. Klasyczne spektakle Aldony Figury, Roberta Talarczyka i Wojciecha Urbańskiego spotkały się z realizacjami Marcina Libera i Radosława Rychcika. Teatr Anny Augustynowicz z teatrem Rudolfa Zioły. Lubelski teatr w ostatniej chwili odwołał przyjazd z powodu przypadku COVID-u w zespole. Tramwaj zwany pożądaniem w reżyserii Kuby Kowalskiego, z Edytą Ostojak w roli Stelli, nie stanął więc do konkursu. W tej sytuacji gospodarze zaproponowali Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku w interpretacji Radosława Maciąga.
Trzy spektakle – Sonata jesienna Teatru Narodowego, Kruk z Tower stołecznego Dramatycznego i Wstydwarszawskiego Współczesnego – nadały ton kaliskiemu konkursowi, ponieważ były to najciekawsze propozycje, także gdy idzie o kreacje aktorskie. Jury zgodziło się tutaj z widownią, która doceniła niemal te same role i przedstawienia, przedtem żywo na nie reagując i oklaskując na stojąco.
Danuta Stenka, która kreacją Charlotty zdobyła Grand Prix, była poza wszelką konkurencją. Talent aktorki, umiejętności reżysera, który zrobił w Narodowym jeden ze swoich najlepszych spektakli, problematyka, jaką zaproponował Bergman, świetni partnerzy – Jan Englert i Zuzanna Saporznikow – wszystko to pracowało na efekt. Podziwialiśmy wielką aktorkę w ciszy i skupieniu, patrząc jak w rozmowie ze sceniczną córką stacza prawdziwą batalię, by nie przyznać się do własnych błędów, a w końcu uznaje je i błaga o wybaczenie. Celebrytka, która w początkach spektaklu oszałamia wymyślnymi kreacjami i nadaje ton, w finale pozbawiona makijażu, prawie naga, nie ma nic na swoją obronę. Wielka rozmowa o przewinach artystów, poświęcających dla sztuki własne rodziny, jest zarazem rozmową o winach rodziców w odpowiednim czasie niekochających swoich dzieci dość czule, dość mądrze, dość konsekwentnie.
Kruk z Tower – znakomity tekst Białorusina Andrieja Iwanowa w interpretacji Aldony Figury wyrasta na najlepszy spektakl tej reżyserki, która zdecydowała o szlachetnym minimalizmie inscenizacji i prostocie wyrazu. Opowieść o trudnej relacji matki i jej dorastającego syna, którzy tracą męża i ojca, fakt, że kontaktują się wirtualnie, fenomenalny słuch autora na język i reakcje współczesnych, pracują na ciekawe, żywe widowisko. Posługując się prostymi środkami, Katarzyna Herman stworzyła postać matki, która ma dobre chęci, ale ponosi porażkę. Przejmujący portret kobiety, nawet w relacji z synem szukającej akceptacji, która nie ma dość wyobraźni, by przewidzieć rezultaty własnych poczynań, a jednocześnie jest ujmująco prawdziwa w każdej reakcji. Konrad Szymański zbudował z kolei poruszający portret nastolatka, reagującego impulsywnie, uciekającego w wirtualny świat, choć w gruncie rzeczy mądrzejszego i bardziej wrażliwego niż matka.
Wstyd Marka Modzelewskiego w reżyserii Wojciecha Malajkata to opowieść o społecznym podziale, nie dbająca o sprawiedliwość zbiorowego portretu, a bardziej o uchwycenie emocjonalnej temperatury konfliktu. Postaci Modzelewskiego są raczej potomkami bohaterów Emigrantów Mrożka, a nie, jak chce autor Wstydu, przedstawicielami obu elektoratów. Ale aktorzy radzą sobie świetnie. Jacek Braciak, który gra warszawskiego inteligenta, spokojnie prowadzi spektakl, tylko raz pozwalając sobie na wybuch, czytelny w intencjach, czysto wyprowadzony ze scenicznej sytuacji. Ostra jak brzytwa Iza Kuna jako jego żona Małgorzata wchodzi za to w otwarty konflikt z Wandą, graną przez zaskakującą w tej roli Agnieszkę Suchorę. Kto widział Teściów, filmową wersję Wstydu, prezentowaną w kaliskim kinie z okazji festiwalu, ten doceni spektakl i precyzyjną reżyserię Malajkata.
Odkryciem festiwalu sztuki aktorskiej była Izabela Wierzbicka, która w kaliskim Czytaniu ścian, niedawnej premierze Zioły według reportaży Mariusza Szczygła, zagrała czeską poetkę Violę Fischerovą. To prywatna tragedia, sprawozdanie z bliskości z drugim człowiekiem, w pewnym momencie wymykającym się bohaterce. Wierzbicka opowiada o tym półgłosem, od siebie, docierając do głębi przeżycia.
Aktorzy Długu Klaty, zainspirowanego książką Davida Graebera – Marcin Czarnik, Bartosz Bielenia, Monika Frajczyk i Maja Pankiewicz – prezentując nam rodzaj teatralnego eseju zdobyli nagrodę zespołową, broniąc prawa do swobodnej ekspresji, mieszania technik i scenicznych dyscyplin.
W prezentowanych w Kaliszu przedstawieniach mogło powstać więcej kreacji. Czasem unicestwiało je tempo prezentacji i niemal całkowity brak pauz, pozwalających odbiorcy na namysł, a aktorom na dialog z partnerem. Kiedy indziej własne, reżyserskie lub autorskie niedomogi albo ideologiczne założenie