Najlepszym początkiem nowego sezonu w Starym byłoby podanie się dyrektora do dymisji - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Jana Klaty w Starym Teatrze już nie ma. Im bardziej go nie ma, tym lepiej widać, jakim błędem było zastąpienie go przez Marka Mikosa, któremu, swoją drogą, Klata zapewnił komfortowy początek kadencji, pozostawiając w spadku znakomite spektakle, świetny zespół i sprawnie funkcjonującą scenę. Poczynania Marka Mikosa są tak zawstydzające, że nawet cierpliwość głównego architekta tej zmiany - ministra Piotra Glińskiego - zdaje się być na wyczerpaniu. Odłóżmy na bok absolutny brak merytorycznych podstaw tego wyboru: o tym, że Klata przegrał, ponieważ jest dla dobrej zmiany wrogiem, pisaliśmy w "Wyborczej" wiele razy. Ważniejsze, że dyrektorem jednej z najważniejszych scen teatralnych w Polsce został człowiek niewiarygodny. Dowody są oczywiste: do konkursu Marek Mikos wystartował z programem napisanym częściowo przez kandydata na dyrektora artystycznego - Michała Gieletę. Po czym lekko oznajmił, że z owym kandydatem współpracować nie będ